Odjechaliśmy na tyle daleko od linii trendu spadkowego na WIG20, że możemy śmiało ogłosić koniec bessy. Niecierpliwi od razu widzą hossę i póki co los im sprzyja.
(aby powiększyć wykresy, trzeba w nie kliknąć)
Niestety życie to nie bajka i musi pojawić się korekta. Teoretycznie znosi ona od 1/3 do 2/3 całego ruchu. Z tego wynika, że najwcześniej należałoby kupować akcje po cofnięciu się WIG20 do 1920 pkt.
Jednak zawsze trafiamy na zasadniczy problem, czyli ustalenie czy minęliśmy już szczyt czy nie? Póki nie zeszliśmy poniżej 2040, a S&P500 nie cofnie się zdecydowanie pod 1000 pkt cały czas rynki będą się szarpały, bo wciąż tli się nadzieja na 2280, 2400, 2600 czy 2800 czy ile tam sobie zamarzysz punktów i łapanie szczytów wydaje się ryzykowne.
Jeżeli fala zostanie pociągnięta wyżej do gry wejdą nasi drobni inwestorzy za pomocą TFI i czekałaby nas jakaś jeszcze jedna frenetyczna zwyżka na małych i średnich spółkach.
Na razie karty rozdawała/rozdaje głównie zagranica, bo nikt mi nie powie, że za kilkaset milionów, które dostały przez cały miniony miesiąc TFI da się cokolwiek rozkręcić poza spekulacją na kilkunastu mniejszych walorach.
OFE zachowują się raczej pasywnie i mają niecałe 30% w akcjach.
Nasza giełda nie ma za długiej historii i dwie hossy (nie liczę tej pierwszej), które możemy jakoś tam zbadać zaczęły się dynamiczną zwyżką i po niej wystąpiła potężna korekta, która na pewno wytrzepała z akcji większość inwestorów.
Popatrzmy na nie jak wyglądały.
W 2001 roku giełda poszła szybko do góry o mniej więcej 50% z rejonów poniżej 1000 punktów do blisko 1500, a potem zjechała pod 1030 pkt praktycznie kasując całą zwyżkę przed rozpoczęciem właściwej fali hossy, która trwała przez kolejne pięć lat.
W 1998 roku mieliśmy dynamiczne odbicie o blisko 40%, a potem znowu cofnięcie się o 2/3 całego ruchu, który później zakończył się bańką dotcomową.
Moim zdaniem historia lubi się powtarzać i dlaczego miałoby być teraz inaczej?
Gdyby faktycznie tak się stało, powinniśmy jeszcze raz wrócić przetestować linię bessy gdzieś w okolicach 1450-1600 punktów i tam kupować akcje na potęgę.
Oczywiście jest to tylko na razie dość wstępna hipoteza, bo nie mamy dowodów, że fala wzrostowa została zakończona i jej przedłużenie automatycznie przesunie wyżej wszystkie te zniesienia. Poza tym na przykład wiele korekt na giełdzie w USA kasowało tylko 1/3 całego ruchu (na przykład w odbiciu po 1974 roku). Jednak długoterminowo jestem niemal pewien (niemal, bo na przykład szczyt fali będzie 2800 i wtedy korekta nie musi zejść niżej niż teraz), że uda się kupić akcje po niższych cenach niż dziś, więc dlatego poczekam na korektę, choć coś tam z mniejszych na pewno mogę dorzucić.
Hasło na koniec: zbieraj kasę na akcje.