Mogę napisać, że otrzymałem pewnego rodzaju kredyt w PKO. Nie, nie byłem wypełniać żadnego wniosku, żeby dostać kredyt hipoteczny czy gotówkowy. Nic z tych rzeczy.
PKO, a dokładniej FPKOM09 uratowało mi trochę gotówki nie przebijając we wtorek wyraźnie 29 zł i otrzymałem w ten sposób pewien prezent od losu, taki kredyt szczęścia.
Wystarczyło jeszcze 20 groszy wyżej, a zaliczyłbym wtopę. Dopiero po fakcie zobaczyłem, że zająłem pozycję o 1 złoty za nisko. Logicznie powinienem był się ustawić z eską pod oporem, gdzieś na 28,75-28,85 złotych i wtedy byłoby idealnie. Tymczasem uznałem, że PKO zaczyna zjazd przed wynikami kwartalnymi i pospieszyłem się.
Następnego dnia mogło się to skończyć dość zasłużoną karą za niecierpliwość, ale kontrakt na PKO jakimś cudem zrobił maksimum na 29,07 złotych. Zabrakło mi naprawdę kilkunastu groszy do wylotu na stopie.
Postaram się następnym razem staranniej otwierać pozycję, bo przez brak czasu zacząłem się robić niechlujny i pora na trochę więcej dyscypliny. Teraz po prostu czekam nieco niżej ze zleceniami kupna na kilku spółkach, a jeśli WIG20 wyjdzie górą z konsolidacji, wezmę znowu futures, bo to przecież byłaby i tak jedna wielka spekulacja, a nie zwyżka fundamentalna.
Wracając do tematu, PKO zaczęło swój zjazd zgodnie z moimi oczekiwaniami, ale dopiero wczoraj rano. Wyniki okazały się dość słabe (kiepskie przychody odsetkowe i pewnie coś za niskie rezerwy), tak jak podejrzewałem i czekałem co się wydarzy. Poszło dość gładko i wydaje się, że być może powinienem dalej trzymać się pozycji.
Jednak skoro dostałem taki kredyt szczęścia, postanowiłem nie kusić losu i zamknąłem najpierw jedną sztukę po 27,17 złotych przed 13:
A kolejną pod koniec dnia po 27,16:
Dlaczego tak zrobiłem?
Wszystko przez Stany. Po słabych danych nie chciały spadać. Wydało mi się to mocno podejrzane od strony misiowej i wolałem w takiej niepewnej sytuacji wyjść ze skromnym zyskiem niż jutro dalej siedzieć nad łamigłówką. Naprawdę ciężko mi ocenić czy zaczniemy odbijać od 1800, czy ruszymy w stronę 1750.
Skoro nie wiem co o tym sądzić, skasowałem zysk i portfel sobie rośnie, a niech inni się męczą. Kredyt z PKO ostatecznie powiększył mi stan rachunku o 124 zł i co najważniejsze nie muszę spłacać teraz żadnych rat, choć tak szczerze mówiąc ostatecznie transakcja nie za bardzo mi się podoba.
czwartek, 14 maja 2009
Kredyt szczęścia w PKO
Napisane przez
Zbyszek Papiński
o godz.
21:53
Tagi FPKO, inwestycje, kontrakty na akcje, kredyt, kredyt szczęścia, pko