Jeśli mnie pamięć nie myli, George Soros powiedział mniej więcej coś takiego, że największe zyski przychodzą w sytuacji, gdy rozpoznasz rodzący się fałszywy trend. Taki oparty na jakiś irracjonalnych podstawach. Podłączasz się, cierpliwie czekasz i wychodzisz w odpowiednim momencie.
Wygląda ładnie na papierze, ale praktyka jest trudna.
Obruszałem się, że Skotan jest nic nie wart i dziwiłem ludziom, którzy kupowali go po 15 - 20 PLN. Tam przecież nie ma żadnych biopaliw! Tylko jakieś mgliste obietnice – myślałem.
Następnie walorek urósł o 100 % do 40 PLN. Część inwestorów takich jak ja zawyrokowała, że to jakaś zmyła i nie wchodziła.
Potem ze zdziwieniem patrzyłem jak kurs szedł coraz szybciej w górę.
W końcu nie mogłem się powstrzymać przed kupnem po 80 PLN parunastu sztuk. Bałem się wejść za więcej. Zamroczony szybkim zyskiem sprzedałem po 110 PLN, a gdybym wtedy cierpliwie poczekał mógłbym spokojnie oddać po > 400 PLN za sztukę! Nawet z 1200 PLN dałoby się wtedy zrobić 4000 PLN zysku! Niezła pensja w parę tygodni.
Tylko garstka – pewnie 5-10% dała radę zarobić naprawdę pokaźne pieniądze. Największa część niestety kupiła na samym szczycie i teraz błąka się po forach internetowych z pytaniami, kiedy Skotan odpali w górę. Obawiam się, że nikt im nie odpowie.
Podobną sytuację obserwuję teraz na rynku monet kolekcjonerskich. Popatrzmy na dzisiejszą poranną aukcję z Haczowem na allegro. Niech będzie, że jest ona niezbyt wiarygodna, ale chodzi mi o samą dynamikę ruchu cen. Większość aukcji „kup teraz” już jest w przedziale >140 PLN. Jeszcze w weekend cena oscylowała w rejonie 110 PLN, a teraz po wykupieniu monet z NBP, ostro idzie w górę.
Seria ze zwierzętami bije rekordy, ale wydaje mi się, że potencjalnie jest gorszą inwestycją, ponieważ jeśli kupisz teraz Fokę za 500 - 600 PLN, trudno będzie zarobić 100 %. Z kolei 300 PLN na Haczowie nie jest już taką abstrakcją.
Wcale nie przeszkadza dość wysoki nakład.
Wyjaśnię dlaczego.
Giełda w tej chwili przeżywa dość ciężki okres, ceny nieruchomości są mocno wyśrubowane, lokaty bankowe ledwo pokrywają rosnącą inflację, waluty przynoszą straty.
Ludzie szukają alternatyw dla swoich ciężko zarobionych pieniędzy.
Jedną z nich stanowią właśnie monety. Na dodatek rynek jest płytki.
65 000 Haczowa nawet po 200 PLN oznacza całą emisję do zebrania z rynku za 13 mln PLN. Podobnie jest z innymi monetami.
Sporą część mają kolekcjonerzy, których nie interesuje spekulacja. Wręcz brzydzą się takimi jak ja, którzy bezwstydnie próbują profanować ich hobby traktując je jako źródło zarobku.
Zatem na rynku jest naprawdę wcale nie tak wiele dostępnych sreberek po rozsądnych cenach.
Mam spore podejrzenia, że prawdziwa "tulipomania" wybuchnie z wielką siłą jeszcze przed Świętami. Spróbuję zachować wtedy zimną krew i bardzo powolutku sprzedawać. Na razie cieszmy się hossą i nie dajmy sobie tanio wydrzeć "skarbów".