piątek, 30 listopada 2007

Do końca roku nie kupuję ani akcji, ani funduszy

Ostatecznie podjąłem taką decyzję i będę się jej trzymał.

Problem kryzysu w USA wcale nie został rozwiązany. Lekkomyślne i chciwe banki amerykańskie wyemitowały nadal nieznaną nam liczbę „obligacji” i innych papierów „wartościowych” zbudowanych w oparciu o pożyczki udzielone bezrobotnym narkomanom czy innym niewypłacalnym bumelantom (naukowo nazwano te kredyty „subprime mortgages”).

Ceny nieruchomości nadal spadają, więc zabezpieczenie też.


Mnóstwo firm notowanych na Wall Street „ulokowało” w tych dziwnych papierach nieznaną nam nawet w przybliżeniu gotówkę.
Banki wciąż podają tylko cząstkowe dane, co jakiś czas wyrzucając kolejne miliardy strat.

Jedyną nadzieją dla Ameryki jest Bernanke i Fed, którzy obiecują kolejną obniżkę stóp procentowych w celu ratowania gospodarki i banków.

Jakoś mnie to nie przekonuje. Nikt z tych, którzy brali kredyty „subprime” nadal nie będzie płacił rat, nawet jak stopa Fed zejdzie do zera. Oni przecież nigdy nie mieli takiego zamiaru.

Rachityczny dolar dostaje kolejny cios między oczy. Czy Chińczycy nie wkurzą się w końcu i nie zamienią reszty swoich rezerw dolarowych na euro i złoto?

Fundusze inwestycyjne zmobilizowały wszystkie swe siły za Oceanem aby ratować akcje opierając się na pogłosce o obniżce stóp 11 grudnia. Chodzi przecież o miliardy dolarów. Próbują wciągnąć do gry innych.

Stragany takie jak w Warszawie muszą jedynie posłusznie podążać za ich wytycznymi.
Wygląda to dość komicznie.

Świat ucieszył się z plotki o obcięciu stóp procentowych w Stanach zatem i nasze indeksy poszybowały w środę w górę po PODWYŻCE o 0,25 punktu procentowego ogłoszonej przez RPP. Co więcej, presja inflacyjna czy rosnące płace nie zostawiają złudzeń, że kolejne są w drodze.

Ja się w kasyno tym razem nie bawię. Być może popełniam błąd, ponieważ na giełdzie często tak bywa, że na fałszywych trendach można zarobić naprawdę pokaźną kasę.
Niestety ostatnie moje inwestycje dowodzą, że krótkoterminowe spekulacje giełdowe niezbyt mi wychodzą, więc nie włączam się do walki. Ze spokojem popatrzę sobie z boku.

Jeśli masz środki zaangażowane na GPW, pozostaje mi życzyć Tobie, aby Święty Mikołaj ciągnął na północ sanie z akcjami.