Najnowsze międzynarodowe wydanie magazynu Fortune wali po oczach pytaniem „Co oni jarali?”
Chodzi o masowe szaleństwo szefów ponoć renomowanych banków i instytucji finansowych. Większość ludzi myśli, że obecne problemy rynków kapitałowych leżą wyłącznie w udzieleniu kredytów hipotecznych niewłaściwym ludziom.
Jest znacznie gorzej.
Po pierwsze banki na podstawie tych „lewych” kredytów potworzyły jakieś dziwaczne instrumenty pochodne, które masowo wciskały swoim klientom np. jako superobligacje z wyższym oprocentowaniem. Setki firm z Wall Street mają w nich ulokowane aktywa.
Jeśli kupujesz coś od Citi czy Merrill Lynch uważasz pewnie, że dostajesz solidny produkt. Okazuje się, że nie całkiem.
Najgorsze w tym wszystkim jest, że nikt nie chce się przyznać ile tych bezwartościowych papierów wyemitowano. Podane dotąd straty są jedynie czubkiem góry lodowej.
Banki nie ujawniają prawdziwej skali problemu. Jedynie przyciśnięte do muru wyrzucają jakieś cząstkowe dane.
W artykule spekuluje się, że są to dziesiątki, a może i więcej miliardów dolarów.
Obawiam się, że tykająca bomba wybuchnie. Co gorsza wielokrotnie. Dopiero potem możemy zacząć szukać dołka. Póki bankierzy ściemniają, trend spadkowy może tylko nabierać tempa.
Przechodzę na moje podwórko.
Wyleciałem z akcji BMP. Sprzedałem też MCI, ponieważ łączna strata była zbyt duża.
Zostałem tylko na Lotosie. Jak sobie wcześniej wywróżyłem, łapanie noży było tradycyjnie bolesne i głupie. Daję sobie spokój w tym roku z kupowaniem pojedynczych akcji. Rozważam tylko jednostki indeksowe oraz fundusze akcyjne. Nie wykluczam opcji. Bieżący stan portfela przeliczę dziś wieczorem lub jutro.