Przed prawie każdą inwestycją próbuję ocenić stosunek zysku do ryzyka. Jeśli wynosi on co najmniej 3:1, można wchodzić. Oczywiście lepiej jeśli wynosi on 5:1 albo 10:1.
Jak zmierzyć tę wartość?
Wbrew pozorom nie ma tu żadnej magii czy jakiejś wyszukanej wiedzy matematycznej.
Na początek określamy maksymalną stratę z danej transakcji.
Większość analiz dotyczy rynku akcji, ale ja posłużę się do tego nietypowym przykładem srebrnej monety z drewnianym kościołem w Haczowie.
Kupiłem ją po 95 PLN w NBP. Ponoć jest ona jeszcze dostępna gdzieniegdzie w oddziałach NBP w Polsce oraz w niektórych miejscowościach w banku PKO BP po 99 PLN.
Moneta należy do serii „Zabytki Kultury Materialnej w Polsce” .
Poprzednia moneta z cyklu - „Zamek w Malborku” ukazała się w 2002 i długo nie cieszyła się zbyt wielkim powodzeniem. Jednak w tym roku cena gwałtownie wystrzeliła i można szacować jej wartość w granicach 330 PLN.
Wracając do Haczowa. Uważam, że jeśli nawet nastąpi korekta na rynku, nie widzę możliwości straty większej niż 10-15 PLN.
Zatem załóżmy, że istnieje ryzyko, że cena spadnie do 80 PLN.
W takim razie, aby uznać inwestycję za opłacalną zadowolę się ceną minimum 140 PLN w przyszłym roku. W katalogu Fischera na 2008 szacuje się, że Haczów osiągnie poziom 150. Prawdopodobnie zainteresowanie wzrośnie po emisji kolejnej z serii - Kazimierz Dolny.
Mam 8 sztuk i jeśli cena znacznie przekroczy 150 PLN w przyszłym roku, sprzedam co najmniej dwie. Jeżeli będzie w granicach 140-150, raczej poczekam jeszcze jak się dalej rozwinie sytuacja. Cierpliwość popłaca.