czwartek, 6 kwietnia 2017

Forex? To nie dla mnie

Od dobrych kilku lat z większą lub mniejszą intensywnością zmagam się z foreksem. Próbowałem różnych metod i wielu brokerów z podobnym skutkiem. W końcu muszę podjąć męską decyzję i wyraźnie powiedzieć: STOP!


Cały paradoks polega na tym, że robię to akurat teraz, kiedy pierwszy kwartał br. zakończyłem na plusie i będę marketingowym dowodem, że niby na FX zarabia jakiś tam, całkiem pokaźny, procent klientów.

Dlaczego w takim razie rzucam ręcznik?

Jak to kiedyś powiedział Einstein, szaleństwem jest robić w kółko to samo i oczekiwać innych rezultatów.

Podsumowałem sobie różne konta i wyszło mi, że jestem kilkanaście tysięcy zł na minusie. Kwota rozkłada się na 8 lat, więc tak naprawdę w żaden sposób nie odczułem realnie tej straty na co dzień.

Co bardziej boli?


Oprócz porażki finansowej poczucie straconego czasu. Tego nie da się odrobić.

Poza tym u mnie włącza się żyłka hazardzisty z całym wachlarzem negatywnych skutków, łącznie z huśtawką emocjonalną, z której zupełnie wyleczyłem się na giełdzie - a na niej zdarza mi się operować zdecydowanie większymi pieniędzmi.

Czy żałuję, że próbowałem zarobić na foreksie?

Niezupełnie. Dałem sobie szansę i w sumie nigdy nie ryzykowałem zbyt dużą częścią kapitału, używając jedynie mini- i mikrolotów. Nie przeszedłem na całe loty, bo nie notowałem regularnych zysków i nie było czego skalować czy piramidować.

Wiem już, że nie nadaję się do day tradingu i krótkoterminowo kompletnie nie czuję walut. Oprócz tradycyjnego inwestowania długoterminowego bardziej sprawdza się u mnie swing trading, czyli rozgrywka na co najmniej kilka-kilkanaście dni, czasem tygodni lub miesięcy - akcje, futures, indeksy, surowce to mój świat.

Na pierwszym miejscu stawiam rynki regulowane, a brokerów Forex w przyszłości mogę tylko wykorzystywać pomocniczo.

Natomiast błędem było, że od razu nie określiłem, ile daję sobie dokładnie czasu na stanie się regularnie zarabiającym na FX. Nawet jeśli nie angażowałem tu nigdy zbyt dużej kasy i koncentrowałem się z inwestycjami gdzie indziej, zapomniałem o innym ważnym aktywie, jakim jest nasz czas.

Dlatego proponuję wszystkim, którzy obecnie grają na foreksie, wewnętrzny, uczciwy rachunek sumienia i sporządzenie bilansu.

Jeśli jesteście w całościowym rozrachunku pod kreską, wyznaczcie sobie jakąś konkretną datę graniczną, do kiedy możecie przepalać pieniądze lub kręcić się w miejscu i zaznaczcie ją w kalendarzu - na przykład do końca półrocza czy roku. Jeśli dalej będziecie tracić lub oscylować wokół zera, nie ma sensu w tym tkwić.

A do tego będą was ciągle namawiać różni szarlatani, mamiąc nowymi, genialnymi systemami czy szkoleniami, wmawiając wam, że te stracone pieniądze to nic złego, bo to była taka niby inwestycja w rozwój tradera i inne bzdury. "Trader" brzmi lepiej niż "loser" czy ""dawca kapitału", prawda? 

Wszystko tylko po to, aby wyciągnąć kolejne tysiące z waszego konta bankowego.

Czy wiecie, kto w Polsce najwięcej zarobił na foreksie?

Współzałożyciel i główny akcjonariusz X-Trade Brokers Jakub Zabłocki. "Forbes" wycenia jego majątek na blisko 900 mln zł. Zastanówcie się, w jaki sposób udało mu się dojść do tych setek milionów i czyim kosztem.

XTB jest spółką publiczną i bardzo wiele da się wyczytać z jej raportu rocznego.

Jako inwestor giełdowy przeprowadziłem kilka razy analizę tej spółki i uważam, że ze względu na niepewne perspektywy branży nie wchodzę w te akcje, choć pozornie wydają się dużo tańsze niż w zeszłym roku w IPO.

Czy osobiście znam kogoś z Polski, kto zarobił naprawdę duże pieniądze spekulując u brokerów FX?

Tak. Taką osobą jest Krzysztof Piróg, ale on głównie skupia się nie bezpośrednio na foreksie, tylko raczej na kontraktach CFD na indeksy, a na rynkach regulowanych na kontraktach terminowych i akcjach. Tu możecie posłuchać podcastu z Krzyszofem - polecam!

A czy w ogóle warto brać się za forex?

Statystyka wskazuje, że raczej nie. Działy marketingu brokerów, szkoleniowcy-naciągacze, sprzedawcy sygnałów, IB-ecy i im podobni będą twierdzić zupełnie co innego i dalej sprzedawać marzenia. W końcu to bardzo lukratywny biznes.

Zapewne pojawią się też w ankiecie na Twitterze klikając w opcję "jestem na plusie", co akurat będzie zgodne z prawdą oraz w komentarzach, aby bronić swoich interesów. Dlatego ciężko powiedzieć, czy to będzie ktoś faktycznie regularnie zarabiający na rynku FX, czy tylko kolejny wciskacz kitu.

Zawsze znajdą się tacy jak ja, którzy uznają, że statystyka nas nie dotyczy i musimy przetestować wszystko na własnej skórze i portfelu.