Onet podaje, że Jarosław Kaczyński ma aż 280 tys. zł długów.
Wiele osób pomyśli, sobie: "to jakiś przekręt", albo "potwierdza się, że jest życiowym nieudacznikiem".
Prawda wygląda nieco inaczej.
Wszystkie problemy finansowe prezesa wynikają z choroby zmarłej w tym roku matki. Leczenie pochłonęło oszczędności Kaczyńskiego (w 2010 r. miał ich 110 tys. zł) i zszedł głęboko pod kreskę.
Do czego zmierzam?
Teoretycznie możemy zaplanować wszystko: rozsądnie gospodarować oszczędnościami, inwestować z zyskiem itd., a i tak los potrafi nam spłatać takiego przykrego figla.
I dlatego warto równocześnie inwestować w siebie i swoje umiejętności.
Prezes PiS nie jest człowiekiem z mojej bajki. Jednak chyba nikt nie wątpi w to, że w ten czy inny sposób zarobi na życie i jakoś spłaci długi. Podobnie poradzi sobie Obama.
Przy okazji ostrzegam przed pochopnym zaciąganiem kredytów konsumpcyjnych (a taka obowiązuje teraz doktryna w bankach, które wciskają pożyczki klientom tak szybko, aby nie zorientowali się jak wysokie płacą oprocentowanie).
Trochę nas zniechęcają chudnące lokaty, ale co mają na przykład powiedzieć Brytyjczycy (inflacja CPI 2,8 proc, konta oszczędnościowe ułamki procenta)?
No i warto zadać sobie pytanie - co bym teraz zrobił, gdybym stracił wszystkie aktywa i pracę na etacie/biznes? Od czego bym zaczął?