sobota, 20 kwietnia 2013

Banki szykują kolejne podwyżki opłat. Zlikwiduj niepotrzebne konta

Już jesienią ubiegłego roku przewidywaliśmy, że banki podniosą prowizje i opłaty.

Dlaczego?

Akcja kredytowa jest słaba (konsument zachowuje ostrożność, także z powodu niepewnego rynku pracy),  mieszkania sprzedają się powoli,  a przedsiębiorstwa bardziej dbają o zachowanie płynności finansowej niż agresywną ekspansję.

Do jednego z najprostszych sposobów poprawienia rentowności banków należą podwyżki taryf (wbrew pozorom wielu ludzi nie zwraca na nie uwagi, o ile żabę gotuje się powoli i opłaty rosną stopniowo) i dlatego we wrześniu 2012 roku pojawił się tu apel: Zamykamy konta!

Oczywiście chodzi o te rachunki, które otworzyliśmy tylko z powodu jakieś promocji i nie są nam już do niczego potrzebne (a tak à propos promocji - aktualnie Alior Sync rozdaje po 50 zł nowym klientom na Gruperze, a mBank po stówie na Grouponie).

Tymczasem z informacji opublikowanej przez KNF jasno wynika, że trend podwyżek opłat w bankach ulegnie dalszemu umocnieniu. 

Z ankiety przeprowadzonej wśród 42. banków komercyjnych obejmujących 92 proc. polskiego rynku wynika, że miażdżąca większość planuje wspomniane podwyżki:


Z tego powodu, aby oszczędzić sobie stresów i ciągłego śledzenia zmian taryf, najlepiej uprościć sobie życie (minimalizm rządzi;) i znacznie zredukować liczbę posiadanych rachunków.

Sam w kwietniu/maju między innymi zamykam ROR w Aliorze, na który muszę sam sobie przelewać pieniądze, aby uniknąć opłaty za prowadzenie rachunku 8 zł miesięcznie. Szkoda czasu na takie zabawy.

Lepiej wybrać konta, które dają nam zarobić, albo oferują jakąś inną wymierną korzyść.

W świetle spadającego oprocentowania lokat dość interesujący jest fakt, że banki liczą na wzrost depozytów gospodarstw domowych o 7 proc.. a przedsiębiorstw o 15 proc.. Znamienne wydaje się oczekiwane chomikowanie gotówki przez firmy:

W obliczu spowolnienia gospodarczego (tak słabo z dynamiką PKB nie było od wielu lat) i realnego zagrożenia wyniszczającą bessą deflacyjną (więcej na ten temat w poprzednim wpisie) taka postawa nas specjalnie nie dziwi. Wtedy gotówka faktycznie byłaby królową.

Na razie jednak mówimy wciąż o hipotezie i może jednak ekonomiści wyczarują upragnione odbicie w II półroczu?

Tego nie wiem. Natomiast jestem niemal pewien, że w obecnej sytuacji giełdowej w Polsce oszczędności Polaków będą i tak płynąć do banków:

Zauważmy, że jeszcze nie ujęto tu bardzo słabego dla GPW pierwszego kwartału 2013 roku (aktualizacja ukaże się w maju).

Inną kwestią pozostaje logiczność tego postępowania, co wykazał niedawno fundusz BlackRock przedstawiający zachowanie klientów akcyjnych funduszy inwestycyjnych (najwięcej wypłat w absolutnym dołku bessy, a na wykresie powyżej widać, ze Polacy zapałali miłością do giełdy na szczytach indeksów) :


Jeżeli dodamy do tego fakt, że Polacy marnują miliardy na ROR-ach, można podejrzewać, że wielu wybierze lokaty nawet z niskim oprocentowaniem, pocieszając się faktem, że realnie są na plusie.

Moim zdaniem, zwłaszcza w przypadku lokat dla zdecydowanej większości ludzi (pomijam rentierów czy bardzo bogatych) ważniejsze od oprocentowania jest zupełnie coś innego, czyli stopa oszczędzania.

Jeśli trzymasz 50 tys. zł na lokatach (a przeciętny Polak posiada znacznie mniej oszczędności - równowartość 3,4 tys. euro),  przez rok zbierzesz z odsetek mniej niż 3 tys. zł, czyli 200-250 zł miesięcznie.

Czy nie prościej oszczędzić choćby dodatkową stówkę-dwie z  otrzymywanego wynagrodzenia? A jednym z sensownych kroków jest właśnie racjonalizacja wydatków i likwidacja niepotrzebnych kont bankowych.