środa, 12 grudnia 2007

Moja strategia na na 2008 - cash is the king.

Przyszły rok na rynku akcji zapowiada się ciężko. W USA czekamy na ujawnienie skali przekrętów związanych ze śmieciowymi papierami wyemitowanymi w oparciu o kredyty subprime.

Może potrwa to do audytu raportów banków i innych żonglerów, a może sami audytorzy też posłużą się kreatywną księgowością w celu ukrycia strat. W każdym razie dopóki banki ukrywają swoje dane nie mam zamiaru kupować ani akcji, ani funduszów akcji za znaczniejsze sumy. Zbyt duże ryzyko.


Niedawne niezbyt udane spekulacje zniechęciły mnie na razie do gry krótkoterminowej.

Nie cieszy też szybko rosnąca inflacja w Polsce, która wymusi kolejne podwyżki stóp procentowych. Jak szacują eksperci chodzi o co najmniej 0,75 punktu procentowego.
Rosnące płace w tempie 10 % rocznie oraz niezłe prognozy wzrostu PKB właściwie nie pozostawiają złudzeń co do kolejnych ruchów RPP.

Te z kolei raczej nadal będą pomagać umacnianiu się złotego i dopiero w rejonie czerwca-lipca zacznę uważniej patrzeć na rynki zagraniczne pod kątem bezpośrednich inwestycji.

Spodobały mi się certyfikaty Raiffeisena i będę wybierał między DAXem oraz DJEurostoxx50.
Nasza giełda też raczej nie wydaje się zbyt tania fundamentalnie w segmencie dużych spółek. Poza niektórymi surowcowymi w WIG20 widzę prawie same balony.
Okazji szukał będę raczej wśród mniejszych, ale to też dość ostrożnie i dopiero za kilka miesięcy.

W styczniu delikatnie zacznę wchodzić w fundusze akcji.

Posiadacze nieruchomości operujący na tym rynku muszą dobrze się teraz zastanowić czy nie warto zmniejszyć swoje zaangażowanie. Zysk czasem warto wziąć. Droższy pieniądz i wyśrubowane ceny raczej nie pozwolą na większy zarobek w najbliższym czasie.

A wyznawcom Kiyosakiego polecam poczytać o przypadku człowieka, który poszedł na całość w nieruchomości w USA – Casey Serin. Oczywiście nie jestem ekspertem i pewnie i na tym rynku są jakieś okazje, ale przeciętny Kowalski chyba w 2008 tu nie zarobi.

Złoto czy ropa stoją dość wysoko, ale i tak są one mi bliższe sercu niż akcje.

Intryguje mnie sztuka i kolekcjonerstwo, ale ze względu na zbyt duży udział monet w portfelu jestem tu na razie bardzo ograniczony.

Dysponuję za małą kwotą by wchodzić w jakikolwiek biznes bezpośrednio.

Stąd uważam, że na razie królem jest gotówka ( na dobrze oprocentowanych lokatach ).
Będę powoli budował sobie głównie pozycje w cashu i depozytach czekając na okazję do ataku.

W celu większej mobilizacji do odkładania wyobraziłem sobie, że każda złotówka to 1 żołnierz w mojej armii. Zbieram chińską armię 3 milionów wojaków. Trzeba czekać i wysyłać kolejne karty powołań.