Dziś zadzwonił do mnie miły Pan z banku XYZ, który radośnie oznajmił lekko podekscytowanym głosem, że ma dla mnie mikołajkowy prezent. Nie powiem, lubię dostawać prezenty, ale jak wiadomo te z banków czasem bywają nieco trefne (choć na przykład ten z sobotniego wpisu na blogu nie jest chyba akurat taki zły).
Jakoś tak z automatu skojarzyła mi się Lokata Mikołajkowa w Getin Online, ale Pan dzwonił z zupełnie innej instytucji.
Zapytał mnie czy dostałem list z ofertą rewelacyjnego kredytu gotówkowego, który bank przygotował specjalnie dla mnie i wspaniałomyślnie obniżył mi prowizję o połowę.
Odparłem, że tak i dziękuję, ale nie potrzebuję żadnego kredytu, a jak będę potrzebował, to bank mi wtedy nie da (od tego są przecież banki).
Na co Pan zareagował niemal histerycznie - Ale dlaczego? Dlaczego Pan nie chce kredytu? Idą Święta, tyle wydatków, na pewno ma Pan na co wydać!?
Kiedy powtórzyłem, że niestety, ale nie chcę, był bardzo rozczarowany.
Ciekawi mnie tylko czy to stale odgrywana przez niego scenka, czy też może autentyczny żal po utraconej prowizji? Pytam, ponieważ nie jest on pierwszym lekko oburzonym i zaskoczonym sprzedawcą bankowym, że nie chcę takiego wspaniałego kredytu.
Niestety z różnych danych wynika, że Polacy zadłużają się coraz bardziej, najczęściej na drobne kwoty rzędu kilku tysięcy złotych.
Inwestorom, których kusi kredyt przypomnę o instrumentach pochodnych. Po co brać kredyt, skoro można wykorzystać dźwignię na futures, opcjach czy platformie brokerskiej FX i grać za swoje?