sobota, 5 października 2013

Tweeter czy Twitter? Kosztowna pomyłka inwestorów

W USA trwa gorączka związana z nadchodzącym debiutem giełdowym Twittera. Przybiera ona czasem zabawne formy, tak jak wczoraj:

źródło: Yahoo!Finance

















W piątek inwestorzy rzucili się na akcje Tweetera, zapewne skuszeni wizją szybkiego zysku z powodu bardzo niskiej ceny akcji, które kupowali w obiegu pozagiełdowym (OTC). Emocje podsycało złożenie prospektu emisyjnego do SEC przez Twittera poprzedniej nocy.

Tymczasem opanowani żądzą szybkiego zysku popełnili bardzo kosztowną pomyłkę ortograficzną. Tweeter Home Entertainment Group to zbankrutowana sieć detaliczna i nie ma nic wspólnego z ćwierkającym ptaszkiem.

Zapewne łatwo zdiagnozowaliby swój błąd, gdyby nie patrzyli wyłączne na ticker (symbol spółki używany w notowaniach).  Twitter będzie posługiwał się skrótem TWTR, a bankrut używa TWTRQ (co ciekawe - Q na końcu sugeruje upadłą spółkę i dodanie tej litery zwalnia ticker dla innej firmy, w tym przypadku Twittera).


Gwałtowny wzrost obrotów na akcjach Tweetera przyciągnął uwagę innych inwestorów i wystąpił prawdziwy efekt kuli śniegowej: akcje poszybowały od 0,07 centa aż do 15 centów w szczytowym momencie szaleństwa.

Za chwilę do gry przystąpili profesjonaliści, którzy zaczęli sprzedawać na krótko (zarabiają na spadkach kursu) akcje Tweetera, których kurs szybko cofnął się do poziomu 5 centów za sztukę, zanim nadzór finansowy FINRA nie nakazał wstrzymać obrót walorami w piątkowe popołudnie. Ostatecznie transakcji nie anulowano, tylko inwestorzy dostali weekend na ochłonięcie i zastanowienie się, co robią.

W efekcie wygenerowali rekordowy obrót akcjami Tweetera: 14 mln sztuk. Jak podaje "WSJ", do tego momentu w piątek dawałoby to spółce-zombie siódme miejsce w rankingu obrotów wśród pięciuset największych amerykańskich przedsiębiorstw zgromadzonych w indeksie S&P 500.

Każdy może sobie samodzielnie wyciągnąć  wnioski z tej historyjki i zapraszam do podzielenia się refleksjami w komentarzach. 

Można się zastanowić, czy inwestorzy faktycznie podejmują racjonalne decyzje, czy rynki są efektywne, albo czy Ameryka nie pompuje balonika z napisem "social media", który ostatecznie pęknie podobnie do tego z ery dotcom? To ostatnie pytanie zadawałem już prawie trzy lata temu, ponieważ patrzę na balony spekulacyjne nie ze strachem przed ich wybuchem, lecz raczej z zainteresowaniem oczekując na fazę zmienności, kiedy można podłączyć się do gwałtownych ruchów najpierw w górę, a potem do jazdy w dół. Ważne, żeby trendy były wyraźne.

Natomiast zainteresowanych inwestowaniem na rynkach zagranicznych odsyłam do właściwego wpisu A tytułem uzupełnienia wypada dodać, że w ostatnich dniach ruszyła oferta DM BOŚ Bossa Zagranica.