czwartek, 20 czerwca 2013

Uwaga! Hossa z drukarki zdaje poważny test, a król dolar wraca do gry

W kwietniu zarysowałem intrygujący scenariusz deflacyjnej bessy, w którym pytałem o słabość złota. Rzekomo chroni ono przed inflacją, a tymczasem jego zachowanie sugeruje zupełnie odwrotne zjawisko, czyli deflację (zresztą w Polsce niemal potwierdzoną danymi z GUS).

Jeżeli szukamy punktów zwrotnych na rynku, ważny moment nastąpił wczoraj wieczorem po komunikacie po posiedzeniu Fed, po którym złoto znowu zaczyna wybijać w dół poniżej dramatycznych świec z kwietnia:

Gold CFD
Rynki rozgrzał wyjątkowo gadatliwy Ben Bernanke, który wydaje się być bardzo rozgoryczony faktem, że Obama nie widzi go w nowej kadencji na stanowisku szefa Fed-u (faworytem do przejęcia fotela jest Janet Yellen).

Dzień dopiero się zaczął, więc należy ostrożnie i krytycznie podchodzić do różnych tez (w tym moich). Natomiast istnieje spora szansa, że hossa z drukarki napotkała poważną przeszkodę i do gry wraca król dolar.












Zauważmy, że amerykańska gospodarka znajduje się w dużo lepszej kondycji niż europejska (mimo jednych z najniższych płac w Europie nasza zielona wyspa może tylko pomarzyć o bezrobociu na poziomie 7,4 proc.).

Jednak najważniejszym czynnikiem jest strach.

Jeśli inwestorzy zaczną panikować, wyprzedaż przyśpieszy i zamienią przeróżne aktywa na dolary (sprytny zabieg z tym złotem, co?).

Dlatego dolar posiada interesujący potencjał do wykorzystania w najbliższych tygodniach, może miesiącach. A zamiast zamartwiać się, czy tak się stanie, wystarczy ustawić sobie sensowne zlecenie stop-loss i czekać na dalszy rozwój wypadków.

Na pewno droższe niż planowane zapewne będą w tym roku zagraniczne wczasy - euro w tej chwili kosztuje już ponad 4,30 PLN.

Co do amerykańskiej hossy, która przyniosła ponad 1000 pkt wzrostu na indeksie S&P 500, nie ma co trąbić o końcu rynku byka, a co najwyżej o potencjalnej korekcie:

S&P 500


Niestety, gorzej wygląda nasza giełda, ponieważ nadal coś słabo z tym odbiciem w gospodarce, a sentyment do rynków wschodzących nadal się pogarsza (niepokojące dane z Chin, niestabilna Turcja itd.). Na dodatek u nas czekamy na raport i wnioski w sprawie OFE.

Dla mnie wstępnym sygnałem sprzedaży papierów przez długoterminowców czy posiadaczy funduszy polskich akcji będzie zejście indeksu WIG poniżej 44 tys. pkt., czyli połowy poprzedniej dużej bessy i mniej więcej punktu startu majowej fali wzrostowej:

WIG miesięczny (kliknij w wykres, aby powiększyć)



Na razie WIG znajduje się 3 tys. pkt wyżej, czyli jakiś zapas pozostał. Jednak wcale nie jest on taki wielki, co na pewno nie ułatwia podejmowania decyzji osobom, które chcą mieć spokojny urlop z dala od informacyjnego szumu.