Na stronie internetowej Strategie Rozwoju znalazł się wywiad wideo Piotra Michalaka przeprowadzony z Krzysztofem Jędrzejewskim, prezesem i głównym akcjonariuszem spółki Kopex. Nagranie opatrzono tytułem "Rozmowa z Miliarderem"::
Można je sobie spokojnie obejrzeć i samodzielnie ocenić.
Co mnie jednak zadziwiło?
Nie tyle lawina komentarzy pod nagraniem, co ich treść.
Moim zdaniem ten tytułowy miliard zaślepił internautów i wyłączył w nich krytyczne myślenie. A bez tego ostatniego ich upragniona droga do bogactwa jawi się dość mgliście.
Dlaczego?
Po pierwsze, nie jest to może aż tak istotne, ale według kapitalizacji rynkowej Kopeksu wartość pakietu akcji Krzysztofa Jędrzejewskiego według stanu na piątek wynosiła 733 mln zł i wątpliwe, żeby jakieś inne drobne biznesy były warte te brakujące 270 mln zł do miliarda. Jednak nie ma to kluczowego znaczenia. . Te 700 mln zł to i tak od groma kasy i prawie każdy z nas chciałby pewnie mieć choćby 1 procent tego (piszę prawie, bo jednak niektórzy, nieliczni czytelnicy posiadają nawet więcej - pozdrawiam :).
Ważniejsza jest inna kwestia - tak naprawdę Pan Jędrzejewski dryfował przez lata w dość słabo opłacalnym biznesie ogrodniczym, a dopiero wszedł na właściwe tory dzięki bratu Leszkowi - inwestorowi giełdowemu, po którego śmierci w listopadzie 2008 roku przejął Kopex i stał się tym tytułowym miliarderem.
Więcej o Leszku? Choćby tutaj.
Tymczasem komentujący wielbią Krzysztofa jak guru, a już wątek z Bogiem pozostawiam do oceny innym...
W porządku, sporo rad jest cennych, jak choćby o ostrożnym podejściu do kredytów, czy stawianiu na kluczowym miejscu zapewnienie bytu rodzinie. Jednak proponuję - nie słuchajmy tych słów na kolanach. Zresztą ciekawe, co myślą o prezesie jako biznesmenie akcjonariusze Kopeksu, który od kilku lat dryfuje na jałowym biegu, a ostatnio zaczyna nawet obierać coraz bardziej południowy kierunek:
Po śmierci Leszka Jędrzejewskiego notowania akcji szybko odbudowały się, między innymi po uspokojeniu akcjonariuszy, że firma nie upadnie. Jednak po efektownym rajdzie korygującym cześć spadków z bessy zaczęło się wspomniane dryfowanie, które trwa od ponad 3 lat... Przypominają mi się tu trochę opisane wczoraj przypadki Apple i Microsoftu bez Jobsa i Gatesa.
Na świecie żyje mnóstwo miliarderów, którzy doszli do majątku swoją pracą, w dużej mierze umysłu, co pokazuje choćby takie zestawienie agencji Bloomberga:
Także w Polsce mamy wielu ciekawych ludzi, którzy zrobili większe pieniądze głównie własnym sprytem i często dzięki pewnej dozie szczęścia. Z młodszych przychodzi mi do głowy na przykład Rafał Brzoska, twórca Integera:
A wielki sukces firmy i Brzoski potwierdza kurs Integer.pl na GPW:
Jednak i tu widzę pułapkę. Niektórzy sądzą, że skoro taki Brzoska doszedł do setek milionów, więc automatycznie każde jego słowo jest święte i ma on zawsze rację. Przecież to absurd.
Owszem, warto i należy słuchać takich ludzi, jak najbardziej. Jednak nigdy nie wyłączajmy myślenia, w tym krytycznego, bo tylko dzięki niemu możemy się rozwijać i iść do przodu.