Cały czas jesteśmy bombardowani fatalnymi informacjami na temat kryzysu zadłużeniowego w Europie i rychłym pęknięciu balona.
W takim razie przewrotnie zapytam, jeśli jest tak źle, czemu jest tak dobrze?
A o co chodzi?
Nie, nie będę teraz wracał do giełdy, ponieważ tu czekamy co przyniesie los po sygnale kupna na WIG-u (uwaga! żaden system nie wykazuje 100. procent trafności i sygnał może być równie dobrze fałszywy).
Popatrzmy na taki obrazek:
Spadająca rentowność oznacza wzrost kursu obligacji i napływ kapitału na dany rynek.
Czy tak wygląda eskalacja kryzysu? Wątpliwe
Skąd zatem się bierze ten kapitał? Wiadomo, z drukarni, które pracują pełną parą w różnych częściach świata i całkiem prawdopodobna jest hipoteza z "The Wall Street Journal" o wykorzystywaniu euro jako źródła taniego kredytu (jeszcze tańszego po obniżce stóp procentowych w ostatni czwartek):
"In the past, investors often bought assets in Australian dollars and New Zealand dollars as part of a so-called "carry trade" to capitalize on higher interest rates offered on bonds there. And while many may continue to do so, others are looking at smaller, less-liquid markets like the Hungarian forint, the Polish zloty and the South African rand, all of which saw chunky gains against the euro in the wake of Thursday's decision by the European Central Bank to cut interest rates."
No właśnie- jeżeli ktoś gra na rynku walutowym (obecnie dostępnym praktycznie dla każdego), zajmując pozycję krótką na rynku EUR/PLN będzie miał dopisywane punkty swapowe, czyli nawet jeśli rynek stoi w miejscu, zarabiasz dzięki wyższemu oprocentowaniu w naszej walucie.
Oczywiście, decyduje sam ruch na parze walut i czy faktycznie złoty się umocni do euro, ale te punkty to taki bonus.
Jest to o tyle ciekawe, że złoty przez dłuższy czas nie potwierdzał siły naszych obligacji, ale ostatnio coś jakby się tu ciekawego rysowało (kliknij w obrazek, aby powiększyć):
W krótkich, żołnierskich słowach pomysł brzmi: S na EUR/PLN ze stoplossem powyżej 4,28 (lepiej bliżej 4,32).
Czy sam tak zrobię? Raczej nie, bo nie jest to przeze mnie zbytnio kwantyfikowalne i przetestowane, ale jak ktoś pogrywa sobie dyskrecjonalnie (sam robię tak tylko do pewnego rodzaju testów własnej psychiki, ale nie za poważne stawki i z dość miernym efektem finansowym), może nad tym pokombinować nieco dłużej.
A osoby przekonane o rychłym krachu złotego uczulam na dokładne sprawdzenie, co zrobią, jeśli się mylą (czytaj- gdzie macie stoplossy?).
Tak, wiem co było w piątek i poniedziałek pewnie nie zacznie się zbyt optymistycznie, więc tym ciekawsze będzie dla mnie czy złoty potwierdzi swoją ostatnią siłę i nawet po lekkim wahnięciu w dół znowu zacznie się umacniać, kierując się w stronę poziomów z marca.