sobota, 8 października 2011

Fundusz stracił w tym roku 47%

Fundusz stracił w tym roku 47%. Gdyby to był dowolny fundusz, moglibyśmy wzruszyć ramionami i powiedzieć - "jeszcze raz nabili klientów w butelkę" itp., ale w tym przypadku chodzi o fundusz nie byle kogo, tylko Johna Paulsona, tego samego który zarobił krocie na kryzysie hipotecznym (kontrowersje budzi udział Greenspana jako jego doradcy i współpraca z bankiem Goldman Sachs, który sprzedawał klientom "obligacje" przygotowane przez Paulsona).

Jak dokładnie wyglądają wyniki funduszy Paulsona?












(stan na koniec września, dane według "AR Magazine")

Jak widać, nie ma świętych krów, ale prywatnie uważam, że taka strata jest niedopuszczalna, ponieważ, aby wrócić do punktu wyjścia po spadku o 50%, potrzebujemy aż 100% zysku, a o to przecież nie tak łatwo bez podejmowania zbędnego ryzyka, które może całkowicie nas wyzerować, a na to może sobie nie każdy pozwolić (student z tysiącem złotych na foreksie spokojnie, ale ktoś z poważniejszą kasą niekoniecznie).

Fundusz ma o tyle łatwiej niż indywidualny inwestor, że można go po prostu rozwiązać, albo zmienić nazwę/strategię i zacząć zabawę od nowa.

Kto w takim razie zarabia wśród gwiazd funduszy hedgingowych?

Przypominam, że miesiąc temu we wpisie "Teraz zarabiamy tylko na strachu" przedstawiałem Bridgewater i Raya Dalio.

W sumie zeszliśmy we wrześniu jeszcze niżej (nasze główne indeksy giełdowe schudły o kolejne 10%), ale pojawiają się pewne symptomy dające jakąś szansę na pewne ocieplenie na rynku akcji (sezonowość przemawia za zakupami w październiku, pesymizm inwestorów również). Zainteresowani mogą obejrzeć faworytów Dalio (niestety stan na koniec czerwca).

Jednak ryzyko pozostaje wysokie i równie dobrze strefa euro może się rozsypać jak domek z kart jeszcze w tym roku sprowadzając indeksy giełdowe znacznie poniżej niedawnych dołków.

Moim zdaniem najgłupszym rozwiązaniem jest ucieczka do obligacji (mały zysk, wysokie ryzyko).