Ostatnio widziałem różne prognozy ceny złota. Większość analityków przewiduje rekordy w cenie nominalnej i tu widzę powód do ostrożności w ocenach. Skoro wszyscy kupili sporo złota, to pytanie jak silny jest popyt wydaje się zasadne.
Przez chwilę było głośno o sprzedaży przez MFW ponad 400 ton złota i wydawało się, że ta informacja ostudzi rynek. Jednak zaraz usłyszeliśmy pogłoski, że Chińczycy chętnie je odkupią. Jeżeli się zastanowimy dłużej nad tym, to przecież 400 ton złota oznacza mniej więcej 13 mld dolarów. Chińczycy pewnie spokojnie wzięliby i 10 razy więcej.
W końcu Amerykanie w tym tygodniu biją kolejny szalony rekord i emitują obligacje za 114 mld dolarów.
Chińczycy są uwięzieni w setkach miliardów amerykańskich obligów. Muszą bardzo zręcznie i delikatnie manewrować powoli przerzucając pieniądze do innych aktywów, aby nie doprowadzić do paniki na dolarze i szybkiego wyparowania większości ich rezerw.
Tymczasem pamiętny z dyskusji z Lafferem, kontrarianin Peter Schiff wczoraj pojechał ostro po bandzie i przewiduje, że złoto dotrze do 5000 dolarów za uncję.
Według niego stanie się takim samym gorącym aktywem niczym spółki internetowe 10 lat temu i będzie drożeć u szczytu szaleństwa po 100 dolarów dziennie.
Powodem ma być głównie słabnący dolar i błędna polityka Obamy.
Z kolei uważa, że Azja i inne rynki będą sobie radzić całkiem nieźle mimo krachu dolara i gorączki złota, co wydaje się co najmniej dyskusyjne. W końcu dla Chińczyków jednym z głównych rynków zbytu są USA.