JWC to deweloper z Ząbek pod Warszawą. Specjalizuje się w budowie tańszych mieszkań o powiedzmy kontrowersyjnej architekturze :). Głównym rozdającym karty jest Józef Wojciechowski.
Każdy wie jaka jest sytuacja w branży i nie ma co się nawet próbować pocieszać, że zaraz wszystko wróci do normy, a raczej nienormalności, czyli rynku sprzedawcy.
Prognozowanie zysków na ten rok wydaje się zabawą w zgadywanie, więc zostawiam ją analitykom, którzy biorą za te wyceny grubą kasę (intryguje mnie czy oni sami wierzą w te swoje „rekomendacje”).
Mam za to swoją tezę: Wojciechowski należy do tak zwanych twardzieli w biznesie i nie ma żadnych skrupułów, o czym boleśnie już się przekonali posiadacze akcji Energopolu jakiś czas temu.
Możemy sobie polamentować jaki ten świat niedobry, ale ja doszedłem do takiego wniosku: Wojciechowski wie, że teraz ze sprzedażą mieszkań będzie krucho albo bardzo krucho, więc kasa na inwestycje raczej mu nie będzie potrzebna, jak sądzę. Logiczniej będzie skupować akcje z rynku i przeczekać bessę, a potem opchnąć nową emisję naszym kochanym OFE czy fundom, gdy sytuacja zacznie się poprawiać.
Już teraz ma ponad 82% towaru, więc sam mógłby wciągnąć resztę bez trudu.
Raczej wątpliwe, żeby opłacało mu się wycofywać spółkę z giełdy – zawsze to większy prestiż - sam wolałbym kupić mieszkanie od dewelopera giełdowego niż jakiegoś Pana Władka i raczej zostawi jakieś kilka procent w obrocie.
Spółka już prowadzi skup akcji.
Zabawne, że przy cenie emisyjnej 71 zł pod koniec maja 2007 roku na walorki JWC wręcz rzucili się inwestorzy i redukcja wyniosła ponad 98%. Teraz mamy 5 zeta z kawałkiem i ci sami inwestorzy trzęsą gaciami, że stracą kasę. Psychologia tłumu.
Cała ta gadka byłaby głównie biciem piany, gdyby nie wykres:
Zwracam uwagę na gigantyczny jak na tę spółkę obrót. Tu się coś wyraźnie dzieje ciekawego i bardzo dobrze, że nie ma żadnego komunikatu.
Co jeszcze lepsze zauważmy, że leci ona lotem szambonurka od pierwszego notowania na 92,8 zł praktycznie bez większych korekt, aż do niedawnych 4,02 zł. Teraz rysujemy coś na kształt długoterminowego dna i jeśli przejdzie 5,75, wtedy naprawdę zacznie wygladać ciekawie. Zaryzykuję efektowną tezę, że skoro oferta była 71 zł, w takim razie może odbić do ... 17 zł (także na wykresie da się coś tam wypatrzeć).
Zagrożeniem dla zwyżki jest rzecz jasna sytuacja zewnętrzna, czyli ogólnie słaby rynek. Jak WIG20 zacznie walić poniżej 1600 pkt, to będzie ciężko o efektowną jazdę.
A teraz, żeby nie wyszło, że uważam się za jakiegoś nie wiadomo kogo opiszę co wczoraj narobiłem z JWC. Ustawiłem zlecenie na 5,11 zł. Otwarcie było jednak dużo wyżej i nie załapałem się. Później patrzyłem z lekką frustracją na wzrost JWC do 5,74 zł, ale nagle nastąpił powrót. Zobaczyłem, że mam te 200 więcej już zaksięgowane i zamiast odczekać do końca sesji, anulowałem zlecenie i ustawiłem się z kupnem po 5,47 260 sztuk. I tu popełniłem błąd nowicjusza.
Miałem nie podejmować decyzji w trakcie sesji i dziś spotkała mnie za to zasłużona kara. JWC wyznaczył minimum na 5,11 zł, a teraz kosztuje > 5,4 zł. Zamiast być już na plusie, wciąż jestem lekko w plecy. Co prawda chodzi o niewielkie kwoty, ale jednak zachowałem się wybitnie jak leszcz i tego postaram się wystrzegać.
Stop loss nieco poniżej 5 zeta.
Treści przedstawione w artykule są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Autor nie ponosi odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego artykułu, ani za szkody poniesione w wyniku decyzji inwestycyjnych podjętych na podstawie niniejszego artykułu.