Coraz głośniej mówi się o bankructwie Grecji i media nawet już wyznaczyły prawdopodobną datę: w najbliższy wtorek, 20 września.
Tak naprawdę Grecja jest bankrutem od końca kwietnia ubiegłego roku, a kolejne miliardy pomocy służą jedynie podtrzymaniu obecnego status quo, ponieważ nikt tak naprawdę dokładnie nie wie co będzie się działo dalej, jeśli na przykład ludzie na całym świecie zobaczą w telewizji run na greckie banki, a inwestorzy spanikują i zaczną wywalać włoskie czy hiszpańskie obligacje, nie wspominając o akcjach.
Czy da się zarobić na bankructwie Grecji?
Z pewnością tak, ale jak uczy niedawna historia z interwencją SNB na rynku CHF, trzeba mieć wcześniej odpowiednie info. Ja takich nie mam i nie sądzę, żeby otwieranie nowych pozycji jutro lub we wtorek w którąkolwiek stronę istotnie różniłoby się od rzucania monetą, więc wolę patrzeć na ewentualne widowisko nieco z boku, z plikiem banknotów i sztabką złota w kieszeni.
Kluczowy będzie Fed i rozpoczynające się również we wtorek posiedzenie FOMC Fed, na którym musi przedstawić on jakiś plan kupiony przez rynki. W przeciwnym razie trend spadkowy na giełdzie może przyspieszyć ("krzyż śmierci" zobowiązuje) napędzony świeżym paliwem rozczarowanych inwestorów nieskutecznie łapiących spadające noże.
Chęć banków centralnych do manipulowania rynkami jest na tyle duża, że wszystkim bardzo zalecałbym dokładną kontrolę ryzyka i odpowiednie dostosowanie wielkości pozycji, ponieważ jeśli nawet z Helladą nic nie zrobią w nadchodzącym tygodniu, to i tak sam Fed może swoim helikopterem narobić dużo wiatru (spory odsetek ankietowanych na blogu spodziewa się QE3).