sobota, 24 września 2011

Prechter zaciera ręce - czy spełni się koszmar?

Robert Prechter jest znanym propagatorem teorii fal Elliotta i zainteresowani na pewno czytali jego wydaną także po polsku na ten temat książkę (lektura obowiązkowa każdego inwestora - także krytycznego wobec Elliotta) oraz regularne biuletyny. Ostatnie wydarzenia na rynku sprawiły, że warto wrócić do czarnych scenariuszy Prechtera i wcale nie chodzi tylko o przecenę na rynku akcji, ale również o umocnienie dolara i dramatyczne spadki na rynku metali szlachetnych (wczoraj masakra na srebrze i cd wyprzedaży złota) oraz surowców.


Dokładnie tego oczekuje Prechter od dłuższego czasu i może w końcu pójdziemy ścieżką wyznaczoną przez nieco sponiewieranego przez QE2 guru?

A dokąd ona prowadzi?



W skrócie: do piekła.

Inaczej mówiąc: teraz weszlibyśmy w deflacyjną bessę, kiedy wszystko tanieje: zarówno akcje, jak też surowce i złoto, a ich skala może być zadziwiająca, ponieważ ta fala mogłaby być dłuższa i bardziej wyniszczająca od pierwszej, która sprowadziła nas ze szczytów 2007 roku do dołków z początku 2009 roku.

Nominalnie akurat na polskim rynku nie jest to możliwe, bo zabrakłoby skali (szczyt na indeksie WIG20: 3940,53, dołek na 1253,24 pkt), ale procentowo oznaczałoby to jakąś niesamowitą hekatombę. Skoro poprzednio spadliśmy o 68% do ekstremum, tym razem zjazd o podobny zakres (a Prechter mówi o jeszcze czarniejszym scenariuszu) przyniósłby nam docelowe spadki indeksu WIG20 poniżej... 900 pkt na dnie bessy.

Dopiero wtedy byłaby wspaniała okazja do zakupów akcji.

Póki co, należałoby chronić kapitał w gotówce i jej ekwiwalentach, ale Prechter liczy na siłę dolara, więc w polskich realiach złotówki nie muszą być najlepszym rozwiązaniem.

Trudno pogodzić się z takimi wizjami, ale na rynku nie ma rzeczy niemożliwych.

A co sam gram i czemu w takim razie znowu kupiłem akcje na przecenie?

Przede wszystkim tym razem tylko za pieniądze z portfela bloga (widoczny po lewej stronie, fartem/lub niekoniecznie w nowej wersji wciąż na plusie), czyli ostrożniej niż w sierpniu i ma to być odbicie gdzieś do 2280 pkt na WIG20. Jeśli nie uda się, szybko skasuję większość pozycji.

To tyle w segmencie "wydaje mi się".

System czeka na sygnał L na futures (utrudniłem sobie zadanie i gram nim tylko L lub out-cel: bardziej komfortowe porównanie z indeksami giełdowymi, funduszami akcji i innymi bawiącymi się w GPW).

Kto wierzy w wizje Prechtera? Im mniej osób, tym (niestety) lepiej dla niego.