Skuteczność funduszu czy inwestora zwykle bada się na podstawie stopy zwrotu, czasem z pewnymi modyfikacjami uwzględniającymi poniesione ryzyko. Taki obraz często wypacza priorytety drobnych inwestorów. Nie oszukujmy się – większość czytelników bloga dysponuje kapitałem (nie licząc mieszkania czy domu) rzędu co najwyżej kilkudziesięciu tysięcy złotych. Owszem są wyjątki ze znacznie pokaźniejszymi portfelami, ale te osoby raczej czytają bloga dla rozrywki, bo pewnie same dobrze wiedzą jak dojść do milionów skoro już posiadają przynajmniej setki tysięcy (choć i tu są rzecz jasna mniej doświadczeni – wracający z zagranicy, otrzymujący spadek itp.). Aby się upewnić co do moich przypuszczeń wrzuciłem na bloga ankietę (w panelu bocznym) i proszę o anonimowe szczere odpowiedzi (proponuję wliczyć wyłącznie kapitał aktywnie zarządzany, a nie na przykład własne mieszkanie, dom czy samochód, o ile nie służą one nam do dalszego inwestowania). Jeśli odfiltrujemy kilka procent tradycyjnych trolli –żartownisiów zobaczymy mniej więcej jak to jest naprawdę (to nie badanie statystyczne, bo nieprawidłowo przeprowadzone i za mała próbka).
Może, żeby nie było to takie zupełnie teoretyczne rozważanie, przejdę do swojego portfela.
Na dziś jego wartość oscyluje w granicach 27 000 zł.
Teraz załóżmy, że jestem skutecznym inwestorem i uzyskuję 20% na czysto w 2009 roku.
Wydaje mi się, że to dobry wynik, prawda? Za mało? No to niech będzie 25%. W takim razie na początku przyszłego roku wartość portfela wynosiłaby około 27 000 zł x 1,25 = 33 750 zł. Inaczej mówiąc byłoby to 6 750 zł do przodu. W tym wariancie sam się chwalę za swoje świetne ruchy giełdowe i jestem poważanym internetowym ekspertem.
W drugim, w sumie dość aktualnym wariancie jestem inwestorem-ciamajdą, który jedynie odkłada po 500 zł miesięcznie i nic nie robi tylko wymądrza się na blogu oraz zbiera cash. Kasa w tym wypadku pracuje też na lokatach, czyli śmiało można doliczyć około 2000 zł z odsetek plus 500 x 12 = 6000 zł, czyli łącznie 8 000 zł. W takim razie w styczniu 2010 wartość portfela wyniesie 35 000 zł. Hmm, więcej niż genialny inwestor, zgadza się?
Który jest lepszy?
Dla mnie ważniejsze są przychody gotówkowe, a dopiero na drugim miejscu procentowe.
Wiadomo, że najlepiej połączyć jedno i drugie, co wydaje się naprawdę trudnym zadaniem. Chciałem pokazać co powinno być najważniejsze dla każdego drobnego inwestora. Procent składany to świetna rzecz, ale jego siła pojawia się dopiero przy nieco większym kapitale. Tak, ten 1% więcej dopiero coś znaczy jeśli to jest ze 100 000 zł, a nie tysiąca czy nawet dwudziestu.
Rzecz jasna gdybym tylko miał wpłacać do banku i dorzucać po parę stówek co miesiąc nie byłoby o czym czytać, jeśli chodzi o portfel appfunds przez najbliższe kilka lat. Na szczęście, trochę też eksperymentuję, ale chciałem tylko pokazać na czym i dlaczego na tym właśnie koncentruję się i staram nie spuszczać wzroku z piłeczki. Wcale to nie znaczy, że na przykład za rok nagle nie wpakuję się w chińskie akcje czy kapsle po rumuńskim piwie. Jak będzie dobry potencjał zysku z małym ryzykiem mogą to być i mongolskie znaczki pocztowe. Jednak na razie pamiętam przede wszystkim o dorzucaniu nowych stówek i zachęcam wszystkich do tego samego.
Na początku lepiej skoncentrować się na regularnym oszczędzaniu niż szukaniu genialnych systemów inwestycyjnych. Optymalnie jest robić to równolegle, ale najczęściej posiadacze niewielkich zasobów błędnie uważają, że nie mają nic do stracenia i szybko je rozwalają wracając na początek gry. Im szybciej zrozumiesz ten mechanizm, tym prędzej wkroczysz na ścieżkę bogactwa.