Obecny kryzys pomieszał w głowie ludziom, którzy mają nawet doktoraty z ekonomii. Jednym z objawów, nie bójmy się mocniejszych słów, kompletnej głupoty i ignorancji wykazywanej po raz kolejny przez bankierów i zarządzających funduszami jest kupowanie amerykańskich obligacji i bonów skarbowych, które są oprocentowane znacznie poniżej inflacji. Ba, w niektórych przypadkach „inwestorzy” godzą się na absolutne 0.
Aktualne oprocentowanie można sprawdzić na przykład tutaj.
Nawet lekko naciągane dzięki zmianie metodologii CPI wskazuje, że obecna inflacja w USA wynosi spokojnie 4-5%, a tu całe hordy lemingów pakują pieniądze w śmieciowe obligacje i papiery nie wiedząc, gdzie ulokować pieniądze swoich klientów. Świadomie godzą się na straty wykazując zupełną bezradność wobec wyzwania, jakie otrzymali od losu.
Sytuacja wygląda absurdalnie. USA drukują setki miliardów zielonych papierków, a reszta świata łyka je jak świeże bułeczki. Czym to się skończy? Tym samym co zawsze. Pytanie tylko kiedy? Ja w każdym razie nie chciałbym mieć wtedy nawet jednego dolara.
Świerzbią mnie ręce, żeby zaszorcić zielonego wobec euro, ale na razie do świąt się wstrzymam.