Pod koniec grudnia przedstawiłem moją strategię giełdową na 2017 r. Dzisiejszy wpis jest kontynuacją tamtego artykułu, więc zachęcam do zapoznania się z nim wcześniej, aby było łatwiej zrozumieć mój tok myślenia.
Wskazałem tam na interesujący sygnał kupna dla polskiej giełdy zaprezentowany przez bank inwestycyjny Goldman Sachs 17 listopada ub. r. Od tamtej pory WIG urósł o blisko 18 procent i zatrudnieni w Goldmanie mogą z dumą spoglądać na Warszawę z ostatnich pięter Warsaw Spire.
źródło: Warsaw Spire |
Ważniejsza jest dla nas przyszłość.
Co nas martwi?
Wysoka wycena amerykańskich spółek.
Dlatego każda podwyżka stóp procentowych w USA lub nawet jej perspektywa grozi wywołaniem co najmniej głębszej korekty na giełdzie w Nowym Jorku. Ta ostatnia niczym się nie przejmuje i w tym tygodniu Dow Jones pokonał kolejną przeszkodę, czyli poziom 20 tys. punktów.
W przypadku korekty dopiero zejście poniżej 2180-2200 pkt na S&P 500 byłoby pierwszym niepokojącym sygnałem dla posiadaczy akcji.
Aby powiększyć wykresy w artykule, należy w nie kliknąć.
Gdyby Fed powstrzymał się przed podwyżkami, zapewne osłabiłby się dolar i dalej trwała hossa na surowcach i rynkach wschodzących takich jak Polska.
A czy wzrosty na NYSE na pewno skończyły się lub skończą w najbliższym czasie?
Tego nie byłbym taki pewien. Do kolejnej fali wzrostowej przydałby się jakiś katalizator, na przykład zmaterializowanie się obietnic Trumpa: obniżenie podatków dla firm lub rozpoczęcie kosztownych programów odbudowy przestarzałej amerykańskiej infrastruktury.
Z drugiej strony nieprzewidywalny Trump jest równocześnie jakimś zagrożeniem, również dla giełd.
Poza tym nastroje indywidualnych inwestorów są coraz dalsze od euforii. Przez ostatnie dwa miesiące odsetek byków spadł z blisko 50. do tylko 31,6%.
źródło: AAII |
WIG20
W grudniu zastanawialiśmy się, czy damy radę pokonać psychologiczny poziom 2000 punktów. Udało się i na dodatek został on już pozytywnie przetestowany jako wsparcie. W takim razie w przypadku korekty rynek powinien bronić się w tych okolicach. Jeśli pęknie 1980 punktów, trzeba będzie zdjąć różowe okulary.
Do góry zasięg bez zmian, czyli >2300 punktów.
W grudniu zastanawiałem się, jak lekko podkręcić zysk z polskich akcji i wykorzystałem do tego instrument CFD naśladujący zachowanie kontraktu FW20. Generalnie słabo mi idzie na platformach FX i używam ich tylko za niskie stawki, ale ten pomysł był akurat OK (chciałem złapać kawałek ruchu do góry na dużej dźwigni - depozyt ok. 600 zł, wartość pozycji ok. 30 tys. zł):
Kliknij, aby powiększyć
Co do poszczególnych spółek, niektórzy moi faworyci z WIG20 jadą chyba na dopalaczach :)
Generał hossy, czyli KGHM w piątek zamknął się po 125 zł - tylko w tym roku zyskał już ponad 35%. Zwracam uwagę na głęboki cień na ostatniej świeczce związany z korektą w trakcie piątkowej sesji. Dla mocno zarobionych sygnałem do ewakuacji z miedziaka może być zejście poniżej 113 zł. Do góry nie zgaduję.
Wskazywany na początku grudnia Alior Bank zrealizował zakładany zasięg ruchu (zysk od zamknięcia 7 grudnia do teraz ok. 30%). Wciąż liczę jeszcze na wyższy kurs PZU.
W styczniu wyjaśniła się tajemnica mocy PKN Orlen - od sierpnia akcje skupował PERN. Skup zakończył się i dlatego podtrzymuję neutralne nastawienie do tej spółki
Możliwa jest dalsza zabawa w rotację sektorową, tak jak w mijającym tygodniu: jednego dnia drożały banki, innego energetyka.
WIG
Miesiąc temu sugerowałem dotarcie indeksu szerokiego rynku do okolic 56 tys. punktów. Ruch został już praktycznie wykonany, więc pora na śmielszą koncepcję:
Trochę ciężko mi uwierzyć, ale istnieje opcja, że poruszając się w tym kanale WIG w końcu przebije maksimum wszech czasów z 9 lipca 2007 roku.
W przypadku spadków pozostaję optymistą aż do 49,5-50 tys. pkt. - czerwona kreska na wykresie. Klasycznie ewentualne nieduże spadki powinno wykorzystywać się do uzupełnienia portfela, a nie jego redukcji.
Ciekaw jestem, jakie jest Wasze zdanie i dlatego dodatkowo umieściłem sondę na Twitterze (z góry dziękuję za podanie dalej):
— Zbyszek Papiński (@appfunds) 28 stycznia 2017Sprawdziłem statystyki GPW i znalazłem lata ze wzrostami tego indeksu o skali 40 i więcej procent. Ostatnio tak było w 2009, 2006 i 2003 roku, Zatem w teorii wszystko jest możliwe i z góry nie skreślam tego scenariusza.
Przy niskich stopach procentowych w Polsce, które zapewne utrzymają się w 2017 roku, zyski z akcji i funduszy inwestycyjnych powinny w końcu przyciągnąć indywidualnych, również tych wciąż obrażonych na giełdę. Media już trąbią o hossie, co oczywiście spotyka się z dużym sceptycyzmem i niedowierzaniem w komentarzach osób poranionych w poprzednich latach. Jednak chciwość prawdopodobnie weźmie górę i jakaś część z tych 700 mld zł leżących na rachunkach bankowych powinna popłynąć na rynek.
Dodam, że osobiście uważam, że każda dwucyfrowa roczna stopa zwrotu z akcji jest bardzo przyzwoita, zwłaszcza jeśli spojrzymy na aktualne zyski z lokat czy obligacji. Równocześnie podtrzymuję tezę, że w którymś momencie 2017 roku pasywny ETF na WIG20 pokaże co najmniej 10 procent zysku.
Aktualny wynik od początku roku: +6,5%.
Nadal liczę na zmianę koni i lepszą postawę indeksu sWIG80, który w ostatnim kwartale nieco odstawał od pozostałych.
Fundamentalnie da się tam wygrzebać więcej tańszych spółek z potencjałem niż w bardziej wygrzanym mWIG40.
W okolicach świąt i w styczniu sam też dokupiłem trochę różnych akcji za blisko 40 tys. zł. Aktualnie na papierze ten portfel jest 6.6% na plusie (z uwzględnieniem prowizji). Piszę o nim nie po to, aby się chwalić czy żalić. tylko, żeby pokazać, że naprawdę inwestuję realne pieniądze, a nie tylko teoretyzuję.
PLAN B
6 marca będziemy świętowali ósmą rocznicę odbicia się od dna giełdy amerykańskiej. Rynek byka znajduje się w dojrzałej fazie i w każdej chwili ma prawo się skończyć, jak też trwać jeszcze wiele miesięcy.
Dlatego trzeba posiadać plan B na wypadek spadków. Przy okazji pamiętajmy o powiedzeniu Mike'a Tysona, że każdy posiada jakiś plan, dopóki nie dostanie w zęby, więc najważniejsza jest jego konsekwentna realizacja,
Sam trochę zredukowałem ryzyko, między innymi zleciłem sprzedaż jednostek funduszu, o którym niedawno wspominałem - sporo urósł, a ze względu na opóźnienia w realizacji zleceń nie chcę dać się złapać na jakiejś głębszej korekcie. Reszta niech rośnie. Oby jak najwyżej.
Na pewno będę ściskał kciuki za hossę w Polsce i niech każdy zarobi mniejsze lub większe pieniądze, nawet jeśli indeksowi WIG nie uda się pobić rekordu z 2007 roku i wzrosty zakończa się niżej i wcześniej, na przykład wiosną tego roku.
A na koniec przypomnę, że legendarny inwestor Jesse Livermore mawiał, że największe pieniądze zarobił nie dzięki genialnym pomysłom, tylko siedzeniu na tyłku i tego Wam życzę, oczywiście z drożejącymi akcjami w portfelu.