Przez kilka ostatnich dni w ramach rozrywki śledziłem różne media finansowe i zauważyłem dość dużą zgodność wśród osób, które zarządzają cudzymi (zwłaszcza) i swoimi pieniędzmi. Większość z nich mówi mniej więcej coś takiego:
Nie kupuję akcji, dopóki sytuacja na rynkach się nie unormuje.
W tym miejscu padają różne hasła: światowa gospodarka, europejskie i amerykańskie banki, Grecja, Hiszpania, Włochy itd.
No to ja może Paniom i Panom odpowiem zbiorczo:
Kiedy sytuacja się unormuje i będą napływały same dobre wiadomości, będzie już za późno na zakup akcji i funduszy, bo to będzie szczyt koniunkturalny.
Dziwi mnie taka postawa, zwłaszcza wśród profesjonalistów, którzy powinni o tym doskonale wiedzieć, albo zająć się handlem czymś innym.
Czy to oznacza, że należy kupować teraz akcje? Nie.
Po prostu należy znaleźć inne uzasadnienie do kupna/sprzedaży/wstrzymania się od ruchów, ponieważ w przeciwnym razie kupisz razem z tłumem na samym szczycie hossy.