Wczoraj mieliśmy poznać cenę akcji BGŻ. Zauważmy dysproporcję między drobnym inwestorem, który musi w ciemno wpłacać grzecznie kasę zakładając cenę z kosmosu 90 zł, a instytucjami finansowymi, które same oferują swoją cenę i to kilkadziesiąt procent niższą.
Z nieoficjalnych doniesień wynika, że nie ma chętnych, mimo znacznego obniżenia poprzeczki - do 66 zł. Z tego powodu oferta rzekomo miała być ograniczona z 16,05 do tylko 5,25 mln akcji i jak spekulują agencje cena też spadła, już tylko do 60. zł i bookbuilding rusza od nowa.
Ten marny popyt jest szansą dla drobnych, że jednak coś zarobią na debiucie, o ile dość niepewny rynek giełdowy (WIG stracił w maju 3,4%) będzie jakoś się trzymał. 60 złotych to całkiem sensowna cena za akcję, ale ...
Duzi mogą uznać, że skoro zostaje potencjalna podaż kilku/kilkunastu mln akcji niesprzedanych w IPO (zapewne nie wezmą wszystkiego), więc będą czekać aż im SP sprzeda je ze zniżką. Właśnie te niesprzedane akcje powodują, że potencjał wzrostowy akcji BGŻ będzie zapewne ograniczony, na to przynajmniej wskazuje choćby zachowanie PKO BP, kiedy po ogłoszeniu w połowie marca planów sprzedaży kolejnych akcji kurs wyraźnie stracił impet.
Podsumowując, pojawiła się nadzieja dla małych, że może zarobią na BGŻ.
Co do JSW i dzielnych górników- z góry dziękuję i nie interesuje mnie ich sponsorowanie.