Zastanawiam się nad rzeczą, która mocno mnie męczy. No dobra, niech będzie 2450 na WIG20 i wrócimy do poziomów sprzed kilku tygodni, ale nurtuje mnie czym można pociagnąć? KGHM? Hmm ... Banki? Cóż...
Może PKN? No powiedzmy do 30 zł. Może TPSA da radę pojechać jeszcze z 10-15%. Ciężko coś lepszego znaleźć patrząc po wykresach, a tu potrzeba rajdu o ponad 30%. Chyba muszą nas wyciągnąć inni za uszy, a ja tu przepowiadam cały czas krach w USA w tym lub przyszłym tygodniu jako całkiem możliwy.
Na razie widzę lekką panikę na złotym i problemy ze sprzedażą bonów przez MinFin i takie kwiatki jak brak franków w bankach. Czuję, że czeka nas jeszcze co najmniej jeden silny spadek, ale na szczęście moja intuicja jest zazwyczaj zawodna. Niestety na jej korzyść przemawiają jak na razie wykresy. Te optymistyczne scenariusze w komentarzach wyszukuję nieco na przekór sobie jako pewne wyzwanie intelektualne, bo jak widać mam raptem 1000 pln na giełdzie, a to najlepiej świadczy o moim nastawieniu.
Celowo napisałem taki hurraoptymistyczny tytuł ze znakiem zapytania i założę się, że niewiele osób przeczyta dokładniej mój dzisiejszy koment, a nie jest on wcale aż taki superoptymistyczny.