sobota, 18 października 2008

Czy Buffett ma rację z kupowaniem teraz akcji?

Dziś opisałem w tekście w innym miejscu artykuł jaki ukazał się w NYT, w którym 16 października Buffett wyraził swoją opinię na temat obecnych wydarzeń. Nie będę się powtarzał, bo można przeczytać zarówno oryginał jak i moje streszczenie po polsku, ale raczej dorzucę parę uwag do tego co napisał miliarder.

Myślę, że jego słowa są ważne dla inwestorów długoterminowych. Buffett zaczął kupować akcje do własnego prywatnego portfela.

Niektórzy mogą twierdzić, że nagania, bo Berkshire Hathaway wpakował się teraz w kilka dużych inwestycji, ale ja tak tego nie widzę. Buffett przeżył już 78 lat i nie jest nieśmiertelny. Ma kasy jak lodu i nie wiem czy mu aż tak strasznie zależy na kolejnych kilku czy kilkunastu miliardach. I tak przekaże majątek w dużej mierze fundacjom charytatywnym – część zresztą już im oddał.



Nie namawiam do łapania dołków, ale jeżeli ktoś ma pusty, podkreślam pusty portfel akcyjny niech się teraz zacznie rozglądać. Musi jednak założyć jak najczarniejszy scenariusz, że indeksy spadną do piekła na przykład WIG20 na 1000 punktów.

Jeśli stać cię na taką ekstrawagancję, możesz szukać okazji i powolutku kupować nie zwracając uwagi na bieżące fluktuacje, ale poczekałbym przynajmniej do momentu kiedy ta fala paniki się skończy czymkolwiek – odbiciem czy choćby pójściem w bok indeksów, ale nie skakałbym w ogień już teraz.

Sam się niestety nie zaliczam do długoterminowców (jak będzie hossa, chętnie nim zostanę), ale raczej do graczy i podejmuję decyzje inwestycyjne w oparciu o nieco inne zasady i wcale mi nie przeszkadza, że fundamentalnie coś jest za drogie czy za tanie. Jednak nie każdy ma takie samo spojrzenie czy zwyczajnie czas na ciągłe monitorowanie sytuacji.

Popełniłem sporo błędów, szczególnie ostatnio, ale znalazłem przyczynę - zbyt duże obciążenie obowiązkami, aby brać się za bardzo krótkoterminowe spekulacje i mam nadzieję, że wszystko wróciło do normy.

Wracając do strategii długoterminowców - można stopniowo wchodzić czy to w fundy czy w wybrane akcje – ja rzecz jasna od razu proponuję ustalić przed jakąkolwiek transakcją poziom maksymalnej straty – nie większej niż 20% od wejścia i bezwzględnie się tego trzymać.

Niepokoi mnie tylko piątkowe zamieszanie u nas. Czy to coś większego, nie wiem, ale w przyszłym tygodniu to chyba jednak za wcześnie tak się wyprawiać na szerokie wody, ale jeśli trochę się uspokoimy przez choćby tydzień – dwa, warto rozważyć pierwsze zakupy, ale nie za 50 czy 100% portfela.

Trzeba sobie jasno powiedzieć – nie dorobisz się na lokatach czy obligacjach, tylko przechowasz tam kasę zamiast w skarpecie i nic więcej. Wyjątkiem jest sytuacja jeśli zarabiasz na przykład kilkanaście i więcej tysięcy miesięcznie, to faktycznie nie potrzebujesz za bardzo żadnej giełdy do szczęścia, tylko rozsądnego budżetu i odkładania co najmniej 10% dochodów, aby szybko dojść do niezłego majątku, ale ile jest takich osób?

Sam się zupełnie nie przejmuję, że mam od wczoraj raptem tysiąc zł u maklera, bo jak będzie hossa to się dolewaruję na pochodnych i szybko nadgonię dystans, ale osoby, które siedzą teraz na gotówce niech zaczynają się szykować do sondażowych zakupów. Wcale nie trzeba być geniuszem giełdy – wystarczy wpłacić parę stówek w listopadzie do funduszów inwestycyjnych i powtarzać manewr co miesiąc (kontrolując poziom strat), aby nabrać impetu w zyskach w kolejnej hossie, choć do tej ostatniej to droga jeszcze daleka i wyboista.