Jednym z fenomenów rynków kapitałowych jest fakt, że do długoterminowego zarabiania wcale nie jest potrzebna jakaś kosmiczna wiedza i inteligencja, ale pewne cechy osobowości (1.dyscyplina), odpowiednie zarządzanie pieniędzmi oraz skuteczny system z niewielką domieszką łutu szczęścia.
Sprawa wydaje się dość oczywista, ale można pójść jeszcze dalej i zapytać czy wysokie IQ pomaga w inwestowaniu, a może wręcz przeszkadza?
W końcu niejeden ekonomista znając ogrom ryzyk, które wiążą się z inwestowaniem, właśnie przez tą świadomość być może zachowuje się znacznie pasywniej niż ambitny, młody trader (podobnie wykładowcy akademiccy mają często problem z założeniem własnej firmy wiedząc zbyt wiele i kryją się w książkach i na wykładach).
Sprawą niedawno zajął się dobrze nam znany Robert Shiller.
Pomińmy kwestię czy IQ faktycznie prawidłowo mierzy poziom inteligencji i załóżmy, że tak.
Na podstawie badań przeprowadzonych w różnych krajach okazuje się, że faktycznie inwestorzy o wyższym stopniu inteligencji osiągają wyższe stopy zwrotu.
Ich przewaga nad resztą wynika z kilku czynników:
- większa dywersyfikacja aktywów
- agresywniejsze zaangażowanie na rynku akcji
- faworyzowanie małych spółek
Shiller zauważa, że takie postępowanie wcale nie wymaga jakiejś nadzwyczajnej wiedzy, niedostępnej przeciętnym zjadaczom chleba i widzi problem gdzie indziej: bardzo wielu ludzi straciło zaufanie do rynków finansowych i instytucji. Boją się, ze zostaną oszukani i często nie chcą bezpośrednio kupować akcji poszczególnych spółek, a raczej wybierają pośrednie rozwiązania.
Zatem problem leży nie w poziomie inteligencji, a zaufania do rynku.
Dołożyłbym do tego elementy wskazane na początku: inwestowanie według sprawdzonego systemu (przykład) połączonego z właściwym zarządzaniem ryzykiem (money management), dogłębne poznanie własnej psychiki i egzekwowanie strategii (jej brak to problem także polskiego inwestora) z żelazną dyscypliną w każdych warunkach, także po jakimś koszmarnym błędzie czy serii zwycięstw/strat. No i jak zawsze przyda się odrobina szczęścia, ponieważ tak jak najlepszy żaglowiec nie popłynie bez wiatru, tak samo na przykład grający z trendem może się zniechęcić w okresach flauty.