Fot. stock.xchng
Hasło Fidela Castro zwycięża. Tym razem w USA.
Znamy coraz więcej szczegółów tzw. planu Paulsona i budzi on moje coraz większe zdumienie, że w kraju szczycącym się demokracją i wolnym rynkiem rodzą się pomysły ideowo wyrosłe na gruncie myśli Lenina czy Marksa.
Zauważmy, że długi banków powstały przez chciwość ich zarządów, które w swoim zaślepieniu budowały coraz wyższe piramidy finansowe oparte na takich samych solidnych podstawach jak pamiętny łańcuszek świętego Antoniego.
W zamian prezesi przyznali sobie sowite premie za wirtualne zyski.
Teraz za to wszystko ma zapłacić szary obywatel. Czym bowiem jest wypuszczenie kolejnych 700 mld $ obligacji na wykup „lewych” papierów jak nie rozwodnieniem wartości dolarów w portfelu przeciętnego zjadacza hamburgerów?
Za sprzedane obligacje nowy twór – bank Paulsona zyska gotówkę i będzie skupować na aukcjach złe długi banków za część ich nominalnej wartości. Co zrobi potem z tym towarem, na razie nie podano.
Rzekomo jest to jedyna alternatywa przed upadkiem systemu finansowego USA. Ciekawe, że nikt nie pytał o zdanie samych Amerykanów czy zgadzają się na takie rozwiązanie.
Myślę, że odpowiedni przekaz medialny przekona ich, że to wspaniałe rozwiązanie, a wszystkiemu winni są spekulanci obstawiający spadki żerujący na nieszczęściu innych.
Intryguje mnie też, gdzie znajdą pracę prezesi zwolnieni z upadających banków? Najlogiczniej byłoby ich teraz zatrudnić w nowym banku Paulsona.