Od niedawna w Polsce stało się modne inwestowanie w sztukę jako sposób na dodatkowy zarobek i dywersyfikację portfela. Przy okazji zyskujemy większy prestiż i doznajemy niezapomnianych wrażeń estetycznych.
Bogatym laikom służy pomocą na przykład szwajcarski bank UBS i jego dział Wealth Management.
Podejrzewam, że najlepiej wychodzi na tym biznesie bank, ale może się mylę.
W każdym razie to za wysokie progi dla mnie i pewnie 90 % Czytelników bloga, więc nie musimy roztrząsać korzyści i wad korzystania z ich usług.
Kolejny problem stanowi kwestia, że dzieła, które naprawdę mi się podobają, kosztują niebotyczne pieniądze. Przykładowo obrazy, które namalował jeden z moich ulubionych malarzy - Kandinsky chodzą pod młotek na aukcjach za miliony dolarów. Bariera nie do przejścia.
Poza tym wydaje mi się, że jeśli kupiłbym coś, co mi się naprawdę podoba, bardzo ciężko byłoby mi tę rzecz sprzedać nawet za spore pieniądze.
Inną trudnością jest ogromna liczba fałszerstw czy też nagminne zawyżanie cen przez marszandów.
No i nie ma co się oszukiwać, ale większość z nas zna się na sztuce jak ja na serialu „M jak miłość’ czy teleturnieju „ Taniec z gwiazdami.”
Z drugiej strony na co czekać z topniejącą kasą w banku?
Inflacja zjada mi gotówkę w mBanku, więc przeznaczyłem 100 PLN z pieniędzy tam zgromadzonych oraz dorzuciłem 50 PLN kolejnych oszczędności i nabyłem drogą kupną zabytkowy kufel z 1910 roku.
Sztuka + piwo – o taka mieszanka to coś w sam raz dla wyrafinowanego konesera :)
Jak ktoś się zgłosi z ofertą 1000 PLN, mogę mu sprzedać, a tak niech sobie stoi na komodzie.