Oczywiście.
Zamiast szukać skomplikowanych metod, możemy po prostu trzymać się tego, co działa od lat.
A co działa?
1. Wydawaj mniej niż zarabiasz.
2. Rozsądnie inwestuj nadwyżki.
3. Pielęgnuj zdrowe nawyki finansowe.
Wszystko zaczyna się od uporządkowania finansów osobistych, czyli musisz regularnie generować nadwyżki finansowe.
Aby tak się stało, trzeba sprawdzić, gdzie uciekają nam pieniądze, czyli na co je tak właściwie wydajemy. Do tego celu potrzebny jest budżet domowy.
Tu znajdziesz szablon przygotowany przez Michała Szafrańskiego.
Po analizie wydatków znajdziemy miejsca, z których uciekają nam pieniądze i uszczelnimy przecieki.
Przykładowo całkiem sporo osób wydaje dużo pieniędzy na jedzenie i picie poza domem. W skali roku to są naprawdę istotne pieniądze i czasem zwyczajne samodzielne gotowanie przyniesie więcej realnych korzyści (również zdrowotnych) niż ciągłe szukanie genialnych metod na szybki zarobek.
Niektórzy potrafią dojść do ekstremalnych poziomów, czyli oszczędzania 70 i więcej procent swoich zarobków - na przykład dobrze zarabiający relatywnie młodzi programiści bez rodziny.
Na pewno znajdą się i tacy wśród Czytelników bloga. Jeśli tak, odezwijcie się w komentarzach i potwierdźcie, że da się ;)
Osobiście uważam, że zdroworozsądkowo powinniśmy przeznaczać na oszczędzanie i inwestowanie co najmniej 10 procent dochodów po opodatkowaniu.
Aby oszczędzana kwota rosła, musimy dążyć do wyższych zarobków. W Polsce w ostatnich latach generalnie płace idą w górę, więc prośba o podwyżkę lub zmiana pracy nie jest niczym nadzwyczajnym. Ewentualnie rozważałbym wyjazd za granicę, o ile pozwala na to sytuacja rodzinna.
A co robić z tymi nadwyżkami finansowymi?
Po pierwsze, pozbyłbym się wszystkich długów konsumpcyjnych. Bezwarunkowo.
Po drugie, rozważyłbym nadpłacanie kredytu hipotecznego - owszem, teraz stopy procentowe są niskie, ale długoterminowo nie mogą one być realnie ujemne (poniżej inflacji konsumpcyjnej CPI). Koszty kredytu wzrosną.
Po trzecie, zbudowałbym fundusz awaryjny na nieprzewidziane wydatki (to może, a właściwie powinno być też zrobione wcześniej w ramach budżetu domowego) w wysokości co najmniej kilku tysięcy złotych. Te środki mają być łatwo dostępne, a nie muszą wcale zarabiać. Dlatego wystarczy zwykłe konto bankowe, ewentualnie oszczędnościowe. W tym drugim przypadku szukałbym takiego, które nie ma ograniczeń, co do liczby darmowych wypłat w miesiącu.
Przykładowo ING OKO pozwala na dowolną liczbę darmowych przelewów na inne posiadane konta w banku, w tym ING Direct (za jego otwarcie i spełnienie warunków promocji bank oferuje obecnie do 140 zł premii). Następnie wypłacimy z niego pieniądze czy wyślemy tam, gdzie nam się żywnie podoba. Dość często korzystam z ING, ponieważ 2,5% na koncie oszczędnościowym regularnie powraca, a nie mam tu ograniczenia z bezpłatnymi przelewami.
Ostatnio dodatkowo założyłem Konto Mocno Oszczędnościowe na 2,7% w Alior Banku (do 100 tys. zł, przez 4 miesiące), ponieważ nie wymaga ono konta osobistego. Jeśli takie tam posiadamy, wtedy też możemy przerzucać środki na podobnych zasadach jak w ING.
Po czwarte, stworzyłbym fundusz bezpieczeństwa, czyli środki pozwalające nam przeżyć co najmniej pół roku w sytuacji, kiedy stracimy podstawowe źródło dochodu.
Ważne, żeby te pieniądze były łatwo dostępne. Aby nie mieszały się z innymi, najlepiej trzymać je na oddzielnym koncie oszczędnościowym (ewentualnie część na krótkoterminowej lokacie) - tutaj znajdziesz coś dla siebie (w tym lokaty do 3,9%).
Kolejny punkt to inwestycje.
Temat jest bardzo szeroki i nie da się go opisać w kilku zdaniach. Dlatego przy okazji odsyłam do materiałów z "Elementarza Inwestora".
W co warto inwestować i co powinno przynieść wysoką stopę zwrotu przy ograniczonym ryzyku?
Inwestycje w samego siebie, czyli własne kwalifikacje i umiejętności. Naprawdę zamiast przeznaczać czas na badanie skomplikowanych strategii inwestycyjnych, lepiej po prostu zacząć uczyć się kolejnego języka czy rozpocząć studia podyplomowe.
Kolejny pomysł to własna firma, ale tutaj już ryzyko jest sporo wyższe i nie zawsze inwestycja we własny biznes faktycznie da oczekiwany zysk. Tu byłbym ostrożniejszy i nie wchodził z całym kapitałem. Poza tym nie każdy nadaje się do prowadzenia biznesu.
Aktualnie bardzo popularnym kierunkiem do lokowania pieniędzy są w Polsce nieruchomości. Na pewno da się na nich zarobić, ale niekoniecznie tyle, co obiecują na szkoleniach i w reklamach. Obecnie przy szybko rosnących cenach część inwestycji będzie zupełnie nietrafiona. Natomiast sporym plusem nieruchomości jest fakt, że jeśli nie posiłkujemy się kredytem, nawet te kiepskie inwestycje nie wyzerują nam kapitału. Zawsze coś tam zostanie po ewentualnej sprzedaży.
A co z rynkiem kapitałowym?
W długim horyzoncie czasu powinien on przynieść zysk wyższy od lokat czy obligacji, ale równocześnie duża zmienność występująca w poszczególnych latach nie jest akceptowalna przez wszystkich. Dlatego warto budować portfel inwestycyjny składający się również z bardziej przewidywalnych elementów, takich jak obligacje skarbowe czy wręcz lokaty bankowe.
Proporcje zależą od wielu czynników, w tym wieku i profilu inwestora. Roboczo możemy wyjść od modelu: połowa akcje, połowa bezpieczne instrumenty.
Obecnie od paru miesięcy posiadam w portfelu nienaturalnie niski poziom akcji i ich odpowiedników (zaledwie kilka małych procent portfela) - więcej o sytuacji na rynku napiszę po Świętach w kolejnym artykule na blogu. Przedstawię w nim moją strategię giełdową na 2019 r.
Generalnie większość inwestorów, w tym zawodowych, ma wielki problem, żeby regularnie wygrywać z rynkiem, zwykle opisanym przez jakiś indeks giełdowy. Dlatego od lat na Zachodzie popularne są tanie fundusze indeksowe i ETF-y. Zamiast walczyć z rynkiem, możemy go po prostu kupić.
U nas w końcu tez zaczęły się takie pojawiać i dlatego chętnie testuję tanie fundusze indeksowe inPZU.
Tutaj przeczytacie więcej na ten temat:
Wystartowały fundusze indeksowe PZU. Testuję!
Rewolucja w polskich funduszach inwestować. Czas przygotować strategię
Burzliwy miesiąc miodowy tanich funduszy indeksowych PZU
Ze względu na moje niskie oczekiwania wobec giełd w najbliższych miesiącach oraz praktycznie brak historii tych funduszy angażuję jedynie symboliczne pieniądze.
A co z inwestowaniem w akcje poszczególnych spółek albo wręcz agresywną spekulacją na instrumentach pochodnych?
Proponuję próbować na małych kwotach i ewentualnie z czasem nieco zwiększyć zaangażowanie. Jeśli zarobisz na mniejszych kwotach, zarobisz i na dużych. Jeśli stracisz, realnie będzie to niewiele (choć psychika i ego ucierpią mocniej).
Poza tym zasadniczo opłaca się tarcza podatkowa, którą dają rachunki IKE i IKZE.
A o co chodzi z punktem "pielęgnuj zdrowe nawyki finansowe"?
Bardzo wielu ludzi w pewnym momencie zaczyna lepiej zarabiać i przestaje utrzymywać dyscyplinę finansową. Inflacja stylu życiu to jest coś, przed czym trzeba się bronić, także wtedy, kiedy uznasz, że niby nie musisz już się starać.
ZAMIAST PODSUMOWANIA
Myślę, że nadchodzące Święta i kończący się rok to dobry okres, aby spojrzeć wstecz i przeanalizować swoje finanse. Zawsze znajdzie się coś, co możemy poprawić.
Nie musi to być wcale nic wielkiego - na przykład zamknięcie niepotrzebnego konta bankowego, za które ponosimy opłaty czy poszukanie tańszego rachunku maklerskiego.
Poza tym warto wykorzystać swój zapał związany z postanowieniami noworocznymi i zacząć robić coś pożytecznego już w styczniu - regularnie prowadzić budżet domowy czy rozpocząć nowy kurs podnoszący kwalifikacje.
Korzystając z okazji życzę Wam Zdrowych i Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia oraz pełnego sukcesów 2019 roku!