Podejrzewam, że w podobnej sytuacji znajduje się lub wkrótce znajdzie większość z Was.
Czy zamierzacie nadal oszczędzać w bankach? A może macie inne pomysły? Zachęcam do podzielenia się planami w komentarzach.
fot. Pixabay |
Na początku pandemii uważałem, że jedną z najważniejszych kwestii w finansach osobistych jest zachowanie płynności. Niektórzy poszli o krok dalej i zaczęli wycofywać gotówkę z banków na większą skalę, co po części miało uzasadnienie - zamknięci w domu mieliśmy trudności nawet ze zwykłym wyjściem do bankomatu.
W efekcie w ciągu trzech miesięcy, licząc od początku lutego do końca maja, Polacy wycofali z banków aż 54 mld zł w gotówce. Osobiście też trzymam trochę gotówki w domu na wszelki wypadek, ale nie wpadam w paranoję i nie pakuję dziesiątek tysięcy złotych do materaca.
Do przechowywanie płynnych środków i poduszki bezpieczeństwa pokrywającej co najmniej pół roku wydatków nadal wybieram banki, nawet po ścięciu procentów.
W tym przypadku przede wszystkim liczy się łatwy dostęp do pieniędzy, a zysków szukam gdzie indziej.
Trzeba się z tym pogodzić i uznać, że w banku da się teraz najłatwiej zarobić przez udział w łatwej promocji.
Co więcej, musimy przygotować się na podwyżki opłat w bankach i rezygnować ze zbędnych kont.
Generalnie trend ze schodzeniem do zera z oprocentowaniem depozytów (a czasem wręcz na minus) obserwujemy na całym świecie - banki centralne starają się pobudzać gospodarkę między innymi przez niezwykle łagodną politykę monetarną.
Dlatego depozyty w dolarach czy euro również nie dadzą nam zbyt wielu odsetek. Głównie liczy się zmiana ich kursu do złotego.
Co interesujące, ostatnio doszło do polemiki między ministrem finansów a RPP. Ten pierwszy uważa, że złoty umocni się, co potwierdzi solidne fundamenty polskiej gospodarki. Natomiast Rada twierdzi, że dla gospodarki znacznie lepsze byłoby osłabienie złotego, co pomogłoby eksporterom.
Sam jakoś specjalnie nie zajmuję się prognozowaniem kursów walut i po prostu zbudowałem sobie prywatną rezerwę głównie drobnymi zakupami w kantorze internetowym Walutomat.
Aktualnie po wybronieniu okolic 3,9 zł dolar wydaje się mieć ochotę na sforsowanie poziomu 4 zł:
Zobaczymy, czy tak się stanie.
Na co dzień jakoś szczególnie ruchy na kursach walut mnie nie ekscytują - nie gram na rynku Forex, a od zeszłego roku zacząłem otrzymywać dywidendy w dolarach z amerykańskich spółek, więc stworzyłem alternatywny strumyczek z płynącą do mnie walutą.
Jednym z ciekawych zjawisk w trakcie pandemii jest nagłe zainteresowanie giełdą przez osoby, które omijały ją dotąd szerokim łukiem, zarówno w Polsce, jak i za granicą.
Na giełdy zaczął płynąć świeży kapitał, który ożywił również nieco zapomniane jego segmenty - w Polsce obserwujemy odrodzenie NewConnect:
Wychodząc naprzeciw temu zainteresowaniu przedstawiłem na blogu najlepsze tanie konta maklerskie. Naprawdę długoterminowo wysokość prowizji ma bardzo duże znaczenie - policzcie sami.
A co sądzę o spekulacji?
Jeżeli ktoś czuje taką potrzebę, może po prostu wydzielić część kapitału, na przykład 10 procent i sprawdzić, czy mu to odpowiada i jakie osiągnie wyniki. Trudność polega na tym, że w hossie wszyscy kupujący mają rację i łatwo o szybkie zachłyśnięcie się sukcesem z wiadomym finałem.
O ile giełda przez lata była spychana w Polsce na margines, to wciąż panuje kult inwestowania w nieruchomości. Nie zamierzam z nim polemizować - jeżeli ktoś chce przeczytać coś nowego na ten temat, zapraszam do raportu PKO BP.
Analitycy banku oczekują, że ceny mieszkań spadną w 2020 r. o ok. 15%, a cały trend spadkowy zacznie wygasać w okolicach połowy przyszłego roku. Jeżeli mają rację, należałoby wstrzymać się z zakupami mieszkań do 2021 r.
Moim zdaniem, jeśli nawet wyraźna korekta cen nie nastąpi, to wstrzymanie się z poważnymi zakupami ma racjonalne uzasadnienie - nadal nie do końca wiemy, jak rozwinie się sytuacja związana z pandemią. Co prawda mocno zobojętnieliśmy, ale nadal nie ma szczepionki ani leku i codziennie raportuje się kolejnych zarażonych i zmarłych.
Odwrotne do nieruchomości prognozy pojawiły się dla złota i srebra. Bank inwestycyjny Goldman Sachs prognozuje, że w horyzoncie 12 miesięcy złoto podrożeje do 2000 dolarów za uncję, a srebro do 22 dolarów. Według analityków Goldmana złotu będzie sprzyjać środowisko bardzo niskich stóp procentowych i odradzający się popyt konsumentów z "odmrażanych" rynków wschodzących.
Nie posiadam szklanej kuli i nie znam przyszłości. Natomiast uważam, że trzymanie 5-10 procent portfela w złocie nie musi być najgorszym pomysłem.
Przykładowy instrument dający ekspozycję na złoto.
A co z obligacjami skarbowymi?
Po znacznym pogorszeniu warunków w maju przed czym przestrzegałem na blogu, sprzedaż załamała się (najniższa od dwóch lat). Obecna oferta jest znacznie gorsza i nie zamierzam z niej korzystać, ale wydaje się, że z braku innych opcji wiele osób znowu zacznie kupować obligacje detaliczne.
Generalnie w najbliższych miesiącach nie będę wykonywał gwałtownych ruchów - na pewno na spokojnie dobiorę więcej ETF-ów, głównie szerokiego rynku akcji (w ostatnich tygodniach też je kupowałem za drobne).
Wydaje się, że tradycyjne portfele typu 60/40 będą zastępowane przez bardziej agresywne ze względu na bardzo niskie zyski lub ich brak w bezpiecznej części.
Wszyscy musimy powoli przywyknąć do nowej normalności, w której banki przestają służyć do oszczędzania pieniędzy, a jedynie pozwalają nam je tam przechować.