środa, 27 lutego 2019

500 zł na pierwsze dziecko - co zrobisz z pieniędzmi? Wydasz na bieżąco czy zaoszczędzisz i zainwestujesz?

W sobotę Jarosław Kaczyński przedstawił nowe pomysły, które mają pomóc obozowi rządzącemu utrzymać władzę w nadchodzących wyborach.

Zasadniczo była mowa o czterech głównych punktach:

1. 500 zł miesięcznie także dla pierwszego dziecka wypłacane już od lipca br.


2. Brak podatku PIT dla pracowników do 26. roku życia (dziś ta propozycja została zmodyfikowana i zerowy PIT ma obowiązywać dla zarobków do 6 500 zł netto miesięcznie).

Premier Morawiecki dodał, że do końca br. rząd zaproponuje obniżenie stawek PIT dla wszystkich pracujących oraz co najmniej podwojenie limitu kosztów uzyskania przychodu.

3. Przywrócenie połączeń autobusowych (głównie do wsi i małych miejscowości).

4. 1 100 zł jednorazowej "trzynastki" dla emerytów wypłaconej w maju.

W sumie wszystkie te programy socjalne mają kosztować rocznie około 40 mld zł - przykładowe wyliczenia.

Czy budżet państwa jest w stanie udźwignąć te dodatkowe obciążenia? W tym roku na pewno tak i nawet część ekonomistów uważa, że pobudzenie konsumpcji uchroni gospodarkę przed spowolnieniem, Natomiast istnieją spore wątpliwości, co do przyszłych lat.

Ten temat jeszcze wróci, a tymczasem już otrzymałem pytania na Facebooku i mailem o to, co robić z dodatkowymi pieniędzmi dla dzieci.

Ciekaw jestem, jakie macie pomysły/plany. A jeśli nie dostaniecie tych pieniędzy, co sądzicie o tych propozycjach Jarosława Kaczyńskiego? Zapraszam do komentarzy.


Dodatkowo przygotowałem ankietę na Twitterze i przy okazji zachęcam do głosowania:
Ze względu na ograniczenia Twittera (maksymalnie 4 opcje, limit znaków) musiałem podejść do tematu skrótowo, czyli konsumpcja w domyśle oznacza wydatki przede wszystkim na bieżące potrzeby dzieci, a oszczędności/inwestycje głównie tez na nie.

W sumie program funkcjonuje już trzeci rok w wersji mniej liberalnej, czyli 500 zł na drugie dziecko i kolejne oraz 500 zł na pierwsze dziecko w mniej zamożnych rodzinach. Dlatego wiele osób na pewno wie, że czasem deklaracje rozmijają się z rzeczywistością :)

Chętnie poznam Wasze dotychczasowe doświadczenia w komentarzach do wpisu.

Osobiście najbardziej podoba mi się koncepcja, aby mądrze zainwestować w dzieci dwutorowo, czyli zapewnić im możliwie optymalne warunki do rozwoju i odłożyć jakiś kapitał na przyszłość.

Kluczowa jest sytuacja finansowa danej rodziny - dla jednych ten zastrzyk gotówki będzie pomocą do walki z długami, dla innych szansą na wysłanie dziecka na upragnione wakacje, a najzamożniejsi mogą po prostu całość oszczędzać/inwestować na start dziecka w dorosłe życie.

Każdy przypadek jest indywidualny i wymaga bardziej szczegółowej analizy - możemy o tym podyskutować na privie lub w komentarzach.

Natomiast na pewno warto położyć nacisk na rozwijanie zainteresowań i umiejętności dziecka.

O co mi chodzi?

W miniony weekend ukazał się coroczny list Warrena Buffetta do akcjonariuszy Berkshire Hathaway. Buffett wspomina w nim o swojej pierwszej inwestycji giełdowej, której dokonał jako jedenastolatek w 1942 roku. Następnie wylicza, ile hipotetycznego zysku przyniosłaby mu ona, gdyby pieniądze zainwestował w fundusz indeksowy naśladujący zachowanie S&P 500 (ponad 600 tys. dolarów z początkowych 114,75 USD).

Czytając to pomyślałem sobie, co by było, gdyby Buffett mieszkał w Polsce? Już nawet nie wspominam o ekstremalnym wariancie, czyli na przykład zamknięciu go w getcie.

W Polsce w marcu 1942 r. idea zainwestowania w akcje była równie absurdalna i nieprzydatna, co wydanie pieniędzy na budowę rakiety do ucieczki w kosmos przed okupantem. Trzeba było czekać aż niemal 50 lat, aby giełda u nas w ogóle ponownie ruszyła.

Natomiast w każdych warunkach przydadzą się takie umiejętności jak choćby znajomość języków obcych - na pewno podstawy niemieckiego w 1942 r. były jak najbardziej pożądane, czasem wręcz pozwoliły uratować się przed śmiercią.

Do czego zmierzam?

Owszem, warto regularnie odkładać na przyszłość dzieci, najrozsądniej w zróżnicowany sposób, aby nie zależeć tylko od jednej klasy aktywów. Pożądana jest dywersyfikacja.

Do rozważenia mamy konserwatywne podejście i korzystanie z aktualnie najlepszych lokat i kont oszczędnościowych podkręcanych wybranymi promocjami:

200 zł za założenie konta w Banku Millennium >>

Innym pomysłem z tej kategorii są Rodzinne Obligacje Skarbowe indeksowane inflacją na 6 i 12 lat.

Do rozważenia są też waluty obce - sam posiadam taką prywatną rezerwę i regularnie dokupuję za nieduże kwoty w Walutomacie.  Przydadzą się choćby na wyjazd wakacyjny, studia, kurs czy ewentualny start kariery za granicą.

W długim terminie zyski powinny przynieść również akcje - tu zamiast pojedynczych spółek szukałbym raczej taniego funduszu indeksowego lub ETF-ów i dążył do automatyzacji procesu.

Sam od kilku miesięcy testuję fundusze indeksowe inPZU - więcej na ten temat znajdziecie tutaj.

Jakimś kierunkiem jest też na przykład fizyczne złoto lub inne metale szlachetne. Moim zdaniem taka uncjowa, złota moneta czy sztabka nikomu nie zaszkodzi.

Co do kryptowalut - nadal do nich się nie przekonałem. Jeśli ktoś wierzy w ich potencjał, na pewno ma sporo niższe ceny niż u szczytu szaleństwa.

Osoby z grubszym portfelem kupują mieszkania. Jednak ze względu na barierę finansową, to raczej rozwiązanie tylko dla nielicznych, choć całkiem sensowne (teraz mieszkanie wynajmujemy, a docelowo będzie dla dziecka).

Te pomysły można dalej mnożyć i pewnie podacie ich więcej w komentarzach.

Natomiast cały czas podkreślam, że najważniejsze jest wyposażenie dziecka w arsenał umiejętności przydatnych w dorosłym życiu i nauka, a dodatkowo uzbierany kapitał ma jedynie mu ułatwić ten trudny start.