Wiele rzeczy w Polsce się zmienia, ale jednym ze stale powracających tematów jest "reforma" górnictwa. Schemat wygląda podobnie - rząd coś tam planuje, rysuje i wylicza, a potem górnicy tupną nogą i władza szybko wycofuje się z radykalnych kroków, równocześnie zmuszając resztę społeczeństwa do zrzutki na nierentowne kopalnie.
Nie wiem, dlaczego miałoby stać się inaczej w przypadku
przyjętego w zeszłym tygodniu "programu naprawczego Kompanii Węglowej". Aktualnie trwa druga faza, czyli protesty, a niedługo zapewne dowiemy się, w jaki sposób tym razem dołożymy się do tego wątpliwego biznesu.
W prezentacji dołączonej do programu naprawczego KW zwróciłem uwagę na następujący wykres:
|
Kliknij, aby powiększyć |
Zobaczcie, jaki mamy piękny trend wzrostowy i wieloletni rajd ze 157 na 309 zł. Szkoda tylko, że ten trend oznacza regularnie rosnące koszty wydobycia tony węgla - w minionym roku było to średnio 309 zł za tonę, co przy cenach światowych węgla na poziomie kilkadziesiąt procent niższym świadczy o absurdalności wydobywania węgla w tej chwili przez KW i inne śląskie kopalnie (
JSW też znajduje się w tej grupie). I nie rekompensuje tego fakt, że w Polsce węgiel kamienny jest zdecydowanie droższy - w minionych jedenastu miesiącach Kompania Węglowa traciła na każdej tonie średnio 42 zł, przy czym w ostatnim raportowanym miesiącu - listopadzie strata sięgnęła już 66 zł.
Może taniej byłoby nie uruchamiać żadnych maszyn i nie wydawać na energię elektryczną, wodę itd., tylko przelewać górnikom wynagrodzenie prosto na konta bankowe prosząc ich o pozostanie w domach?