Fot. Therud/Wikipedia |
Jednak trzeba pamiętać o olbrzymiej redukcji w IPO, która sięgnęła 92,55 proc. Inaczej mówiąc, inwestor, który zapisał się na akcje za 10 tys. zł tak naprawdę zarobił ok. 150 złotych brutto (o ile nie zlewarował się kredytem), co dokładnie obrazuje wpis Krzysztofa.
A kto jest prawdziwym wygranym?
Zbigniew Jakubas.
Na początek włożył 6 mln zł, swój czas i pracę oraz jeszcze trochę kapitału, aby po kilku latach wyjąć ponad 300 mln zł i... zachować kontrolę nad spółką. Prawdziwy majstersztyk.
Tak udany debiut Newagu z pewnością rozbudza nadzieję w oczekujących na Energę, o której poprzedni artykuł ukazał się na blogu w niedzielę.
Przy okazji sprawdziłem IPO, w których brałem udział i opisywałem je na APP Funds:
1. PGE
2. PZU
3. Tauron
4. GPW
5. JSW
6. PKP Cargo
Oprócz Tauronu (-60,99 zł/1,3 proc.) wszystkie inne zakończyły się mniejszym lub większym zarobkiem. A zatem wybór spółek był prawidłowy/szczęśliwy. Tak samo, jak taktyka szybkiej realizacji zysku. Była ona czasem błędna, na przykład jeśli chodzi o PZU. Za to uchroniła przed potężnymi stratami, tak jak w przypadku JSW, czy nieco mniejszymi - PGE, GPW. Dla mnie ważny jest też obrót kapitału i czasem lepiej zarobić parę razy w roku po kilka procent, niż raz 20. Kwestia podejścia do inwestowania/spekulacji.
Spełniono podstawowy warunek do osiągnięcia sukcesu, czyli obniżono cenę do 17 zł.
Mamy tez informację, że drobni złożyli w sumie 72 tysiące zapisów, czyli sporo mniej niż się spodziewałem. Z tego powodu redukcja nie będzie aż tak dotkliwa, aby nie dać szans na przyzwoity zysk rzędu paruset złotych.
Moim zdaniem Energa powinna przynieść zysk 11 grudnia. Wątpię, żeby to było 20 procent, jak w przypadku Newagu. Możliwe, że będzie to nawet liczba jednocyfrowa. W negatywnym wariancie widzę tu wartość w okolicy zera (tak jak na Tauronie), może na bardzo minimalnym minusie. W tej chwili wygląda on na mało realny, choć na giełdzie nie wolno niczego z góry wykluczać.
Spory wpływ na start odciśnie bieżąca koniunktura na GPW. A tu krótkoterminowy sentyment nie wygląda najlepiej:
Indeks WIG dostał zadyszki i w środę testował listopadowe minima. Na razie ruch traktujemy jako korektę, a zaczniemy martwić się o hossę dopiero po wyraźnym zejściu poniżej 50 tys. pkt. Głównym "podającym" są prawdopodobnie OFE. Na to zagrożenie wskazywał jeszcze w listopadzie Rafał Hirsch.
Sugerowane przeze mnie jako bardziej ryzykowna alternatywa dla IPO czy blue chipów "misie" dostają również niezły łomot.
Tu też na razie trzymam się wersji korekty. Niektórzy uważają, że nadszedł dobry moment do akumulacji wybranych walorów (przykład), inni kupują kolejne wybicia nad lokalne szczyty, albo biorą, co daje aktualnie rynek.
Ważne, aby metoda była dopasowana do psychiki inwestora. Wtedy szanse na sukces rosną.