czwartek, 9 stycznia 2020

Inflacja CPI już 3,4%. RPP nie reaguje, a prezes NBP widzi szansę na... obniżkę stóp

Szybki szacunek inflacji CPI za grudzień 2019 r. zaskoczył wielu ekonomistów. 3,4% w skali rok do roku to znacznie powyżej prognoz, a  jednym z głównych "winowajców" okazała się drożejąca średnio o 7% żywność.

Jeżeli dołożymy do tego podwyżki cen energii elektrycznej, drożejące usługi, ropę naftową i w ślad za nią paliwa (konflikt na Bliskim Wschodzie), wzrost płacy minimalnej czy podwyżkę akcyzy na papierosy i alkohol oraz kilka innych czynników, to razem powstaje mieszanka wybuchowa. Teraz możemy tylko zgadywać, ile wyniesie inflacja CPI w styczniu i kolejnych miesiącach.

Pomimo że inflacja już poszybowała wyraźnie powyżej celu NBP (2,5%) i dalej będzie rosła, RPP nie zamierza reagować.

Co więcej, po zakończonym w środę posiedzeniu RPP prezes NBP Adam Glapiński stwierdził, że prędzej oczekuje... obniżki stóp procentowych niż podwyżek, aby stymulować zwalniającą gospodarkę.


Zdaniem prezesa Glapińskiego inflacja CPI wzrośnie w styczniu do 3,6%, w lutym do 3,8% i stopniowo powinna wyhamować. Według niego nie przekroczy ona 4% w 2020 r.

Komunikat po posiedzeniu RPP.

W tej sytuacji w szczególnie kiepskim położeniu znaleźli się oszczędzający w bankach. Od blisko pięciu lat stopy procentowe zamrożono na poziomie 1,5% (referencyjna), a konsolidujące się banki coraz słabiej rywalizują o depozyty klientów.

Osobiście nie zakładam nowych lokat i jedynie korzystam z najlepiej oprocentowanych kont oszczędnościowych dla płynnej gotówki i funduszu bezpieczeństwa.

Poza tym możemy zarobić w banku dzięki udziałowi w prostej promocji i nieco zmniejszyć koszty drożejących zakupów:

Zgarnij 400 zł na zakupy w Lidlu za przetestowanie darmowej karty kredytowej Citi Simplicity >>

Natomiast trzymanie dużych kwot na realnie ujemnie oprocentowanych lokatach i kontach wydaje się wątpliwym pomysłem.

Oczywistym tropem do rozważenia są obligacje skarbowe indeksowane inflacją. Sam posiadam ich dość sporo:


Nie są one pozbawione wad, ponieważ w pierwszym roku ich oprocentowanie nie powala na kolana (na przykład 10-latki płacą 2,7%) i dopiero w kolejnych latach wygląda ono zdecydowanie lepiej (inflacja CPI za poprzedni rok + premia, na przykład 1,5 punktu procentowego dla dziesięciolatek).

Na dodatek sprzedaż takich obligacji przed terminem wykupu wiąże się z opłatą, czyli w praktyce utratą części odsetek.

Mimo tych zastrzeżeń uważam te obligacje za niezły pomysł i nie ma takiego banku, który zaoferuje mi na lokacie 5% lub więcej (przy inflacji 4% wyjdzie nawet 5,5% brutto).

Zastanawiam się też, jak obecną sytuację oceni kapitał zagraniczny. Czy rosnąca inflacja i realnie ujemne stopy procentowe nie zachwieją kursem złotego?

Tego nie wiem

Po prostu skonstruowałem sobie rezerwę walutową (najczęściej dobierałem franki, dolary, funty czy euro w Walutomacie).

Pomimo szczerych chęci nadal nie przekonałem się do kryptowalut.

Teraz już praktycznie przestałem dokładać, ponieważ wszystkie najważniejsze banki centralne prowadzą bardzo łagodną politykę monetarną, czego efektem jest kiepskie oprocentowanie lokat i kont walutowych.

Postanowiłem poszukać innego, nieco ryzykowniejszego sposobu, aby zarabiać więcej w walutach niż na mizernych odsetkach w bankach. Dlatego od kilku miesięcy buduję defensywny portfel amerykańskich spółek dywidendowych, który już mi zapewnia regularne przychody w USD (kilkadziesiąt dolarów miesięcznie).

A czy polskie akcje są dobrą tarczą antyinflacyjną? W tym przypadku nie posiadam zdecydowanej opinii i pozostaję głównie obserwatorem. Owszem, znajdziemy argumenty za wzrostem kursów (na przykład nadchodzące napływy z PPK), ale również i zagrożenia (między innymi zwolnienie gospodarki i gorsze wyniki wielu spółek) - więcej na ten temat napisałem tutaj.

Tradycyjnie wiele osób uważa, że przed inflacją dobrze chronią nieruchomości i metale szlachetne.

Jednak ich aktualne ceny nie są niskie (oględnie mówiąc).

Budowa domu czy kupno mieszkania na własne potrzeby wydają się niezłą opcją na "zagospodarowanie" coraz mniej wartych PLN-ów. W przypadku spekulacji czy inwestycji wyniki będą bardzo zróżnicowane.

Osobiście posiadam kilka REIT-ów, czyli funduszy nieruchomości wypłacających wysoką dywidendę.

A co do złota pamiętam, że kiedy płaciłem za uncję ponad 4 tysiące złotych, wydawało mi się, że jest drogo. Teraz mamy na liczniku ok. 6 tys. zł za uncję. To nie są ceny dla mnie. Niech walczą inni.

Pół roku temu już dyskutowaliśmy na blogu o tym, co robić, aby chronić się przed inflacją. Przewinęło się wiele pomysłów. Powtórzę, że według mnie nie warto trzymać się kurczowo jednego, tylko lepiej realizować kilka.

Ciekaw jestem, jak teraz radzicie sobie z problemem inflacji pożerającej oszczędności. Zachęcam do podzielenia się przemyśleniami w komentarzach.

A osoby, które chcą zdobyć łatwą premię i przetestować bank, zapraszam tutaj:

Zgarnij 400 zł na zakupy w Lidlu za przetestowanie darmowej karty kredytowej Citi Simplicity >>