Celem FIRE jest zgromadzenie aktywów (najlepiej generujących "dochód pasywny" - na przykład mieszkanie na wynajem), które pozwolą na spokojne życie bez konieczności podejmowania pracy zarobkowej. Aby to osiągnąć jak najszybciej, należy oszczędzać jak najwięcej - najlepiej 50 i więcej procent zarobków.
Z ciekawości wstawiłem na Twittera taką ankietę:
Ile procent zarobków netto oszczędzasz?#oszczędzanie #FIRE— Zbyszek Papiński (@appfunds) 20 maja 2019
Oszczędzane pieniądze są najczęściej inwestowane w tanie fundusze indeksowe (testuję polski fundusz tego typu) i ETF-y czy nieruchomości. Sporo osób próbuje też swoich sił w prowadzeniu mniejszego lub większego biznesu.
Tych opcji znajdziemy oczywiście znacznie więcej. Podaję tylko te najpowszechniejsze.
Aby ustalić, czy już posiadamy wystarczające aktywa do wcześniejszej emerytury, często roboczo stosuje się "regułę 4%", czyli tyle mniej więcej rocznie możemy w miarę bezpiecznie "przejeść".
Teoretycznie - jeśli wystarcza nam do życia 5 tys. zł miesięcznie netto, potrzebujemy aktywów o wartości 1,5 mln zł.
W praktyce temat jest znacznie bardziej skomplikowany - zmieniają się kursy indeksów giełdowych i ceny akcji, nieruchomości (w tym atrakcyjność najmu) i na dodatek cały czas kapitał podgryzają inflacja i podatki.
Do ustalenia też pozostaje dla kogo ma być ta kwota - dla jednej osoby czy dwóch, a może jeszcze z uwzględnieniem dzieci itd.? Czy nasi partnerzy/dzieci wiedzą, że planujemy życie na takim poziomie i im ono będzie odpowiadać?
Dlatego uważam, że "reguła 4%" daje nam tylko jakąś ogólną wskazówkę, a lepiej zejść do niższej wartości, na przykład 3% rocznie.
Poza tym w Polsce generalnie giełda nie jest ostatnio zbyt popularna, podobnie jak inwestowanie w ETF-y/fundusze indeksowe.
Jako lekarstwo na mizerię na GPW proponuję bliżej przyjrzeć się rynkom zagranicznym.
U nas królują nieruchomości i aktualnie trwająca hossa mieszkaniowa kontrastuje ze słabością GPW.
Z drugiej strony wynajmowanie mieszkań wcale nie jest takie proste, łatwe i przyjemne, wręcz odwrotnie. W naszych realiach naprawdę daleko mu do dochodu pasywnego.
Osobiście nie czuję się zbyt dobrze w roli wynajmującego mieszkanie innym. Dlatego wolę akcje deweloperów czy ETF-y wypłacające dywidendy.
Poza tym przy polskich zarobkach pomysł z odkładaniem 50 i więcej procent dochodu netto dla wielu brzmi zupełnie abstrakcyjnie - choć również na blogu znajdą się i tacy Czytelnicy, którzy to dokładnie robią.
Zarobki zawsze możemy nieco "podkręcić" przez udział w wybranych, prostych promocjach bankowych, na przykład:
400 zł na Allegro + darmowa karta kredytowa >>
CO MYŚLĘ O FIRE
A jaki mam problem z FIRE?
Moim zdaniem zbyt mocna koncentracja na tym celu może prowadzić do potężnego rozczarowania i nieoczekiwanych skutków ubocznych.
Świetny przykład znalazłem na blogu Financial Samurai, na którym Mickey pisze tak w komentarzu (moje tłumaczenie z angielskiego):
Stałem się niezależny finansowo we wczesnych latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Wtedy nie było takiego terminu jak "FIRE". Po prostu zarobiłem kupę kasy i przeszedłem na emeryturę w wieku 35 lat.
W ciągu kolejnego roku żona rozwiodła się ze mną i zabrała połowę pieniędzy.
Potem uczestniczyłem w okropnym wypadku samochodowym, w którym zginęła dziewczyna mojego przyjaciela i spędziłem 6 tygodni w śpiączce farmakologicznej, zanim w końcu powoli zacząłem zdrowieć (obecnie jestem w środku pełen tytanu). Praktycznie straciłem większość tego, co wtedy miałem.
Czy winię za to przejście na emeryturę? Trochę tak. Dlaczego? Ponieważ życie bez celu nie jest życiem.
Pieniądze nie są najważniejszą rzeczą w życiu. Może wydawać się, że są, kiedy albo ich nie masz, albo gromadzisz je na ciężkie czasy. Jednak rzeczywistość jest taka, że życie to jest coś znacznie więcej niż przeliczanie na dolary. To jest spokój, szczęście i poczucie spełnienia. A te mogą pojawić się z pieniędzmi i bez nich. (...)
No właśnie - tak jak w cytowanym komentarzu powyżej, nie wszystko da się zaplanować i może nas spotkać jakieś nieszczęście czy choroba i wtedy wszystkie wyliczenia/projekcje okażą się niewiele warte.
Nie do końca rozumiem też marzenia niektórych ludzi, którzy chcą w wieku 35 czy 40 lat przestać pracować i nic nie robić do końca życia. To naprawdę szybko może się znudzić.
Do mnie bardziej przemawia po prostu zwolnienie tempa, ale nie wyobrażam sobie, żebym na przykład przestał zupełnie interesować się inwestowaniem tylko dlatego, że zgromadziłem kwotę X czy Y.
Natomiast na pewno pozytywnym skutkiem ubocznym FIRE jest gromadzenie lepszych lub gorszych aktywów, a nie zaciąganie kolejnych kredytów. Nawet jeśli komuś przejdzie ochota na wczesną emeryturę, w międzyczasie stworzy większą czy mniejszą tarczę finansową chroniącą go przed kłopotami.
Ciekaw jestem, jak Wy to widzicie. Czy przekonuje Was koncepcja FIRE? Czy ją może realizujecie albo już dotarliście do etapu, kiedy już nic nie musicie?