poniedziałek, 9 stycznia 2017

Fundusze ETF biją rekordy. Tradycyjne fundusze w opałach

W 2016 roku po raz trzeci z rzędu zanotowano historycznie najwyższy napływ środków do funduszy ETF: 375 mld dolarów netto. W 2015 r. było to 348 mld dol., a w 2014 r. 286 mld dol.

Równocześnie w 2016 r. z tradycyjnych amerykańskich funduszy inwestycyjnych wypłacono rekordowe 288 mld dol. (szacunek na koniec listopada).


Przypomnę, że w uproszczeniu ETF jest koszykiem akcji lub innych aktywów, którym obraca się na giełdzie, a główną jego zaletą są bardzo niskie koszty, znacznie niższe niż w tradycyjnych funduszach inwestycyjnych.

Więcej na ten temat przeczytasz w artykule "Co to jest ETF. Jak inwestować za granicą"

Skąd tak wielka popularność ETF-ów?

Generalnie fundusze inwestycyjne mają problem z pobiciem swoich benchmarków (na przykład indeksów giełdowych), więc po co przepłacać?

Nie inaczej stało się w 2016 r., kiedy ponad 80 procent aktywnie zarządzanych amerykańskich funduszy nie potrafiło uporać się z indeksami. Podobne wyniki obserwujemy w Polsce - u nas zarządzający mają jeszcze trudniejsze zadanie z powodu horrendalnie wysokich opłat.

Dodatkowo wielu klientów zapakowano w polisy UFK - kasujący wysokie prowizje sprzedający i pośrednicy zapewniają, że to wspaniałe rozwiązanie, ale nie wierzyłbym im na słowo :)

Skoro zdecydowana większość funduszy nie potrafi pokonać indeksów, prościej wziąć ETF i nie zastanawiać się, który fund wypali akurat teraz.


Taką właśnie filozofię propaguje Warren Buffett:

Trzymaj się z daleka od długów i kredytów oraz regularnie, co miesiąc kupuj fundusze indeksowe. Nie słuchaj żadnych doradców, ani nie czytaj gazet finansowych, żeby uniknąć mętliku w głowie.

Dla nas zadanie jest o tyle trudniejsze, ponieważ Buffett ma na myśli USA i gospodarkę amerykańską, w którą zawsze wierzył i wierzy.

W przypadku ETF-u na S&P 500 notowanego na GPW wyniki wyglądają wręcz rewelacyjnie, także dzięki umocnieniu się dolara do złotego: w 2016 r. zyskał on 16 procent, a od debiutu na GPW w maju 2011 r. blisko 140 procent + dywidendy.

Aby powiększyć wykresy poniżej, należy w nie kliknąć.


Dla nas problemem jest ryzyko walutowe, czyli zmiany kursu dolara do złotego mogą znacznie zaburzyć stopy zwrotu, a kolejnym z pewnością aktualnie wysokie wyceny rynku amerykańskiego.

Hossa w USA w marcu skończy 8 lat, a drzewa nie rosną aż do nieba.


W tym roku rynek powinien szukać powodu co najmniej do korekty - już 20 stycznia urząd prezydenta obejmie Donald Trump i to może, ale nie musi, coś zmienić na rynkach.

Innym kłopotem dla Polaka jest brak funduszu indeksowego/ETF-u odwzorowującego zachowanie indeksu WIG. Pewną protezą jest ETFW20L naśladujący ruchy indeksu WIG20TR, czyli WIG20 + dywidendy spółek z indeksu. W długim terminie pokonuje on WIG20, ale jest nieco słabszy od WIG-u:


Generalnie mam bardzo poważne wątpliwości, co do sensowności długoterminowego podejścia "kup i trzymaj" dla polskiego rynku jako całości. Natomiast od kilku tygodni widzę tu włączone "ssanie" - szerzej o tym piszę w mojej strategii.

Dlatego, nie napalając się zbytnio, nie wykluczałbym dwucyfrowego zysku z ETFW20L w którymś momencie 2017 r. 

Aktualnie trwa walka o przejście poziomu 2000 pkt. na WIG20. Obstawiam, że ostatecznie uda się sforsować tę przeszkodę, choć na wszelki wypadek ustawiłem stop-lossa, żeby z plusa nie zrobić minusa.

Również większość samodzielnie tworzonych portfeli akcyjnych powinna być na plusie, więc spodziewam się wysypu entuzjastycznych opisów przeróżnych strategii (większość będzie zarabiać).

Na przykład u mnie działa zasada Pareta (80/20):  w okresie świąteczno-noworocznym kupiłem za parę groszy pięć spółek i jedna idzie ładnie do góry, a cztery kręcą się koło zera:


Bardziej płynne papiery opisywałem wcześniej (ostatnio tutaj) i na razie nie zawodzą.

A co z tradycyjnymi funduszami?

Czy naprawdę nie nadają się do niczego?

Niekoniecznie.

Można je wykorzystać na przykład do wejścia na rynki, na których ze względu na koszty z małym kapitałem nie moglibyśmy nic zdziałać.

Jakiś konkret?

W ramach Elementarza Inwestora opisałem szczegółowo, jak wybierać fundusze inwestycyjne i samodzielnie zbudować portfel.

Artykuł zilustrowałem chińskim Wielkim Murem, ponieważ równocześnie zainwestowałem w portfelu modelowym realne 500 zł w fundusz MetLife/Amplico Akcji Chińskich i Azjatyckich.

Pozycję prowadziłem od września 2014 r. do końca marca 2015 r. i przyniosła ponad 15% zysku brutto.


Całkiem nieźle.

Aby nie było tak cukierkowo, przypomnę, że w tym samym portfelu Elementarza Inwestora kupowałem fundusz indeksowy Ipopemy naśladujący zachowanie indeksu mWIG40 i wyszedłem na nim w okolicach zera  (strata 31 groszy) - więcej tutaj.

Czy obecnie trzymam jakieś jednostki funduszy?

Tak - jednego. W najnowszej wycenie wykręcił kolejne roczne maksimum, więc nie widzę powodu do zamykania.

PODSUMOWANIE

Na świecie nadal trwa ofensywa ETF-ów kosztem tradycyjnych funduszy. Polska na tym tle wydaje się bardzo zacofana - nie dorobiliśmy się choćby jednego funduszu naśladującego WIG.

Moim zdaniem ktoś w końcu odważy się, ale do tego potrzeba solidniejszych i dłuższych wzrostów na GPW.

Na koniec ciekawostka - załóżmy, że nie chce nam się samodzielnie budować portfela inwestycyjnego i decydować, ile procent włożyć w akcje, ile w obligacje, ile w lokaty itd. Czy istnieje jakiś instrument, który po prostu kupimy i nie będziemy się niczym przejmować?

Za taką koncepcją stoi portfel wymyślony przez Harry'ego Browne'a. "Permanent portfolio" rzekomo sprawdza się w każdych warunkach, a składa się po równo po 25 procent z akcji, długoterminowych amerykańskich obligacji, gotówki i złota.

Na bazie tej idei w 2012 roku uruchomiono Global X Permanent ETF. Po niemal pięciu latach zarobił on nieco ponad 3% przy znacznych wahaniach wartości. Nie jestem pewien, czy tak duża zmienność jest do zaakceptowania przez inwestorów szukających świętego spokoju i umiarkowanego zysku.