Jak wyjść z długów?
Zdaniem MFW warto rozważyć kolejną odsłonę wariantu cypryjskiego, czyli - "zabierzmy obywatelom 10 procent oszczędności, nakładając na nich jednorazowy "nadzwyczajny podatek":
źródło: MFW |
I nie jest tak, jak pisze "Obserwator Finansowy", że miałby to być podatek pobrany wyłącznie od zamożnych (ach ci paskudni kułacy, wrogowie ustroju socjalistycznego), tylko od wszystkich z pozytywną wartością netto majątku. Inaczej mówiąc, objąłby on na przykład studentkę wynajmującą pokój, która nieopatrznie trzyma w banku 500 euro.
W tej wersji mówi się o 15 państwach strefy euro, więc teoretycznie danina nie dotyczyłaby Polski. Jednak kto wie, czy w ramach solidarności z innymi członkami Unii, nasz ukochany minister finansów nie przyłączyłby się do "ratowania finansów publicznych" i nie naliczyłby nam takiego podatku?
Jacek Rostowski, wicepremier i minister finansów (fot. MF) |
Pomysł wydaje się bardzo ryzykowny i moim zdaniem przez taki ruch zaufanie do banków spadłoby w zastraszającym tempie, a i tak nie jest ono obecnie za wysokie. Ciągle wybuchają afery - na przykład teraz kolejne banki są oskarżane o ustawianie kursów na rynku Forex. Problemy wynikają w dużej mierze z asymetrii - w przypadku udanej spekulacji bankierzy otrzymują wysokie premie, w razie wpadki proszą o pomoc państwową, czyli de facto z kieszeni podatników.
Z tego powodu ci ostatni nie darzą banków wielką miłością, a po takim ewentualnym cięciu oszczędności zapewne beneficjentami nowej sytuacji byłyby waluty alternatywne (bitcoin, złoto, srebro), do których uciekaliby oszczędzający.
Ciekawe, że bitcoin bije rekordy, a równocześnie złoto zachowuje się słabo, i to od dłuższego czasu, pomimo pozytywnego sentymentu nawet ze strony samego prezesa EBC.
Dlatego z logicznego punktu widzenia takie rozwiązanie wydaje się absurdalne. Jednak nie zapominajmy o tym, ze decyzje podejmują politycy, a ich stać na wiele, zwłaszcza, kiedy chodzi o utrzymanie się przy władzy.
Na "pocieszenie" w przypadku Polski sytuacja wygląda nieco inaczej, ponieważ problem rosnącego długu publicznego tymczasowo "rozwiązuje" zmiana kategorii środków zgromadzonych w OFE z prywatnych na publiczne. W ten sposób można skasować aktywa członków OFE jednym ruchem o grubo ponad 100 mld zł (obligacje).
Przy okazji wskażę pośredni dowód, ze OFE są już praktycznie trupami i będą masowo likwidowane. W przeprowadzonym we wrześniu badaniu Fundacji Kronenberga zaledwie 13 procent ankietowanych zadeklarowało, że pozostanie w OFE (str. 43). W Polsce dominuje bierność, a pozostanie w OFE wymaga złożenia deklaracji i to w ograniczonym czasie.
Co gorsza, skoro większość Polaków nie posiada żadnych oszczędności, czy jakiś nowy, populistyczny rząd nie wpadnie na genialny pomysł (może nawet zorganizować referendum), aby zabrać "bogatym" z kont na przykład postulowane przez MFW 10 procent, a pieniądze przeznaczyć na zasiłki dla potrzebujących? Tych ostatnich jest przecież tak wielu.