Tego typu sytuacje oraz zbliżająca się końcówka roku przyciągają spragnionych sławy wróżbitów ochoczo przepowiadających przyszłość (niedługo przyjdzie pora na coroczne,absurdalne prognozy Saxo Banku).
Robert Buckland z Citigroup wyliczył sobie, że w 2014 roku akcje zdrożeją średnio o 14 procent, a wygranymi mają być głównie rynki wschodzące (czyli i my).
Z kolei analitycy Societe Generale przestrzegają przed głęboką korektą na indeksie S&P 500, rzędu 15 procent, po której ma nastąpić trwająca kilka kwartałów nudna flauta - płaski rynek bez większych zmian.
W obozie niedźwiedzi od lat głośno ryczy analityk Nomury Bob Janjuah, który teraz wraz z Markiem Faberem widzi zagrożenie głównie w pękającej chińskiej bańce.
Coś w tym jest...
Chińskie miasto widmo (fot. yeelawolf/imgur) |
Jednak szczerze mówiąc, prawdziwą bańkę doskonale widać gdzie indziej, na takich akcjach, jak debiutującego ostatnio Twittera. Spółka, która nie zarobiła jeszcze nawet centa została wyceniona przez napalonych inwestorów na... 22,7 mld dol.
Oczywiście, iluzja może trwać jeszcze bardzo długo i dać zarobić kolejnym spekulantom, o czym najlepiej świadczy zachowanie kursu akcji spółki Jeffa Bezosa:
Potentat internetowy Amazon przez ostatni rok zdrożał o ponad 50 procent (przez ostatnie pięć lat o blisko 740 procent), choć zarobki samej firmy wciąż prezentują się nader skromnie. Spółka aktualnie jest notowana ze wskaźnikiem cena/zysk na poziomie...1269, a jej rynkowa kapitalizacja wynosi aż 160 mld dolarów. Buffett raczej jej nie kupi...
Tegoroczny noblista Robert J. Shiller (bardzo ucieszyła mnie nagroda właśnie dla niego) skonstruował specjalny model wyceny dla amerykańskiego rynku akcji (dane do Excela znajdują się tutaj). CAPE powyżej 16 oznacza przewartościowanie rynku, a poniżej niedowartościowanie. Aktualny poziom wynosi 24,42:
Shiller przestrzega przed celowaniem w górki i dołki na podstawie jego modelu. Służy on raczej do ogólnej oceny i zauważmy, że na przykład w szczycie bańki internetowej czy przed krachem w 1929 roku 10-letni, wygładzony wskaźnik P/E znalazł się sporo wyżej niż jest teraz.
Ray Dalio także zastanawia się, czy już nie brakuje w baku benzyny. Poza tym przy takich wycenach aktywów QE przestaje działać - udało się głównie pobudzić spekulantów, a nie realną gospodarkę. Przyszły rok stanowi wielką zagadkę.
Przy okazji można zapoznać się z modelem, jak działa gospodarka według Dalio:
We wrześniu po polsku pisał o tym Trystero.
Śledzimy sytuację w USA ze sporym zainteresowaniem, ponieważ WIG dostał w ostatnich dniach lekkiej zadyszki i zapewne potrzebuje do kolejnych wzrostów jakiegoś impulsu z zewnątrz:
Szerzej na temat długoterminowej strategii dla naszego rynku, w tym wyborze konkretnych akcji pisałem na początku listopada (działanie strategii typu momentum na polskim rynku z pewnym trudem zaczynają dostrzegać też nasi ekonomiści) i teraz przytoczę tylko istotny fragment na temat tego, jak widzę WIG oraz obecną sytuację na GPW:
Zwraca uwagę wysoka, październikowa biała świeca i dynamiczne wybicie ponad poziom 50 tys. pkt, który w 2011 roku skutecznie zatrzymał zwyżkę. W przypadku poszczególnych akcji czy agresywnych, polskich funduszy inwestycyjnych proponuję ten poziom uznać teraz za potencjalne wsparcie i po dodaniu 2-3 proc. jako filtr uznałbym strefę 48,5-49 tys. pkt jako miejsce ewakuacji, jeżeli akceptujesz stratę na poziomie ok. 10 procent. Oscylatory ostrzegają przed nadchodzącą korektą, podobnie jak słabość rynku na dwóch ostatnich sesjach w październiku. Jeśli uważasz, że po niej (o ile w ogóle w listopadzie zanotujemy istotne spadki) hossa będzie dalej trwać w najlepsze, możesz wykorzystać przecenę do zakupów po schłodzeniu rynków.
Moim zdaniem kupowanie akurat teraz akcji czy jednostek agresywnych funduszy inwestycyjnych wymaga pewnej elastyczności i szybkiego reagowania w razie niepowodzenia. W przeciwnym razie na pytanie o straty będziesz odpowiadać tak, jak inwestorzy badani przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych:
Owszem, takie wyniki byłyby możliwe na przykład na instrumentach pochodnych, ale na akcjach? Dream on...
Straty są nieuniknioną częścią inwestowania i trzeba je szybko ciąć, a nie udawać, że ich nie ma i kisić na rachunku maklerskim jakieś spółki zombie w rodzaju Petrolinvestu czy innego Biotonu.
A co do analityków, którzy wróżą z fusów, proponuję traktować ich w taki sam sposób jak wróżki. Oni są po prostu narzędziem marketingowym swoich instytucji finansowych i ważne, żeby pojawiła się nazwa ich firmy, najlepiej przy kontrowersyjnej treści. A jeśli jeden obstawia spadki, a drugi wzrosty, będą mogli na zmianę brylować w mediach z nieśmiertelnym - "Tak jak przewidywałem."
I mogą sobie zgadywać do woli, ponieważ nie stawiają na swoje wróżby żadnych pieniędzy. Wystarczy tych prognoz sporządzać wiele i często, a któraś zawsze się sprawdzi.
Poza tym na rynku istnieje stałe zapotrzebowanie na guru - przewodnika stada. Jeśli znajdziesz się w tym stadzie, skończysz tak jak reszta. Dlatego ważne jest filtrowanie wszystkich treści, także tych pojawiających się tu na blogu i wypracowanie własnej metody inwestowania, a potem konsekwentne jej stosowanie.