Załóżmy, że doprowadziłeś już do sytuacji (albo przynajmniej do niej zmierzasz), w której co miesiąc generujesz dodatni cash flow, stworzyłeś fundusz bezpieczeństwa (minimum trzy- sześć miesięcy wydatków), oszczędzasz na lokatach i inwestujesz.
Czy istnieje jeszcze coś, co pominąłeś?
Według mnie warto zastanowić się nad oddzielnym funduszem stworzonym wyłącznie do polowania na okazje.
O co chodzi?
Ile razy w życiu trafia się okazja typu - mieszkanie za grosze, rewelacyjnie tania działka budowlana czy też wpadasz na genialny pomysł rozpoczęcia jakiegoś biznesu?
Chyba każdy to zna. I wtedy rzeczywistość sprowadza Cię na ziemię – brakuje gotówki.
Na dodatek banki działają w myśl zasady sformułowanej jeszcze przez Boba Hope’a, że bank jest miejscem, w którym pożyczą Ci pieniądze pod warunkiem, że udowodnisz, że ich nie potrzebujesz.
Poza tym oprocentowanie kredytów wydaje mi się w tej chwili wzięte z kosmosu w stosunku do podstawowych stóp procentowych czy inflacji, no i poza tym z zasady kłócą się one z moją ogólną filozofią inwestowania – jak chcę się koniecznie zlewarować mogę przecież otworzyć sobie pozycję na pochodnych takich jak kontrakty terminowe czy opcje.
Dlatego albo warto zawsze zachować sporą płynność, wręcz nadpłynność w portfelu inwestycyjnym, albo stworzyć oddzielny łatwo dostępny fundusz (krótkoterminowe lokaty, konta oszczędnościowe, fundusz rynku pieniężnego itp.).
No i cierpliwie czekać na dobrą okazję - a takie zwykle przynoszą kryzysy i uważać, żeby kasy nie zjadła inflacja, która w Polsce wydaje się nieunikniona.