czwartek, 13 marca 2014

Na linii ognia, czyli złoto cenniejsze od miedzi i zbroi Wiedźmina

Złoto kontynuuje swój rajd, co wzbudza moje mieszane uczucia.

Z jednej strony nie ukrywam, że z różnych powodów cieszy mnie trafna prognoza Saxo Banku: aurum potanieje do mniej więcej 1200 dolarów za uncję, a potem trend odwróci się za sprawą popytu ze strony banków centralnych.

Faktycznie, aktualnie uncja kosztuje już ponad 1370 dolarów, a w przeliczeniu na naszą walutę złoto podrożało od początku roku o ponad 14 procent:














Z drugiej strony złoto rośnie również z powodu strachu przed wojną.


Trudno powiedzieć, na ile ten lęk jest uzasadniony. Tak samo nie wiemy, czym się skończy konflikt na Ukrainie.

Natomiast Polska już znalazła się na linii ognia, na razie na szczęście propagandowego: rosyjska telewizja państwowa Rosija oskarżyła Polskę o współorganizację przewrotu na Ukrainie - były szef służb bezpieczeństwa Ukrainy, niejaki Oleksander Jakymenko powtórzył słowa Putina o rzekomej organizacji obozów szkoleniowych w Polsce dla radykałów z Majdanu.

Co do rosyjskiej propagandy - zwróćcie uwagę na intrygujący wysyp zwolenników Putina na polskich forach internetowych i niektórych blogach. Nie ma w tym żadnego przypadku.

Zapewne kolejne kroki nastąpią po niedzielnym referendum na Krymie.

W tej sytuacji bardzo ciężko ocenić, czy obecna przecena na giełdzie w Warszawie jest okazją inwestycyjną, czy też należy brać nogi za pas i uciekać, zanim straty nie staną się zbyt wielkie. Po prostu trzymałbym się własnej strategii - a moje poglądy podałem tuż przed startem lawiny.

Krótko mówiąc, o ile WIG utrzyma się na koniec marca w rejonie 50 tys. pkt, wciąż technicznie widzę szansę na wzrosty, na przykład napędzane przez walczące o byt OFE. Jednak na siłę nie powiększałbym obecnych pozycji w polskich akcjach - tu trzeba dobrze się zastanowić.

Z kolei z powodów opisanych w niedzielę prędzej postawiłbym na kontynuację zwyżek w USA, niż odrodzenie na GPW. Przytoczyłem wtedy między innymi wykres indeksu Dow Jones IA z lat 1938-1940. Ameryka szła do góry nawet po wybuchu II wojny światowej i dopiero atak na Pearl Harbour zgasił jej optymizm.

Na perspektywy naszej giełdy negatywnie wpływa kiepski sentyment wobec rynków wschodzących, a także ostatnia dynamiczna przecena miedzi. Odcisnęła ona swoje piętno na akcjach KGHM-u, który przez chwilę próbował iść pod prąd:


Słabość miedzi może oznaczać, że gospodarka światowa jest w gorszej kondycji niż prognozują analitycy (Dr Copper), a negatywne sygnały płyną z Chin, które miały być przecież motorem napędowym dla całego świata.

Dlatego ryzyko poszczególnych akcji jest wysokie. Tym bardziej, że po pięciu latach hossy wiele walorów znacznie urosło i doszło do takiej sytuacji jak choćby wczoraj na
CD Projekt.
Kliknij, aby powiększyć

Największy polski producent gier został napompowany przez rynek do wartości powyżej 1,5 mld zł, a wskaźnik cena/zysk szybował na poziomie grubo powyżej 70. Wszystko miało mieć uzasadnienie z powodu megadebiutu "Wiedźmina 3" jesienią tego roku.

Pojawiały się takie rekomendacje, jak styczniowa DM BGŻ, gdzie wyceniono jedną akcję CD Projektu na 20,85 zł i przy kursie 16,98 zł zalecono kupno.

Tymczasem wczoraj zarząd spółki przesunął datę debiutu gry na luty 2015 r. oraz zapowiedział zanosi się, że także kolejna produkcja będzie miała poślizg czasowy. Na dodatek krakowski sąd odroczył na czerwiec sprawę, w której CD Projekt walczy o 70 mln zł odszkodowania (sprawa Romana Kluski i Optimusa).

Taka dawka złych informacji spowodowała przecenę akcji i zawieszenie rekomendacji przez DM BGŻ.

Czy to jest okazja, czy też może rynek po prostu uwzględnił wzrost ryzyka? W 2014 r. zyski CD Projekt-u będą małe, a dopiero te z 2015 mają uzasadnić obecną wysoką wycenę producenta gier.

Tu przypomnę, że rynek był bezwzględny wobec swojego wcześniejszego pupilka CI Games (d. City Interactive). W 2011 r. spółka urosła najwięcej ze wszystkich na GPW (ponad 650 proc.), aby po opóźnieniach z nowymi tytułami popaść w niełaskę inwestorów (w ubiegłym roku przecena o ponad połowę).

Nie twierdzę, że ten sam los spotka CD Projekt. Jedynie wskazuję, że przecena na GPW wcale nie musi być okazją, a tylko oznacza dyskontowanie nowych, złych informacji przez rynek.

A na koniec zadam takie pytanie: czy przypadkiem nie znajdujemy się w tej fazie cyklu koniunkturalnego (5 lat od dna bessy), kiedy trzeba być raczej spekulantem niż długoterminowym inwestorem fundamentalnym?  

Ten ostatni zapewne musi cierpliwie czekać na lepszą okazję.