czwartek, 20 marca 2014

Ile naprawdę warte są akcje? Jak praktycznie wykorzystać analizę fundamentalną?

W Elementarzu Inwestora poznaliśmy już podstawy analizy technicznej, czyli najpopularniejszej metody inwestowania.

Dziś przyszła pora na zaprezentowanie najważniejszych zasad analizy fundamentalnej, którą ze względu na pracochłonność częściej wykorzystują instytucje finansowe, niż inwestorzy indywidualni.
Warren Buffett, zagorzały zwolennik analizy fundamentalnej (źródło: YouTube)
Od razu trzeba zaznaczyć, że w przypadku analizy fundamentalnej (AF) zakłada się dłuższy horyzont czasu. Do krótkoterminowej spekulacji należy korzystać z analizy technicznej.

AF jest też używana na rynkach futures czy forex, czyli do typowej spekulacji, ale tym tematem dziś nie będziemy się zajmować.

A co jest najważniejsze?

Celem analizy fundamentalnej jest oszacowanie wartości wewnętrznej danego waloru (zwykle akcji, ale mogą to być też obligacje lub inne aktywa) i porównanie jej do ceny rynkowej. Jeśli bieżący kurs znajduje się znacząco poniżej naszej wyceny, wtedy kupujemy.  

Mówiąc prościej: szukamy czegoś wartego złotówkę, co można kupić teraz za 50 groszy.

W takim przypadku liczymy na to, że w dłuższym terminie inwestorzy w końcu właściwie ocenią rzeczywistą wartość danej spółki i jej notowania pójdą w górę.


To jest artykuł z cyklu Elementarz Inwestora prowadzonym równolegle na blogach Jak oszczędzać pieniądze? oraz APP Funds. Jeśli chcesz być na bieżąco powiadamiana/-y o nowych artykułach, zapisz się na newsletter. Akcję można śledzić też na Facebooku przez dołączenie do grupy Elementarz Inwestora (tu na bieżąco podajemy zawierane transakcje) oraz na Twitterze - #ElementarzInwestora. Aktualny spis wszystkich materiałów znajdziesz tutaj.



UWAGA! Informacje przedstawione w tym artykule i na tej stronie internetowej są prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Czytelnik podejmuje decyzje inwestycyjne na własną odpowiedzialność!

A kiedy sprzedajemy?

Gdy szala przechyla się zbyt mocno w drugą stronę, a inwestorzy stają się zbyt optymistyczni, co do perspektyw danej spółki.

W tym miejscu pojawia się problem omawiany w artykule o analizie technicznej. Zauważmy, że bieżąca cena akcji może już zawierać wszystkie dostępne informacje na temat danej spółki. Dlatego możliwe, że w zdecydowanej większości przypadków efektem naszej pracy będzie zdobycie wiedzy, dlaczego rynek wycenia daną spółkę na takim, a nie innym poziomie.

Na tym nie koniec kłopotów.

Na rynku głównym GPW aktualnie notuje się 449 spółek, a na NewConnect 447. Przeprowadzenie analizy fundamentalnej blisko 900. spółek jest dla inwestora indywidualnego fizycznie niemożliwe. Wymaga ona nie tylko specjalistycznej wiedzy, ale także trudnego do oszacowania czasu, mierzonego w latach.

Na dodatek, nawet gdyby ktoś wykonał tę syzyfową pracę, jego wyceny prawdopodobnie stałyby się szybko bezużyteczne, o ile nie aktualizowałby ich wraz z napływającymi nowymi informacjami, a monitorowanie tak olbrzymiej bazy spółek jest praktycznie niewykonalne dla jednego człowieka. Oprócz suchych danych ważna jest przecież ich interpretacja.

Z tego powodu warto wykorzystać analizę fundamentalną do wstępnej selekcji spółek i zacząć od analizy makroekonomicznej.

ANALIZA MAKROEKONOMICZNA

Spółki nie działają w próżni, tylko w określonym środowisku gospodarczym. Aby ocenić, czy inwestowanie w akcje ma w danym momencie w ogóle sens, należy najpierw sprawdzić, czy gospodarka będzie się rozwijać i w jakim tempie.

Obecnie zakłada się, że gospodarka światowa w tym roku wzrośnie o ponad 3 procent, a najnowsza projekcja NBP dla Polski wygląda następująco:

Oprócz samego PKB bierze się pod uwagę szereg innych wskaźników, takich jak inflacja, stopy procentowe, poziom bezrobocia, deficyt budżetowy, dług publiczny, kursy walut, sprzedaż detaliczna, produkcja przemysłowa, wskaźniki wyprzedzające koniunkturę i inne (w tym podatki, stabilność polityczna czy demografia).

Jeśli nie rozumiesz, co oznaczają powyższe pojęcia, zapoznaj się z prezentacją NBP.

Każdy z nich ma swoje określone znaczenie - na przykład kiedy stopy procentowe znajdują się na wysokim poziomie, obligacje i lokaty bankowe oferują wysokie nominalne stopy zwrotu, czyli są dla wielu osób atrakcyjniejsze od akcji. Inny przypadek: słaby złoty sprzyja eksporterom.

Dodatkową trudność stanowi fakt, że nie działamy w środowisku statycznym, tylko codziennie napływają nowe informacje, na które reagują rynki, dostosowując się do zmian.

Znających angielski, którzy chcą dowiedzieć się czegoś więcej o tym, jak działa gospodarka, odsyłam do poniższego materiału wideo przygotowanego przez Raya Dalio:



W wersji tekstowej po polsku sporo na ten temat pojawiło się na tym blogu.

Globalizacja sprawiła, że bierzemy pod uwagę też zachowanie innych rynków i czasem reakcje polskich inwestorów na nadchodzące nowe dane z zagranicy, zwłaszcza USA są bardzo gwałtowne, zdecydowanie silniejsze niż na przykład na te płynące z NBP lub GUS.

W marcu pojawiło się nowe, realne zagrożenie, czyli Ukraina. Aneksja Krymu przez Rosję i niestabilna sytuacja polityczna u naszego wschodniego sąsiada powodują, że inwestowanie w spółki ukraińskie obecne na GPW niesie za sobą bardzo trudne do oszacowania ryzyko.

Ze względu na zagrożenia polityczne nie da się sformułować żadnych sensownych prognoz dla ukraińskiej gospodarki, więc od strony fundamentalnej wypadałoby zawiesić wszelkie próby wycen poszczególnych akcji. Dlatego inwestor poszukujący wartości prawdopodobnie skreśli spółki z indeksu WIG-Ukraina.

Podobnie dyskusyjne wydaje się inwestowanie na GPW w inne spółki zagraniczne, zwłaszcza z egzotycznych rynków. Boleśnie przekonali się o tym posiadacze walorów rosyjskiego producenta alkoholi CEDC, a później słoweńskiego banku Nova KBM - z dnia na dzień ich akcje zwyczajnie zniknęły z rachunków maklerskich.

Natomiast pogorszenie stosunków z Rosją wpływa negatywnie zarówno na potencjalne obniżenie wzrostu gospodarczego w Polsce w 2014 r., jak też na poszczególne firmy, w tym eksporterów mocno zaangażowanych na Wschodzie, takich jak Amica czy Relpol.

Jak daleko posunie się Putin?

Odpowiedź na to pytanie jest również ważna dla inwestorów - skrajny pesymista stwierdzi, że nie warto zawracać sobie głowy akcjami, tylko lepiej skupić się na ochronie kapitału.

Poza tym zagrożeniem może być słaby wzrost gospodarczy w strefie euro, do której płynie większość naszego eksportu oraz nadchodzące w maju wybory do Parlamentu Europejskiego. Jeśli do głosu dojdą populiści, nie będzie to służyć także GPW. Tak samo nie pomaga zamieszanie wokół OFE i prawdopodobny duży spadek ich znaczenia na giełdzie.

Co paradoksalne, na polski rynek kapitałowy może negatywnie wpłynąć zbyt silny wzrost gospodarczy w USA, który skłoniłby Bank Rezerwy Federalnej do szybszego wycofania się z polityki luzowania monetarnego ("drukowania" dolarów) oraz przybliży nas do powolnego podnoszenia stóp procentowych w USA. Dopiero co wczoraj ogłoszono kolejną obniżkę skali programu skupu aktywów do 55 mld dolarów miesięcznie.

Z drugiej strony zakładany wzrost polskiego PKB, niskie stopy procentowe i inflacja CPI sprawiają, że zapewne znajdą się odważni, którzy będą szukali perspektywicznych branż i spółek.

ANALIZA SEKTOROWA

Kolejnym etapem  powinna być analiza sektorowa. Które branże rokują najlepiej i co równie ważne, są obecnie niedoceniane? W analizie fundamentalnej nie chodzi o poszukiwanie najmodniejszych spółek, tylko niedowartościowanych.

Konserwatywny inwestor poluje na spółki, które działają od co najmniej kilku lat i pokazały, że potrafią zarabiać i generować dodatnie przepływy gotówkowe w różnych fazach cyklu koniunkturalnego. Dlatego zapewne nie zainteresuje go w ogóle rynek NewConnect z firmami, o których zwykle niewiele wiadomo i które w większości nie posiadają sprawdzonego modelu biznesu. Takie ryzykowne spółki nie są wskazane także dla początkującego inwestora.

Za świetny przykład modnej branży, która okazała się (przynajmniej na razie) niewypałem, niech posłużą zakupy grupowe. Wzorem Groupona powstało w Polsce wiele jego klonów. Teraz są one zamykane jeden po drugim - w tym tygodniu należący do Allegro serwis Citeam. Dlaczego?

Nie widać tu sensownego modelu biznesu.

Dlatego łatwiej znaleźć okazję wśród spółek zajmujących się czymś nudnym, ale zyskownym. - przykład: banki lub firmy ubezpieczeniowe.

Kiedy zidentyfikujemy sektor z dużym potencjałem wzrostu, zaczynamy przyglądać się poszczególnym walorom, aby wyselekcjonować najbardziej atrakcyjne akcje.  

ANALIZA SPÓŁKI - WSKAŹNIKI 

Zanim zapoznasz się z danymi liczbowymi, zastanów się nad tym, czy dana spółka posiada jakąś przewagę konkurencyjną - produkt lub usługę wyróżniającą ją spośród tłumu innych. Czy istnieją jakieś bariery wejścia na dany rynek i jak wyglądają rywale? Czy spółka należy do liderów swojej branży? Jak oceniasz jakość pracy kadry kierowniczej i wydajność pracowników? Czy spółka posiada spójny plan rozwoju? Jakie stosuje technologie? 

Podstawowym źródłem informacji o spółce są jej sprawozdania finansowe. Publikuje się je co kwartał i możemy je znaleźć na stronie GPWInfostrefa lub na stronach poszczególnych emitentów w dziale "relacje inwestorskie" - przykład.

Zawarte w sprawozdaniach: bilans, rachunek zysków i strat oraz rachunek przepływów pieniężnych  w połączeniu z notami objaśniającymi stanowią bazę do dalszej szczegółowej analizy, do której wykorzystuje się także cenę rynkową akcji.

Na ich podstawie oblicza się przeróżne wskaźniki, które zasadniczo dzielimy na pięć grup:
  1. płynności - czy firma ma szybki dostęp do gotówki?
  2. aktywności - jak szybko spółka zamienia swoje zapasy i należności na gotówkę?
  3. zadłużenia - jak wysoki jest poziom zadłużenia firmy i jaką ma ona zdolność do regulowania długów?
  4. rentowności -  jak zyskowna jest firma?
  5. wartości rynkowej - jak spółkę wycenia rynek?
Więcej na ten temat dowiesz się tutaj, a po angielsku tu (wideo).

Niewątpliwie wśród indywidualnych inwestorów giełdowych najpopularniejsza jest ostatnia grupa, czyli przede wszystkim wskaźniki cena/zysk oraz cena/wartość księgowa, które codziennie aktualizowane znajdziesz w odpowiedniej tabeli.

Cena/zysk oznacza stosunek ceny jednej akcji do przypadającego na nią zysku netto z ostatniego roku, czyli odpowiada nam na pytanie, ile chcą inwestorzy zapłacić za każdą złotówkę zysku danej spółki.

Cena/wartość księgowa to z kolei stosunek ceny giełdowej danej akcji do wartości księgowej majątku przypadającego na jedną akcję, czyli ile inwestorzy są gotowi zapłacić za każdą złotówkę majątku spółki.

Zasadniczo, im te wskaźniki są niższe, tym lepiej dla inwestora, bo spółka jest dla niego tańsza. Należy jednak uważać na specyfikę poszczególnych branż i przedsiębiorstw. Na przykład Lotos cechuje bardzo niski wskaźnik C/WK (w okolicach 0,5), ponieważ jest to kapitałochłonny sektor i na dodatek ciężko byłoby się Lotosowi pozbyć majątku po cenach zapisanych w księgach rachunkowych.

Z kolei TFI Quercus ma ten sam wskaźnik bardzo wyśrubowany, na poziomie powyżej 10, ponieważ w funduszu inwestycyjnym nie są istotne komputery (zresztą ich wartość drastycznie spada już w chwili zakupu), oprogramowanie czy wyposażenie biura, ale zdolność do generowania zysków oraz gotówki, którą daje kompetencja zarządzających.

I właśnie to jest kluczem w ocenie atrakcyjności danej spółki w ramach analizy fundamentalnej - jej zdolność do przynoszenia regularnych profitów i tworzenia dodatnich przepływów gotówkowych. Te ostatnie są dlatego istotne, ponieważ zysk netto czasem może wynikać jedynie z pewnych zabiegów księgowych lub wydarzenia jednorazowego (na przykład: sprzedaż nieruchomości).

W tym miejscu pojawia się bardzo ważny problem - wszystkie te wskaźniki są historyczne, a na giełdzie inwestorów interesuje przyszłość, nie przeszłość. To nie jest podręcznik do historii.

Musimy te dane wykorzystać do próby zbudowania stosunkowo prawdopodobnego scenariusza na temat przyszłości i na tej podstawie wycenić obecną wartość spółki.

WYCENA SPÓŁKI

Istnieją różne metody wyceny spółki. Najważniejsze wypływają z wcześniej podanego założenia, że inwestor szuka przedsiębiorstw zdolnych do stałego generowania rosnących zysków i dodatniego cash flow-u, czyli metody dochodowe, w tym DCF (discounted cash flow). W ten sposób poszukujemy firm zajmujących się prawdziwym biznesem, a nie produkcją akcji czy obietnic składanych przez zarząd.

Najprostsza metoda porównawcza polega z kolei na zebraniu kilku podobnych walorów i porównaniu ich podstawowych wskaźników finansowych.

Inne sposoby opierają się na obliczaniu wartości majątku posiadanego przez przedsiębiorstwo, jeszcze inne łączą kilka podejść.

Więcej tutaj.

Taka analiza wymaga niestety fachowej wiedzy i znajomości specyfiki danej branży, w tym umiejętności czytania sprawozdań finansowych. Dlatego analitycy w poszczególnych biurach maklerskich zwykle zajmują się tylko jednym sektorem. Jest to ważne także dlatego, ponieważ same liczby to nieco za mało. Równie istotna jest jakość zarządu.

Indywidualnemu inwestorowi ta ocena przychodzi znacznie trudniej niż przedstawicielowi instytucji finansowej, także z tego prozaicznego powodu, że praktycznie nie ma szans spotkać się z zarządem spółki.

Jednak trzeba zauważyć, że analitycy z instytucji finansowych skupiają się zwykle na największych i najpłynniejszych spółkach giełdowych, które stale monitorują. Z tego powodu na pewno trudniej tu o okazję do wyłowienia niedocenionej "perełki". Najczęściej ubiegną nas profesjonaliści.

Należy również podchodzić do wszelkich rekomendacji i wypływających z nich zaleceń ze sporym sceptycyzmem. Natomiast są one na pewno cennym źródłem wiedzy o spółce lub danym sektorze.

Przykładowe analizy i  rekomendacje:

DM PKO BP
DM ING Securities
DM mBank

A która metoda jest naprawdę skuteczna i gdzie jej szukać?

Jeśli wpiszesz w wyszukiwarkę hasło "Analiza Fundamentalna", być może natkniesz się na książkę o takim właśnie tytule, której autorem jest John C. Ritchie.

Została ona wydana 17 lat temu i przed napisaniem tego artykułu postanowiłem sobie odświeżyć jej treść.

Moim zdaniem jej przydatność dla początkującego inwestora jest nieduża i możesz się jedynie pogubić w zawiłościach amerykańskich zasad rachunkowości (na dodatek część nieaktualnych), czy specyfice poszczególnych branż. Nieco inaczej będzie w przypadku osoby bardziej doświadczonej - tu już da się wyłowić znacznie więcej, o ile potrafisz odpowiednio selekcjonować,

INWESTOWANIE W WARTOŚĆ, CZYLI INTELIGENTNY INWESTOR

Zdecydowanie lepszym pomysłem wydaje się "Inteligentny Inwestor" Benjamina Grahama, klasyczna pozycja ze wstępem napisanym przez Warrena Buffetta. Legendarny inwestor, ikona analizy fundamentalnej i inwestowania w wartość pisze tak:

"Przeczytałem pierwsze wydanie książki na początku 1950 roku, kiedy miałem 19 lat. Pomyślałem, że to zdecydowanie najlepsza książka o inwestowaniu, jaka została kiedykolwiek napisana. I nadal tak uważam."

Zafascynowany Grahamem Buffett przez dwa lata pracował w firmie inwestycyjnej tego pierwszego, zanim zaczął działać na własny rachunek. Jego wehikuł inwestycyjny Berkshire Hathaway przyniósł od 1965 roku łącznie 693 519 proc. zysku, czyli średniorocznie 19,7 proc., co uczyniło Buffetta jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Aktualnie jego osobisty majątek wycenia się na blisko 60 mld dolarów.

Oto największe pozycje w portfelu akcyjnym Berkshire Hathaway (spółki notowane na giełdach, stan na koniec 2013 r.):

Kliknij, aby powiększyć
Sam Buffett nigdy nie wydał żadnej książki, ale za to regularnie co roku pisze listy do akcjonariuszy Berkshire Hathaway. Są one prawdziwą kopalnią wiedzy i źródłem zabawnych dykteryjek - na przykład obecnie po pięciu latach wzrostów na giełdach Buffett przypomina powiedzenie Bartona Biggsa: "Rynek byka jest jak seks. Najlepiej się czujesz tuż przed końcem". W ten sposób Buffett przestrzega przed możliwym przegrzaniem koniunktury.

Obojętnie, jaką stosujesz metodę inwestowania, warto sprawdzać, co ma aktualnie do powiedzenia jeden z najbogatszych ludzi na świecie.

W opublikowanym w tym miesiącu liście podsumowującym ubiegły rok Buffett poświęcił Grahamowi i jego książce kilka akapitów (str. 20):

Idee Bena logicznie wytłumaczono elegancką, łatwo zrozumiałą prozą (bez greckich liter i skomplikowanych wzorów). Dla mnie kluczowe pojęcia przedstawiono w rozdziałach ósmym i dwudziestym*. Te zasady pomagają mi dziś podejmować decyzje inwestycyjne.

(...) W późniejszych wydaniach książki opisano nienazwaną inwestycję Bena, która okazała się dla niego niezwykle lukratywna. Ben dokonał tego zakupu w 1948 roku, kiedy powstawało pierwsze wydanie i teraz - trzymajcie się mocno! - tą tajemniczą firmą było GEICO **  Gdyby Ben nie rozpoznał wysokiej jakości GEICO, kiedy spółka była jeszcze w wieku niemowlęcym, przyszłość zarówno moja, jak i Berkshire, byłaby zupełnie inna.

* Są one poświęcone fluktuacjom cen rynkowych i właściwym podejściu do nich ze strony inwestora oraz "marginesowi bezpieczeństwa", czyli kupowaniu akcji znacznie poniżej ich rzeczywistej wartości wewnętrznej. Poza tym zaleca się, aby kupno akcji traktować jak wejście w biznes i w ten sam sposób oceniać ich potencjał.

 ** Firma ubezpieczeniowa w całości kontrolowana obecnie przez Berkshire Hathaway, którą Buffett wycenia na około 20 mld dolarów.

Podobnie Buffett wskazuje na bezpośrednią inspirację Grahamem przy zakupie linii kolejowych Burlington Northern Santa FE w 2009 roku i przypomina:


Cena jest tym, co płacisz. Wartość tym, co otrzymujesz.

Na naszym rynku próbę inwestowania w wartość podjęto między innymi na stronie Akcje Grahama (tam znajdziesz nieco bardziej szczegółowe wskaźniki).

Poza tym istnieją blogi, których autorzy kierują się analizą fundamentalną - na przykład 10 procent rocznie, Michał Stopka czy Longterm. W komentarzach możecie dopisać inne miasta blogi.

Z kolei wśród inwestorów instytucjonalnych tego typu podejście prezentuje fundusz  Legg Mason Akcji Skoncentrowany FIZ. W ubiegłym roku udało mu się wypracować bardzo dobrą stopę zwrotu: +32 proc., a najlepszą inwestycją okazały się akcje Peliona.

Oto portfel funduszu na dzień 31.12. 2013 r.:

źródło: Legg Mason Akcji Skoncentrowany FIZ
JAK PRAKTYCZNIE WYKORZYSTAĆ ANALIZĘ FUNDAMENTALNĄ

W przywoływanym wyżej liście do akcjonariuszy Buffett przedstawia swoje dwie prywatne inwestycje poza rynkiem akcji, w których zastosował reguły Grahama.

W 1986 roku kupił on od FDIC (odpowiednik Bankowego Funduszu Gwarancyjnego w Polsce) farmę  w Nebrasce. Za około 160 hektarów ziemi zapłacił 280 tys. dolarów, czyli -  jak wyliczył, znacznie mniej niż wcześniej pożyczył farmerowi upadły bank.

Sam Buffett nie ma pojęcia o rolnictwie. Za to fachowcem w tej dziedzinie jest jego syn. Przy jego pomocy wyliczył, że farma ma potencjał zarobku ze sprzedaży plonów w wysokości co najmniej 10 procent rocznie. Obecnie po 28 latach od zawarcia transakcji inwestycja przynosi trzykrotnie więcej zysku i jest warta co najmniej pięć razy więcej, a sam inwestor przyznaje, że nadal nic nie wie o rolnictwie i niedawno po raz drugi w życiu odwiedził farmę.

W 1993 roku Buffett nabył nieruchomość komercyjną przylegającą do uniwersytetu w Nowym Jorku (NYU). Co prawda bańka na rynku nieruchomości pękła, ale przecież uczelni nigdzie nie przenoszono. I tu także inwestor spodziewał się zwrotu co najmniej 10 procent w skali roku. Wraz z dwoma wspólnikami kupił nieruchomość, która do tej pory mu się już dawno zwróciła i nie zamierza się jej pozbywać, choć przyznaje, że... nigdy jej osobiście nie widział.

Buffett uważa, że obydwie inwestycje będą służyć jemu, jego dzieciom oraz wnukom. Przy okazji przedstawia swoje zasady inwestowania.

  1. Nie musisz być ekspertem, aby osiągać satysfakcjonujące stopy zwrotu z inwestycji. Jednak jeśli nim nie jesteś, musisz poznać swoje ograniczenia i podążaj ścieżką, na której sobie nieźle radzisz. Trzymaj się prostoty i nie próbuj dokonywać rzeczy niemożliwych, Kiedy ktoś obiecuje ci szybkie zyski, równie szybko odpowiedz: "nie"
  2. Skup się na przyszłej produktywności aktywów, które analizujesz. Jeśli nie potrafisz bez problemu choćby w przybliżeniu określić przyszłych zysków z tych aktywów, po prostu zapomnij o nich i szukaj czegoś innego. Nikt nie posiada zdolności oceny każdej okazji inwestycyjnej. Wszechwiedza nie jest niezbędna. Jednak musisz rozumieć działania, które podejmujesz.
  3. Jeśli zamiast tego skupisz się na oczekiwanej zmianie ceny rozważanego zakupu, spekulujesz. Nie ma w tym nic niewłaściwego. Wiem jednak, że sam nie potrafię spekulować z sukcesem i jestem sceptyczny wobec tych, którzy twierdzą, że odnoszą regularne sukcesy na tym polu. Połowa rzucających monetą wygrywa po pierwszym rzucie, lecz żaden z tych zwycięzców nie może oczekiwać zysków, jeśli kontynuuje grę. Dlatego fakt, że dane aktywa ostatnio drożeją nigdy nie jest powodem do ich zakupu.
  4. Przy moich dwóch małych inwestycjach myślałem wyłącznie o tym, co one wytworzą i w ogóle nie interesowałem się ich codziennymi wycenami. Mecze są wygrywane przez zawodników, którzy są skupieni na boisku, a nie tablicy wyników. Jeśli miło spędzasz czas w soboty i niedziele bez patrzenia na ceny akcji, spróbuj tego samego w pozostałe dni tygodnia.
  5. Formułowanie opinii makroekonomicznych lub słuchanie przewidywań makro czy rynkowych jest stratą czasu. W rzeczywistości są one niebezpieczne, ponieważ mogą one zaciemnić ci prawdziwy obraz. (Kiedy słyszę telewizyjnych komentatorów chętnie przewidujących kolejny ruch rynku, przypominają mi się słowa Mickey'a Mantle'a: Nawet nie wiesz, jaka to prosta gra [baseball], dopóki nie znajdziesz się w kabinie sprawozdawcy).
  6. Moje zakupy dokonałem w latach 1986 oraz 1993. Co miało się stać z gospodarką, stopami procentowymi czy giełdą w kolejnych latach 1987 i 1994, nie miało dla mnie znaczenia w tych inwestycjach. Nie pamiętam nagłówków, ani opinii ekspertów z tamtego okresu. Bez względu na bajanie kukurydza dalej będzie rosła w Nebrasce, a studenci będą przyjeżdżali do Nowego Jorku. 
 MAGICZNA FORMUŁA

Buffett nie jest rzecz jasna jedynym przypadkiem udanego wykorzystania analizy fundamentalnej w praktyce. Duże sukcesy odnosi wielu innych inwestorów, a wśród nich Joel Greenblatt. Stosuje on metodę opisaną w pozycji pod tytułem "Mała książeczka, która podbija rynek".

Przez lata przyniosła ona niewiarygodne stopy zwrotu:
źródło: Nasdaq/GuruFocus
Uwaga! Są to wyniki oparte na danych historycznych, a nie rzeczywiste zyski, które na dodatek co najmniej kilkakrotnie kwestionowano (przykład), zwłaszcza twierdzenie o osiąganiu CAGR na poziomie ponad 30 proc. Jednak nawet nieco niższe wyniki są zdecydowanie lepsze od średniej rynkowej wyrażanej za pomocą indeksu S&P 500.

Zachęciły one Greenblatta do założenia funduszy inwestycyjnych posługujących się "magiczną formułą".

Na czym ona polega?

W książce autor zachęca do odwiedzin strony Magic Formula Investing. My skorzystajmy z przepisu podanego w Wikipedii, który nie do końca pokrywa się z książką:

1. Ustal minimalną kapitalizację spółki (zwykle co najmniej 50 mln dol.).
2. Odrzuć spółki z sektora użyteczności publicznej oraz finansowe.
3. Wyklucz firmy zagraniczne (ADR-y).
4. Oblicz dla każdej spółki wskaźnik EBIT/EV.
5. Oblicz zwrot z zainwestowanego kapitału dla danej spółki ROIC jako EBIT/aktywa trwałe netto + kapitał obrotowy netto).
6. Uszereguj spółki w rankingu od najwyższego wskaźnika rentowności i zyskowności (procentowo).
7. Zainwestuj w 20-30 spółek kupując po 2-3 pozycje co miesiąc w ciągu roku, zaczynając od tych najwyżej w rankingu.
8. Po roku sprzedaj wszystko i zbuduj ranking od nowa.
9. Powtarzaj te czynności przez okres co najmniej 3-5 lat.

Brzmi skomplikowanie? Raczej tak. I nie wygląda to na metodę prostą w codziennym stosowaniu, choć stopy zwrotu są na tyle interesujące, że w polskich warunkach formułę próbuje adaptować serwis StockWatch.

CAN SLIM 

Co zarzuca się analizie fundamentalnej? Między innymi znaczne wahania wartości portfela i brak kontroli strat. Dlatego interesującym pomysłem jest połączenie analizy fundamentalnej i technicznej, które zaproponował William O'Neil. Szczegółowo opisał metodę w książce "Skuteczny inwestor" (w USA miała ona już nowszą edycję). O'Neil jest weteranem inwestowania, a błyskotliwą karierę rozpoczął jako inwestor, który szybko pomnożył skromne 5 tys. dol. do 200 tys. dol. W latach 80. ubiegłego wieku stworzył alternatywny dziennik finansowy dla "Wall Street Journal" - "Investor's Business Daily" (wersja internetowa tutaj).

Czym jest CAN SLIM?

C  (Current Earnings) - bieżące zyski

Poszukujemy spółek, które w ostatnim kwartale zanotowały znaczną dynamikę względem kwartału roku poprzedniego, rzędu co najmniej 20 procent. Należy upewnić się, czy źródłem dochodów nie jest wydarzenie jednorazowe.

A (Annual Earnings) - zyski roczne

Następnie patrzymy w nieco szerszej perspektywie, czyli w kategorii dynamiki wzrostu zysków rocznych. Zysk w ostatnich trzech latach powinien cały czas rosnąć, idealnie w tempie ponad 25 proc. w skali rok do roku.

N (New Product or Service) - nowy produkt lub usługa

Szukamy czegoś nowego - produktu, usługi, a może lepszego zarządu? O'Neil zauważa, że takim impulsem może być nowy roczny szczyt notowań. Inwestorzy z reguły boją się kupować akcje, które biją rekordy, a jego zdaniem jest to oznaka ich siły.

S (Supply and Demand) - podaż i popyt

O'Neil zaleca inwestowanie w spółki, które nie emitują wielkiej liczby akcji. Maksymalnie powinno być ich co najwyżej 25 mln sztuk.

L (Leader or Laggard?) - lider czy maruder

Wybrana spółka powinna zachowywać się na giełdzie znacznie silniej od średniej rynkowej, na poziomie 80-90 proc., ale nie więcej. Co oznacza 80 procent? Dane akcje są silniejsze niż 80 procent innych.

I (Institutional Sponsorship) - inwestorzy instytucjonalni

W akcjonariacie mile widziani są inwestorzy instytucjonalni, ale nie może ich być za dużo, ponieważ w razie pogorszenia koniunktury rynkowej ich paniczna wyprzedaż pogłębia spadki.

M (Market Indexes) - indeksy rynkowe

Trzy na cztery spółki podążają za głównymi indeksami giełdowym. Dlatego należy zadać sobie pytanie, jaki jest trend długoterminowy i unikać inwestowania w trendzie spadkowym.

Ulubioną sytuacją dla O'Neila jest taka, kiedy dana spółka długo porusza się w bok (czyli ani znacząco nie spada, ani nie rośnie) i następuje wybicie w górę z "bazy" poparte dobrymi fundamentami i wysokimi obrotami. Natomiast stara się unikać wejść w spółki, które są już od dawna w trendzie wzrostowym lub też dryfują w bok. Oczywiście te w trendzie spadkowym także odpadają.

Nie zostawia sobie wiele miejsca na pomyłki. Z reguły sprzedaje akcje, jeśli spadną co najwyżej o 7 procent od jego ceny zakupu. W ten sposób straty nigdy nie są duże.

Jeśli spółka rośnie, nie sprzedaje jej, ponieważ urosła za wiele, tylko czeka na odwrócenie trendu.

Jaka jest główna wada tego modelu?

Bardzo mało spółek spełnia tak wyśrubowane kryteria. O'Neil ocenia, że zazwyczaj na rynku amerykańskim zaledwie 2 procent akcji nadaje się do kupna.

Siłą rzeczy w Polsce, gdzie notuje się zdecydowanie mniej walorów, znaleźć je jest jeszcze trudniej, ale pojawiają się i takie próby - przykład.

CZY TO NIE JEST DLA MNIE ZBYT TRUDNE?

Po przeczytaniu tego artykułu początkujący inwestor może poczuć się przytłoczony tymi informacjami i słusznie pytać - Czy to nie jest dla mnie zbyt trudne? Kiedy mam znaleźć czas, aby to wszystko zrozumieć, a potem jeszcze zajmować się analizami?

Na te rozterki odpowiedział... Buffett cytowany w strategii inwestycyjnej Michała. Jeśli będziesz regularnie dokupować jednostki tanich funduszy indeksowych i  zignorujesz wiadomości finansowe, nie osiągniesz może spektakularnych wyników, ale długoterminowo powinieneś wyjść na plus - oczywiście nie ma żadnej gwarancji, bo podejmowane ryzyko zawsze oznacza możliwość straty.

Za to możesz skupić się na innych działaniach, które naprawdę Cię interesują i przynoszą wymierny zysk. Dla niektórych osób mogą być nimi także rynki kapitałowe.

W międzyczasie w ramach Elementarza Inwestora możesz angażować niewielkie kwoty i powoli zdobywać wiedzę oraz doświadczenie. Jak wykazał Buffett w przykładach powyżej (zakup farmy oraz nieruchomości komercyjnej), można je wykorzystać później na zupełnie innych polach niż tylko giełda.

A ta ostatnia po pięciu latach wzrostów nie wydaje się zbyt wdzięcznym miejscem do wyszukiwania wyjątkowo niedowartościowanych spółek. Dlatego zatwardziały zwolennik analizy fundamentalnej musi cierpliwie czekać na kolejną okazję do promocyjnych zakupów. A takie pojawiają się regularnie co kilka lat.

Na koniec chciałbym podziękować osobom, które dobrnęły do tego miejsca - mam nadzieję, że znaleźliście w artykule coś przydatnego dla siebie. Przy okazji zapraszam do zapisów na newsletter oraz do specjalnej grupy na Facebooku, na której na bieżąco podajemy z Michałem nasze transakcje. Na dodatek pojawia się tam coraz więcej różnych tematów poruszanych przez jej uczestników (dzięki wszystkim za pomoc innym - nie jesteśmy w stanie z Michałem non stop tam dyżurować, choć wpadamy codziennie).

To tyle na dziś. Jeśli masz jakieś pytania czy chcesz podzielić się przemyśleniami, zapraszam do komentarzy.