Propaganda okazała się na tyle skuteczna, że ludzie w większości nie chcą słyszeć o giełdzie, funduszach (wyjątkiem były niedawno obligacyjne) i inwestowaniu. Za to najchętniej odwiedzają zestawienia lokat i kont oszczędnościowych.
Tu odsetki jednak chudną i wysokie stopy zwrotu indeksów giełdowych oraz agresywnych funduszy zaczynają kusić coraz bardziej, a o tę dziwną dywergencję między zachowaniem się rynków, a histerią medialną pytałem choćby w lipcu ubiegłego roku: Jeśli jest źle, czemu jest tak dobrze?
Teraz pojawia się klasyczny problem: Przegapiłem wzrosty na giełdzie. Co robić?
Macie jakieś pomysły?
Jedno z rozwiązań zaoferował Barry Ritholtz w "Washington Post."
Wszystko ładnie wyłuszczył w 10 punktach.
Ja jednak zwrócę uwagę na nasz czynnik lokalny, czyli sprawę OFE. Dziś znowu wraca ona na tapetę, a minister Kamysz-Kosiniak "dowodzi" przewagi ZUS nad OFE. Debata będzie trwała dalej, ale przecież już od dawna wiemy po sprawie Adama Mielczarka, że tak czy siak, ta kasa nie jest nasza, tylko państwa.
Dlatego ważne będzie, czy i jak wielka mogłaby być podaż z wartego około 100 mld zł portfela akcyjnego OFE.
Z tego powodu osobiście spóźnialskim proponuję czekanie na rozstrzygnięcie debaty i spokojne przemyślenie tematu.
Technicznie dla indeksu WIG widzę zielone światło dla kolejnej fali wzrostowej po pokonaniu bariery 50 tys. pkt, zgodnie z wpisem z marca "Kiedy ulica uwierzy w hossę?"
Kliknij w wykres, aby powiększyć |
Natomiast mniejszą wagę przykładałbym do zachowania indeksu WIG20, ponieważ jego notowania zostaną zaburzone przez odcinanie dywidend - pierwsza już w tym tygodniu - Pekao SA: 8,39 zł na akcję.