I tu zapala się czerwona lampka.
Najwięcej kapitału popłynęło wtedy do Arki BZ WBK Obligacji Skarbowych: 162 mln zł.
A los jak zwykle spłatał figla inwestorom i w ostatnim miesiącu pozornie bezpieczny fundusz stracił blisko 2 proc.
Można byłoby się łudzić, że to chwilowa tendencja i pocieszać, że za ostatni rok wynik i tak jest blisko 10 procent na plusie.
Tymczasem trzeba zauważyć, że zarówno amerykańskie, jak też polskie 10-latki w ostatnich tygodniach tanieją (ich rentowności rosną, więc wykresy należy interpretować na odwrót, czyli dla większości funduszy obligacji wzrost rentowności na wykresie oznacza spadek wartości jednostek danego funduszu):
Nie chcę bawić się teraz we wróżkę, tylko wskażę, że w USA uważa się obecny ruch za dyskontowanie końca lub zmniejszenia gigantycznego programu luzowania monetarnego, którego jeden z głównych elementów stanowi comiesięczny skup obligacji, dokonywany przez Bank Rezerwy Federalnej. W tej chwili analitycy przewidują, że Fed ogłosi w październiku redukcję z 85 do 65 mld dol miesięcznych zakupów obligacji. No a rynki już mogą to wliczać w ceny.
Tymczasem w kwietniu Polacy dalej wypłacali pieniądze z funduszy akcyjnych (saldo - 200 mln zł), a GPW okazała się nieoczekiwanie silna i w kolejnym miesiącu najwięcej dały zarobić polskie akcje:
źródło: Analizy Online/Open.pl |
Co będzie dalej?
Świetne pytanie.
W piątek WIG odrobił tegoroczne straty i zamknął się na poziomie z 3 stycznia.
Optymista powie, że pora na atak i dalszy rajd w górę, kto wie, może do najwyższych poziomów w historii GPW? Taki scenariusz proponuje Wojciech Białek (bez pobicia przez WIG rekordów wszech czasów, ale z hossą do lutego-marca przyszłego roku)..
W końcu część spółek ustanawia nowe szczyty. Niektóre od dłuższego czasu:
Natomiast w razie cofnięcia się indeksu spod piątkowego maksimum, pesymista zacznie szukać powodu do powrotu do startu obecnej dynamicznej fali wzrostowej (w tym samym miejscu zaczął się rajd w zimie).
Moim zdaniem długoterminowcy powinni zerknąć na poniższy wykres (jeśli zamknięcie czerwca będzie poniżej majowego, wyrysujemy opór):
Kliknij w wykres, aby powiększyć |
W tym momencie dla większości polskich spółek obowiązuje sygnał kupna. Dlatego w dalszym ciągu warto rozważać fundusze akcji, ETF na WIG20 czy samodzielne zakupy akcji oraz na siłę nie zamykać otwartych pozycji.
A które konkretnie spółki?
Każdy powinien sam decydować, jakimi kieruje się kryteriami przy wyborze (dobrym pomysłem wydaje się połączenie inwestowania w wartość z analizą techniczną).
Tu przypominają mi się słowa twórcy strategii CAN SLIM Williama O'Neilla, jednego z "Czarodziejów rynków":
W 1959 roku analizowałem działania ludzi, którzy mieli bardzo dobre wyniki na rynku. W tym czasie istniał Dreyfus Fund - bardzo mały fundusz zarządzający jedynie jakimiś 15 milionami dolarów. Jack Dreyfus, który był zarządzającym, osiągnął wynik dwukrotnie wyższy niż jego konkurencja. (...) Każda, ale to każda spółka wybierana przez niego, kupowana była wtedy, gdy jej kurs wyznaczał nowe maksimum.
Jeżeli ktoś śledzi bloga, zapewne wie, że moim faworytem wśród największych spółek od początku roku pozostaje PGNiG (nie mam już tych akcji ze względu na wycofanie większości środków z IKE; zostawiłem sobie trochę walorów CD Projekt) :
Na początku marca pytałem "Kiedy ulica uwierzy w hossę?" (tam też wskazałem kilka innych spółek do analizy) i wysnułem hipotezę, że w momencie, gdy WIG przekroczy poziom 50 tys. pkt. Jesteśmy już blisko tego momentu i wtedy powinna ruszyć lawina wpłat do funduszy akcji.
Natomiast nie da się uciec od pytania, czy nie lecimy za szybko w górę - zerknijcie choćby na wykres LPP powyżej, czy weźmy pod uwagę fakt, że od minimum z 23 kwietnia do wczorajszego zamknięcia WIG zyskał aż 12,5 proc.
Taki hiperboliczny wzrost ostatnio źle się zakończył w Japonii i Turcji.
A co Wy robicie? Kupujecie akcje, fundusze czy ETF na WIG20, a może sprzedajecie widząc szczyt?