Na warszawskiej giełdzie trwa rzeź niewiniątek/spekulantów. Indeks WIG20 dokładnie od początku tego roku ruszył w dół i konsekwentnie notuje kolejne dołki. Aktualnie strata sięga blisko 11 proc.:
A bardzo ciężkim kamieniem u szyi stały się od piątkowego ranka akcje KGHM-u:
Tymczasem na blogach i w mediach trwa sielanka. Po prostu wszyscy jesteśmy na plusie, jak zwykle.
Czy to nie prawdziwy fenomen?
No to ciekawe, kto konkretnie traci, skoro traci większość?
W takim razie opiszę swoją przygodę z ostatniego poniedziałku.
Czekałem dość długo, aby nastąpił jakiś duży ruch na Foreksie, pod który mogę się podłączyć i zagrałem spadki na złocie. Przed godz. 17 podwoiłem swój depozyt i byłem królem, aby do wieczora stracić większość kapitału.
Zagrałem typowo hazardowo i skończyłem jak większość uczestników tego typu kasynowych pomysłów (za duża dźwignia, przekonanie, że ja wiem lepiej itd.).
Tak, w ten sposób wejdę w tym roku do statystyk tracących na FX, ponieważ nie mam zamiaru nic dopłacać, a wrócę tylko mając w ręku przetestowany system.
Niestety, brakuje mi wśród polskich blogerów/dziennikarzy/inwestorów/analityków tego typu wyznań. Łatwiej przybrać pozę niezniszczalnego pseudoeksperta.
A moim zdaniem dopiero brak strachu przed ujawnieniem swoich strat otwiera drogę na szczyt, obojętnie czy celujemy w tysiące, czy miliony złotych zysku.
Dzięki temu wiem, czego się trzymać (niezmiennie od dłuższego czasu stawiam na futures na WIG20 - na razie z pozytywnym rezultatem na rachunku w DM AmerBrokers), a co odpuścić.