Rok temu 16 września 2007 założyłem tu bloga. Nie jest to pamiętnik nastolatki, ani ekshibcjonistyczny opis wewnętrznych przeżyć (to drugie nie tak całkiem, bo jak są pieniądze, to pojawiają się emocje). Przypomnę, że celem jest dojście od zera do milionera, tak jak jest napisane na samej górze. APP Funds to nie są wszystkie moje aktywa, ale powiedzmy taki prywatny fundusz emerytalny, który da mi wolność finansową/emeryturę dzięki oszczędzaniu i inwestowaniu.
Wszystkie ruchy są tu zapisywane na bieżąco. Cały trik polega na tym, że chcę udowodnić sobie i innym w praktyce, że nie potrzeba do tego wielkich kwot pieniędzy tylko dyscypliny i systematyczności, które wzmacniam pisząc tego bloga. Przy okazji jest on też źródłem dochodu, ale na razie nie przeceniam tego – rzecz jasna wszystkim wspomagającym serdecznie dziękuję i staram się, aby każda złotówka ciężko pracowała, a i Czytelnik miał jakąś korzyść.
Chciałem zacząć równo od 0, ale coś mi się zepsuło na poprzednim blogu, który założyłem ze stanem 0 1 września 2007, więc tu zaczęło się troszkę nierówno od 3003,24 PLN.
Pierwszy portfel składał się z gotówki w bossie (853,96 PLN), funduszy akcji (874,28 PLN) oraz monet (1275 PLN).
16 września 2007 indeks WIG zamknął się na poziomie 60 071,3 punktów. Wybieram go jako punkt odniesienia, ponieważ z założenia chciałbym osiągać rocznie stopy zwrotu wyższe niż na lokatach, a skoro inwestuję na razie głównie na naszej giełdzie może to być całkiem niezły benchmark.
Na początku widziałem duży potencjał w monetach kolekcjonerskich. Fakt, że jak wszędzie byłem nieco spóźniony z zakupami, ale skoro wyczułem falkę wzrostową podłączyłem się do niej bez wahania. Po krótkim czasie niektórzy błędnie uważali mnie za fachowca od monet. Ba, wręcz za kolekcjonera. Owszem monety są bardzo ładne, ale o ile się nie jest ich fanem, nie wydaje się zbyt mądre posiadanie ich za więcej niż 5-10% portfela. U mnie bywało różnie – skoro giełdzie raczej nie szło za dobrze (delikatnie mówiąc), zaangażowanie doszło w pewnej chwili aż do ponad 50%. Wiedziałem, że nie było to zbyt rozsądne na dłuższą metę i od stycznia zacząłem się wycofywać ze sreberek, głównie za sprawą szalonych emisji nowych monet przez NBP. W telewizji zaczęli pokazywać długie kolejki amatorów szybkich zarobków stojących po Sokoła czy Sybiraków. To był ostatni moment na ewakuację. Żałuję tylko, że nie stało się to choć z pół roku później, bo jestem pewien, że miałbym teraz blisko 30 000 zł, ale mówi się trudno.
I tak jestem zadowolony, bo na koniec ubiegłego roku spodziewałem się, że nie będzie łatwo podwoić kasę do ponad 20 000. Zadanie wykonałem i liczę na minimum 25k do końca 2008.
Na razie to nie jest aż tak istotna kwota – prawdziwe pieniądze zaczną się dopiero co najmniej od 50 czy nawet właściwie 100k.
Po wyprzedaży monet większość gotówki wrzuciłem na lokaty spodziewając się słabej koniunktury na giełdzie. Tym razem część odwiedzających bloga uznała mnie za nudnego emeryta ciułającego grosiki na depozytach. Pragnę wszystkich uspokoić, że tutaj nie mam zamiaru specjalnie kombinować i jedynie rolować lokaty na kolejne okresy dopłacając za każdym razem po parę groszy.
Przez cały czas jestem dość aktywny (czasem nadaktywny jak dziecko z ADHD) na GPW. Przyznam, że wynika to w dużej mierze z mojego zamiłowania do giełdy. Próbuję wszystkiego: akcje, kontrakty, opcje, jednostki indeksowe, certyfikaty. Można dostać zawrotu głowy od mnogości prób. Oczywiście popełniam całkiem sporo błędów i co dla mnie zabawne najwięcej na akcjach, które są w sumie łatwiejsze do opanowania.
Niektórzy odwiedzający bloga mają do mnie pretensje, że nie trzymam się swoich prognoz czy jakiś tam wyimaginowanych zasad rozsądnego inwestora. Moją zasadą jest maksymalizacja zysków, a nie prorokowanie czy udowadnianie, że mam rację. Cały czas popełniam błędy, ale jestem w tym roku na plusie na GPW. Portfel rośnie nie tylko za sprawą wpłat. Bardzo cieszyłbym się, gdyby istniał taki fundusz do którego mógłbym rok temu załóżmy wpłacić 15 000 i mieć teraz 20 000. Obawiam się, że nie za wiele takich jest. Jak ktoś zna taki co da mi z 23 000 za rok 30 000, to zaraz do niego przelewam pieniądze i nie będę się wysilał, tylko do niego dopłacał.
Do 2007 największy laik zarabiał wpłacając do dowolnego funduszu czy kupując akcje. Teraz jest zdecydowanie trudniej.
Sporo osób podpowiada mi i czasem mnie poucza, co powinienem zrobić. Dziękuje za wszystkie rady i konstruktywną krytykę. Nie jestem przecież nieomylny, ani żadną alfą i omegą. Proszę tylko pamiętać, że kupowałem pierwsze akcje w 1992 lub 1993 roku, mam rachunek futures od 1999 czy 2000 roku, więc nie jestem aż takim żółtodziobem jak się niektórym wydaje. Tak, te same książki czytałem, ale kilka-kilkanaście lat temu i to niektóre kilka razy. Pozdrawiam tu szczególnie serdecznie studentów:)
Miałem kilka lat przerwy z powodów nie związanych z giełdą, ale jakieś tam doświadczenie posiadam.
Na razie jestem zadowolony z wyników inwestowania. Jak przestanę, przejdę na mechaniczny system na futures/Forex.
Obiecywałem, że podam wykres od początku z wpłatami, portfelem i benchmarkiem, czyli WIG-iem.
Od razu zastrzegam, że trochę się mogłem o jakieś drobne pomylić przy liczeniu wpłat, ale w sumie rzeczywista kwota może się różnić 1-2% od podanej poniżej. Wartość portfela jest za to na 100% prawidłowa.
Obraz jest wart tysiąca słów (stan na 12.09.08):