sobota, 30 sierpnia 2008

Steve Pavlina – posłuchaj tego gościa.

Od początku bloga w zakładkach można znaleźć link do Steve`a Pavliny. To naprawdę świetna strona dla znających język angielski. Kopalnia wiedzy. Pewne rzeczy mnie niezbyt interesują jak kwestia wegetarianizmu czy wczesnego wstawania, ale znajdują się tam artykuły i nagrania, z których próbuję wynieść jakąś naukę.

W sekcji audio są dostępne podcasty na różne tematy. Mnie oczywiście zaintrygował ten o tytule „How to Make Money Without a Job”, czyli jak zarabiać pieniądze bez etatu. Zarabianie bez chodzenia do pracy? To mnie zawsze interesuje.


Zgrałem podcast na playera i puszczam sobie jak na przykład czekam w kolejce w banku czy w innym nudnym miejscu. Każdemu polecam taką metodę. Nagranie czasem przypomina wiele kwestii znanych u innych autorów, ale taka powtórka nigdy nie zaszkodzi.

Nie będę relacjonował całości zdanie po zdaniu, ale wybiorę najistotniejsze dla mnie rzeczy.

Tradycyjnie na etacie sprzedajesz swój czas za pieniądze. Kiedy przestajesz pracować, nie dostajesz więcej żadnych pieniędzy. Praktycznie podobnie bywa jak prowadzisz małą działalność gospodarczą.
Pavlina radzi, aby to zmienić i spowodować, aby gotówka płynęła do Ciebie cały czas, bez względu na to czy jesteś zaangażowany w dany proces czy nie (coś jak Kiyosaki). Dlatego trzeba zmodyfikować swój sposób myślenia i zacząć traktować siebie jako właściciela biznesów.

Chodzi o tworzenie jak najbardziej automatycznych systemów, dzięki którym będziesz cieszyć się strumieniem gotówki nawet kiedy nie będziesz zaangażowany w dany proces, czyli na przykład w czasie snu czy wakacji.

Paradoksalnie dla Pavliny praca u kogoś jest bardziej ryzykowna niż działanie jako biznesmen. Owszem masz pewność, że dostaniesz swoje 1,5, 2 czy 3 tysiące co miesiąc, ale po pierwsze wiesz, że nie otrzymasz ani grosza więcej (no chyba, że trafi się bonus/podwyżka, ale to raczej nie za często), a po drugie zawsze możesz zostać zwolniony. Nie ma ludzi niezastąpionych.

Co gorsza, gdy pracujesz 40 i więcej godzin tygodniowo na etacie omijają Cię najprzeróżniejsze okazje do stworzenia własnego biznesu czy rozwoju osobistego. Poza tym komu się chce jeszcze po pracy myśleć o dodatkowym zarobku?

Prowadząc własny biznes możesz zbankrutować, ale zyski nie są niczym ograniczone. Co istotniejsze, nikt Ciebie nie zwolni, ani nie powie co masz robić. Miło jest być własnym szefem.

Zauważ, że gdy zostaniesz zwolniony z pracy, tracisz swój jedyny strumień gotówki i musisz w panice szukać kolejnego etatu, żeby mieć z czego zapłacić rachunki i utrzymać siebie i rodzinę.

A teraz załóżmy, że masz kilka alternatywnych źródeł przychodów/biznesów. Nawet porażka czy bankructwo jednego z nich nie stanowi aż tak wielkiego problemu.

Cały trik polega na ciągłym testowania kolejnych sposobów. Jeśli coś się uda i zaczyna przynosić dochód, szlifujesz system tak, aby wymagał on od Ciebie jak najmniej zaangażowania własnego czasu przynosząc przy tym stałe zyski.

Jeśli dany sposób nie przynosi profitów, po prostu porzucasz go i szukasz kolejnego. Nie ma co się bać porażki. Ona musi być wkalkulowana od razu w Twoją działalność: Pavlina podaje przykład, że sprzedawał T-shirty, ale po miesiącu zaprzestał, bo marża zysku była bardzo mała, a konkurencja olbrzymia.
Trzyma on za to na swojej stronie linki do programów partnerskich, choć mu przynoszą znikomy przychód. Dlaczego? Po prostu nie musi nic przy tym robić, tylko wstawił linki i te parę dolarów ma prawie za friko.

Początkowo nasze źródełko może być malutkie i przynosić nam grosze, ale z czasem potrafi gwałtownie urosnąć do setek, a potem tysięcy złotych.

Sam nie mogę podać zbyt imponujących przykładów ze swojego życia, ale może skoro jesteśmy na blogu napiszę, że z reklam Google AdSense w pierwszym miesiącu (wrzesień 2007) uzyskałem $7 przychodów, a w lipcu kwota doszła do $130. I stosuje tu dokładnie to o czym pisze Pavlina, czyli zupełnie się nimi praktycznie nie zajmuję od pewnego czasu. Tylko czasem wrzucę coś do filtra czy wspomnę o nich na blogu.

Wracając do tematu zasadniczego: jak spowodować, aby źródełko zamieniło się w rzekę? Trzeba użyć dźwigni. Tą dźwignią powinna być Twoja silna strona. W przypadku Pavliny jest to technologia i informatyka.

A jak znaleźć swoją silną stronę? Szukaj swojej pasji. Cokolwiek to jest rozwiń ją do poziomu eksperta. Następnie stań się osobą, która kreuje wartość dla innych, a zwróci się to wielokrotnie.

Pavlina posługuje się przykładem swojej strony internetowej, gdzie ludzie czytają jego artykuły nawet sprzed lat.

Kolejną ilustracją jest wymyślona przez niego gra komputerowa. Pracował nad nią długo i nad pełną automatyzacją całego procesu – łącznie z płatnościami. Teraz tylko od czasu do czasu przychodzą pieniądze.
Podobnie bywa z prawami autorskimi. Po stworzeniu czegoś wartościowego możemy dostawać za to gotówkę jeszcze wiele lat później.

Doskonałym miejscem do kreowania różnorodnych strumieni gotówki jest strona internetowa z dużym ruchem. Można na niej zarabiać przez reklamy, sprzedaż różnych produktów czy oferując swój consulting.
Część ludzi zapłaci za wiedzę dostarczaną przez autora po prostu wysyłając pieniądze na konto – z tym jak się przekonałem u nas na razie nie jest tak prosto. Albo moje wpisy nie są dla większości Czytelników warte jakichkolwiek pieniędzy, albo ten sposób uważany jest w Polsce za jakiś wstydliwy.

Wracając do meritum, Pavlina podkreśla, aby starać się dostarczyć prawdziwą wartość wynikającą z naszych umiejętności i wiedzy. W jego przypadku jest to informatyka, ja skupiam się na inwestowaniu i finansach osobistych.

Wskazane jest stworzenie produktu wykorzystującego własność intelektualną. Może to być e-book, książka czy kurs itd..

Podsumowując, zdaniem Pavliny da się żyć bez etatu, ale jednak trzeba do tego sporego wysiłku. Wykorzystaj swoje silne strony podążając za swoją pasją. Dojdź do poziomu kompetencji, który umożliwi dostarczanie ludziom prawdziwej wartości i użyj tego jako swojej dźwigni do tworzenia różnorodnych źródeł przychodu.

Możesz zacząć nawet od 10 złotych miesięcznie. Potem wyznacz sobie cel 20,50,100, 1000, 2000 i tak dalej aż w pewnym momencie okaże się, że nie musisz u nikogo pracować na etacie.