Po standardowej wymianie uprzejmości przystąpił do rzeczy i zapytał, co sądzę o zakupie akcji KGHM-u. Co prawda on sam nie inwestował na giełdzie od dłuższego czasu, ale rzucił mu się w oczy niski kurs, dużo niższy od tego, po którym sprzedawał "miedziaka" dawno temu.
Fot. KGHM |
Jak zaznaczył, teraz trochę nudzi się w domu, więc znowu zainteresował się giełdą, a mnie kojarzy z inwestowaniem na GPW, więc postanowił skontaktować się i dowiedzieć, jakie jest moje zdanie na temat KGHM-u.
Rzeczywiście notowania Kombinatu w tym roku spadły do dawno niewidzianych poziomów (minimum w marcu na 48,01 zł), a potem zaczęły dynamiczne odbicie, zyskując kilkadziesiąt procent (licząc do dzisiejszego zamknięcia 67,5 proc.). Aktualnie zatrzymały się na średniej 200 SMA:
Tymczasem analitycy z biur maklerskich w swoich rekomendacjach pozostają sceptyczni wobec tych akcji, z reguły zalecając ich sprzedaż.
A jaka była moja odpowiedź?
Tradycyjnie zastrzegłem, że nie posiadam uprawnień do doradztwa inwestycyjnego, więc mogę jedynie wyrazić swoją opinię, a on sam i tak musi zdecydować.
Następnie zapytałem go, ile zamierza zainwestować i czy również w inne spółki.
Odparł, że na razie 20 tys. zł i spróbuje tylko z KGHM, a jak mu pójdzie dobrze i zarobi, to dołoży i kupi następne akcje.
Zasugerowałem, że być może lepszym pomysłem byłaby większa dywersyfikacja portfela i można ją łatwo osiągnąć choćby przez zakup funduszy ETF na WIG20 i mWIG40 dostępnych na GPW, a patrząc szerzej - wychodząc poza niewielki polski rynek kapitałowy.
Tani dostęp do rynków zagranicznych oferuje między innymi holenderskie DeGiro.
Jednak kolega wyraźnie nie był zainteresowany tematem, zafiksował się na akcjach KGHM.
W takim razie zapytałem go, ile może na tej transakcji maksymalnie stracić?
Odparł, że on chce zarabiać, nie tracić. Po namyśle dodał, że maksymalna strata może wynieść tysiąc złotych.
Z tego wynika, że ruch o 5 procent w dół oznacza konieczność likwidacji pozycji (ewentualnie "kiszenie" straty powyżej progu bólu): 1000 zł/20 000 zł = 5%. To bardzo mały margines błędu i akcje potrafią spaść więcej w jedną sesję, a na następnej na przykład odbić w górę już bez posiadaczy zbyt wąskich "stop lossów".
Niezłym wskaźnikiem pozwalającym sensowniej ustawić zlecenia obronne jest ATR (dodałem go na dole wykresu KGHM) - można wyjść od minimum 2 x ATR jako SL. Poza tym do rozważenia jest jeszcze ustawienie zlecenia typu "trailing stop" - stop kroczący, "wędrującego" za kursem i ograniczającego potencjalną stratę, a później nie pozwalającego zamienić zysku w stratę. Albo po prostu ręczne przesuwanie zlecenia "stop loss" wyżej, jeśli kurs idzie do góry.
Dlatego zwróciłem koledze uwagę na ten aspekt i zasugerowałem rozważenie zmniejszenia początkowej pozycji przynajmniej o połowę.
Poza tym po przerwie różnie bywa z naszą psychiką, więc lepiej zaczynać od niższych stawek również z tego powodu.
Następnie zapytałem, czy kieruje się analizą techniczną czy fundamentalną - warto byłoby bliżej przyjrzeć się spółce na różne sposoby przed zainwestowaniem pieniędzy (klasycznie AF podpowiada, czy warto wejść w spółkę, a AT kiedy). Wspomniałem też o cyklu koniunkturalnym i zachowaniu surowców. No i mojej rezerwie, co do trwałości obecnego odbicia oraz sceptycyzmie wobec długoterminowych inwestycji w spółki z dużym udziałem Skarbu Państwa.
Odpowiedź była rozbrajająca: - Dobra, nie ma co komplikować, biorę KGHM i czekam, aż wyjdzie ponad stówę, a potem sprzedaję. Mam czas, mogę trochę poczekać.
Ostatecznie kolega kupił 140 akcji KGHM po mniej więcej 75 zł i czeka na tę swoją stówę. W negatywnym wariancie wywali akcje, jeśli spadną poniżej 68 zł (nie wiem, czy ustawił zlecenie "stop loss" czy chce to zrobić "z ręki").
W sumie stosunek potencjalnego zysku do ryzyka teoretycznie wygląda przyzwoicie: ok. 25 zł/7 zł - prowizje i poślizgi cenowe, czyli ok. 3:1.
Piszę "teoretycznie", ponieważ główną przesłanką otwarcia pozycji jest założenie "akcje KGHM-u są historycznie tanie" - nie wiem czy to wystarczy. Podobnie nie byłbym taki pewien, że kolega faktycznie wyjdzie z pozycji w razie realizacji negatywnego wariantu i spadków poniżej 67 zł.
Zobaczymy, czy faktycznie się uda.
Razem z nim na rynek weszło ostatnio wielu innych "reaktywowanych" inwestorów oraz nowych. Ciekawe, czym się kierują przy wyborze inwestycji.
A ja zacząłem się zastanawiać, czy takie uproszczone podejście do giełdy czasem nie bywa lepsze od bardziej wyrafinowanych metod. A może jednak byłoby to za proste?
Jakie jest Wasze zdanie? Zapraszam do komentarzy.