czwartek, 2 listopada 2017

Czy małe spółki znowu wzbiją się do lotu?

Październik w końcu przyniósł oczekiwane przeze mnie spadki na polskiej giełdzie. Głównie dotyczyły one mniejszych spółek. Indeks sWIG80 stracił w ubiegłym miesiącu aż 5 procent, a momentami przecena sięgała jeszcze głębiej.

Czy w końcu nastąpi jej kres i mniejsze akcje ponownie wzbiją się do lotu?

Rynek jest już na tyle mocno wyprzedany, że istnieją szanse przynajmniej na wyhamowanie zjazdu.

Na wykresie w różnych interwałach czasowych da się wyznaczyć linię trendu wzrostowego, która potencjalnie powinna przynajmniej przez chwilę zatrzymać sprzedających. Obecnie zbiega się ona z połową wielkiego spadku z okresu lipiec 2007-luty 2008 r.  Roboczo wciąż optymistycznie zakładam, że istnieje całkiem spora szansa na powrót małych spółek do wzrostów.

Aby powiększyć wykresy poniżej, proszę w nie kliknąć.


Dlaczego tak uważam?

Między innymi z powodu statystyki.

Wielokrotnie przywoływałem na blogu "efekt Halloween", który oznacza relatywnie większą siłę akcji w okresie listopad - kwiecień/maj niż w pozostałych miesiącach.

A jak to wygląda dla indeksu sWIG80?


Arbitralnie założyłem "zakup" indeksu na ostatniej sesji giełdowej w październiku i sprzedaż na ostatniej sesji kwietnia w kolejnym roku.  Dla łatwiejszego zobrazowania opłacalności strategii wyliczyłem, jak na przestrzeni lat zachowywałby się hipotetyczny tysiąc złotych zainwestowany w ten sposób i reinwestowany z zyskami/stratami z poprzednich lat.

Pierwszy okres jest niepełny, ponieważ poprzednik sWIG80 - WIRR zaczęto wyliczać z poziomu 1000 pkt i ustalono datę początkową na 29 grudnia 1994 roku.


Skoro sWIG80 na koniec października wyniósł 14 343,88 pkt, to oznacza, że tyle złotych teoretycznie wart byłby tysiak zainwestowany w indeks 29 grudnia 1994 r.

Jak widać w tabelce powyżej, strategia Halloween byłaby zdecydowanie lepsza i mniej ryzykowna -  wymagałaby zaangażowania kapitału tylko przez połowę czasu. Resztę roku środki mogłyby bezpiecznie leżeć na lokacie czy koncie oszczędnościowym i tam dodatkowo zarabiać. Tych procentów w ogóle nie wziąłem pod uwagę, a były one wielokrotnie w tym okresie bardzo wysokie.

Z drugiej strony nie uwzględniłem też prowizji i podatków. Poza tym na wyniki wpływa fakt, że sWIG80 jest indeksem cenowym, czyli nie obejmuje on dywidend wypłacanych przez spółki, a co najważniejsze: nie da się kupić indeksu sWIG80. Żaden fundusz ani instrument finansowy nie odwzorowuje zachowania tego indeksu.

Samodzielna budowa portfela składającego się z osiemdziesięciu spółek ułożonych w ściśle określonych proporcjach i rekonstrukcja zgodna ze zmianami składu indeksu byłaby żmudna i kosztowna. Gra nie warta świeczki.

Jak możemy praktycznie wykorzystać te dane?

Zauważmy, że w 17 z 23 przypadków odnotowaliśmy wzrosty. Inaczej mówiąc, ich prawdopodobieństwo wydaje się wysokie (ok. 74 proc.).  Określenie "wydaje się" jest na miejscu, ponieważ wiarygodna próbka jednak powinna być sporo szersza.

I tu pojawia się problem, którego nie rozumie wielu ludzi, w tym inwestujących.  Jeżeli uczestniczymy w grze o dodatniej sumie oczekiwanej, w której zyskamy w ponad 70 procentach rozgrywek, powinniśmy umiejętnie dobierać wielkość stawki tak, aby wygrać w długim terminie i ciągle szukać tego typu gier. Resztę załatwi za nas statystyka.

Bardzo wiele osób otwiera za duże pozycje w stosunku do posiadanego kapitału i każdy błąd jest niezwykle kosztowny. Niepotrzebnie. Łatwo wtedy też o fałszywe sądy i wyrzucanie do kosza sensownej strategii po pierwszej stracie, a potem szukanie kolejnego Graala.

Nie twierdzę, że akurat "efekt Halloween" jest jakimś genialnym podejściem. Absolutnie nie - to tylko pewna sezonowa prawidłowość delikatnie przechylająca prawdopodobieństwo na naszą stronę. A to już jest sporo.

Warto łączyć ten fenomen z próbą starannej selekcji spółek. Od strony technicznej ostatnio przeprowadził taką Radek z bloga Humanista na giełdzie.

Fundamentalnie na pewno bardzo istotne są obecnie spływające wyniki finansowe za III kwartał - przykładowe prognozy. Ciekawe, czy presja płacowa i wzrost cen surowców nie obniżą zysków, a wtedy zagadka spadających notowań wielu walorów zostałaby rozwiązana.

W teorii małe spółki zwykle przynoszą wyższe stopy zwrotu od dużych, ale kosztem większego ryzyka.  Poza tym łatwiej wykorzystać tu nieefektywność rynku, ponieważ nie interesują się nimi inwestorzy instytucjonalni - między innymi ze względu na niską płynność małych.

Natomiast nie da się ukryć, że inwestowanie w small capy to czasem pole minowe. Niby wykres wygląda dobrze, wyniki też, a tu spółka nagle leci w dół. Nikt nie wie dlaczego, a dopiero, kiedy wysypią się insiderzy, ukazuje się złe info. Dlatego według mnie warto łączyć analizę fundamentalną z techniczną, aby łatwiej wyłapywać potencjalne zonki - wszystkiego się nie da, ale trochę ryzyko możemy ograniczyć.

Trzeba pogodzić się z tym, że wcześniej informacje znają inni - prezes, zarząd, duzi inwestorzy itd. albo zmienić metodę na długoterminowe inwestowanie pasywne w szeroki rynek (na przykład za pośrednictwem ETF-ów).

Ewentualnie poszukać sobie innego zajęcia.

Innym pomysłem jest otwieranie nieco mniejszych pozycji na ryzykownych walorach.

Sam w tym roku już swoje zarobiłem i bardziej pilnuję, żeby nie tracić. Dlatego w październiku wykonałem naprawdę symboliczne zakupy, aby sprawdzić, czy i tym razem uda się coś wycisnąć z sezonowości rynków. Nie zamierzam kurczowo trzymać się terminów, aby koniecznie sprzedać na koniec kwietnia - raczej będę szukał okazji do skasowania zysku wcześniej, o ile się uda.

A w razie kontynuacji spadków po prostu przyjmę stratę na klatę. Kwotowo nie będzie ona zbyt wielka i może zabrać tylko troszkę z tegorocznych zysków.

Jeszcze raz apeluję, aby nikt ślepo nie naśladował tego, co robię w portfelu pokazywanym online

Aktualizacja 3 listopada

Niestety BiznesRadar.pl wprowadził jakieś ograniczenia i żeby zobaczyć ten portfel, trzeba logować się do serwisu. Dlatego podam, że jeszcze w październiku zamknąłem pierwszą małą transakcję na LSI Software:

Fajna spółka, ale mało płynna, więc skorzystałem z okazji i skasowałem szybki zysk.

Natomiast aktualnie na koncie maklerskim w ING Banku Śląskim trzymam 45 akcji LiveChata, 179 MCI, 645 Robygu oraz 242 XTB. Dochodzi do tego jeszcze 7 ETF-ów na WIG20.

Dostaję w sprawie portfela maile i ostrzegam przed kopiowaniem szczególnie dlatego, że inwestowanie w małe spółki wiąże się z dużym ryzykiem. Portfel służy mi do czegoś innego. Przeprowadzam w nim na prawdziwych pieniądzach testy różnych tematów z bloga. Aktualnie trwają cztery:

1. Lokata na 5% z funduszem.

2. Regularne inwestowanie z premią 100 zł.

3. "Efekt Halloween" i obrona trendu wzrostowego na małych spółkach z sWIG80 - obecnie na trzech spółkach z sWIG80 i jednej z mWIG40. W listopadzie dołożę jeszcze jedną. Modelowo powinienem kupić ich więcej, przynajmniej 7. Jednak i tak wynik będzie po części przypadkowy.

4. Test efektywności inwestowania w ETF odwzorowujący zachowanie indeksu WIG20.

Oczywiście wolałbym być na plusie niż pod kreską, ale niekoniecznie celuję w maksymalizację zysków.

Ze względu na niskie koszty w przypadku inwestycji zagranicznych planuję niedługo otwarcie i przetestowanie rachunku maklerskiego w holenderskim DeGiro. Prawdopodobnie założę konto i wpłacę kilka tysięcy (maksymalnie z 10). Polska to maleńka plamka na kapitałowej mapie świata i nie warto się ograniczać tylko do naszego grajdołka.


mWIG40

Indeks średnich spółek mWIG40 zachowuje się spokojnie. Po wykonaniu szarży na początku roku delikatnie rośnie i nadal nie wykluczamy ataku na szczyty z 2007 roku. Potrzebujemy do tego nowej fali wzrostowej i dużego optymizmu. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym będzie wyraźne zejście poniżej zamknięcia ze stycznia, czyli okolic 4600 pkt.



WIG20

Indeks wykonał ruch powrotny do punktu wyjścia z wiosny 2015 roku i znalazł się w pobliżu strefy oporu, której nie potrafi sforsować od dobrych kilku lat.


WIG

Znaleźliśmy się tak blisko rekordu wszech czasów, że byłoby dziwne, gdyby nie doszło choćby do próby ataku. Brakuje zaledwie kilka procent. Teoretycznie do zrobienia nawet jeszcze w tym roku.


PODSUMOWANIE

Na wielu rynkach indeksy biją swoje absolutne rekordy, nie tylko w USA, ale też na przykład u naszego głównego partnera gospodarczego, czyli w Niemczech. Wydaje się, że WIG również zasługuje na taki wyczyn. Podobnie po miesiącach spadków odbicie należy się małym spółkom z GPW.

Czy tak się wydarzy?

Nie mam pojęcia i mocno nie upieram się przy takim scenariuszu.

Przypominam, że 10 lat temu najpierw zaczęły tanieć mniejsze spółki, a WIG20 ustanowił swój szczyt dopiero w październiku. Co było dalej, dobrze wiemy.

Na pewno będę myślał nad strategią giełdową na 2018 rok. a przedstawię ją na blogu zapewne gdzieś po Bożym Narodzeniu.

A czy Wy również liczycie na nieco lepsze zachowanie małych spółek? Czy wręcz przeciwnie i dlatego nie trzymacie ich w portfelach?

Jak wycisnąć z banku dodatkowe 1100 zł? >>